#dailymotion #youtube #facebook #twitter #twitch #motiongraphics #deezer #tv #dlive #instagram #stream #motion #twitchstreamer #fightingmentalillness #twitchclips #twitchretweet #twitchaffiliate #twitchshare #ant #scribaland #tiktok #grecja #spotify #gelio #gry #vimeo #google #motionmate #youtuber #greekquotes
Category
🎥
Short filmTranscript
00:00:00Dziękuje za oglądanie.
00:00:30Dziękuje za oglądanie.
00:01:00Dziękuje za oglądanie.
00:01:30Dziękuje za oglądanie.
00:02:00Dziękuje za oglądanie.
00:02:30Dziękuje za oglądanie.
00:02:59Dziękuje za oglądanie.
00:03:01Dziękuje za oglądanie.
00:03:31Dziękuje za oglądanie.
00:04:01Dziękuje za oglądanie.
00:04:03U nas w cukierni taki kawalek kosztuje trzydzieści groszy.
00:04:07Dziękuje za oglądanie.
00:04:09Dziękuje za oglądanie.
00:04:11Dziękuje za oglądanie.
00:04:41Dziękuje za oglądanie.
00:04:43Dziękuje za oglądanie.
00:04:45Dziękuje za oglądanie.
00:04:47Właśnie dlatego.
00:04:49Dziękuje za oglądanie.
00:04:51Dziękuje za oglądanie.
00:04:53Dziękuje za oglądanie.
00:04:55Dziękuje za oglądanie.
00:04:57Dziękuje za oglądanie.
00:05:01Dziękuje za oglądanie.
00:05:03Dziękuje za oglądanie.
00:05:05Dziękuje za oglądanie.
00:05:07Dziękuje za oglądanie.
00:05:09Nie.
00:05:11To przechodzi ludzkie pojęcie.
00:05:12Czy warto się irytować, droga pani Cecywio?
00:05:14Wszystkie służące są głupie, nie tylko głupie.
00:05:18Pamiętacie, służy na sumie taka bogutowa.
00:05:20Kukacja ह Hannah.
00:05:22Przyzwoitna, pobożna.
00:05:23Nikt by jej o nic nie posuwczył.
00:05:25Nadle jednego dnia zaczęło mi się coś u niej nie podobać.
00:05:29I powiadam, moja Bogutowa,
00:05:31Mnie się zdaje, że Bogutowa jest w ciąży.
00:05:33A ona mi na to.
00:05:35Mnie się tak zdaje, proszę Pani.
00:05:43Uśmiałam się i powiadam,
00:05:45no, jeżeli Bogutowej tak się zdaje,
00:05:47to się będziemy musieli niedługo rozstać.
00:05:51I niedługo jej się zdawało.
00:05:55A teraz ta jej Justynka ma już pewnie z 18 lat.
00:05:57Służy tu gdzieś na wsi z matką,
00:05:59w jakiejś Bole Boży.
00:06:01Bole Boży?
00:06:03Bole Boży.
00:06:05U Ziębiewiczu.
00:06:07To ich syn był nauczycielem Elbrunii.
00:06:09Jakie te Panie w mieście są głupie,
00:06:11to przechodzi ludzkie pojęcie.
00:06:13Chodzę ja przy nadziei o tako wysoko.
00:06:17A taka mnie się pyta.
00:06:19Moja Bogutowa,
00:06:21mi się zdaje, że Bogutowa jest w ciąży.
00:06:23A ja jej na to.
00:06:25I mnie się tak zdaje.
00:06:33Czy ja się ugotuję?
00:06:35Nie ugotujesz się, nie ugotujesz.
00:06:37A kto by tam jadł takiego chudego kurczaka?
00:06:41No Bogutowa,
00:06:43będziecie mieli na pieczystę.
00:06:47Jak się to dobrze obłoży wędzoną sloninką,
00:06:49to będzie pyszne,
00:06:51że paliuszki lizać.
00:06:53A która to tam się znowu moczy?
00:06:57To moja, proszę pana dziedzica Justynka.
00:06:59No Bogutowa,
00:07:01jutro syn z Paryża przyjeżdża.
00:07:03Musicie się popisać.
00:07:05Trzeba mu pokazać,
00:07:07że boliborzańska kuchnia
00:07:09nie gorsza od paryskiej.
00:07:11Panusi!
00:07:13Już wróciłeś.
00:07:15Właśnie mówiłem Bogutowej,
00:07:17że powinna
00:07:19popisać się przed Zenonem.
00:07:21Zagrzyjesz się tutaj.
00:07:25Aleło, zmarzłem.
00:07:27No to idź do pokoju,
00:07:29przekąsisz może coś gorącego.
00:07:31Justynko!
00:07:33Już, już idę proszę pani.
00:07:35Panić jutro przyjeżdża.
00:07:37Trzeba będzie na górze,
00:07:38dobrze, ładnie pokój sprzętnąć.
00:07:40I te ramki, proszę Cię, wyczyni z kursu.
00:07:43Dorodny panić.
00:07:45Dziś to już inżynier.
00:07:48A co panić najlepiej lubi?
00:07:51Dla samych pierogów
00:07:53warto było wrócić do kraju.
00:07:54No chyba w Paryżu
00:07:55pan inżynier jadał lepsze potrawy.
00:07:57Pierogi? Ze śmietaną?
00:07:59Ho, ho, co to, to nie?
00:08:01Na złego pan inżynier do nas zabitał.
00:08:03Może na zawsze.
00:08:05W naszym mieście
00:08:07wszystko od lat jest już wybudowane.
00:08:09Rzeźnia miejska stoi.
00:08:11Dworzec autobusowy stoi.
00:08:13Kino stoi.
00:08:15Piękny hotel polski stoi.
00:08:17Co więcej można zbudować.
00:08:21O, niech pan spojrzy.
00:08:23Ci robotnicy robią po kilkanaście kilometrów
00:08:25z domu, do miejsca pracy i z powrotem.
00:08:27Dla nich zbudować...
00:08:33...
00:08:35...
00:08:37...
00:08:39...
00:08:41...
00:08:43...
00:08:45...
00:08:47...
00:08:49...
00:08:53...
00:08:55...
00:08:57...
00:08:59...
00:09:01...
00:09:03...
00:09:05...
00:09:07...
00:09:13...
00:09:15...
00:09:17...
00:09:19...
00:09:25...
00:09:27...
00:09:29...
00:09:31...
00:09:33...
00:09:37...
00:09:47...
00:09:49...
00:09:51...
00:10:01...
00:10:03...
00:10:05...
00:10:15...
00:10:17...
00:10:19...
00:10:21...
00:10:23...
00:10:25...
00:10:27...
00:10:29...
00:10:31...
00:10:35...
00:10:37...
00:10:39...
00:10:41...
00:10:43...
00:10:57...
00:10:59...
00:11:01...
00:11:03...
00:11:05...
00:11:07...
00:11:09...
00:11:11...
00:11:31...
00:11:33...
00:11:35...
00:11:37...
00:11:39...
00:11:41...
00:11:43...
00:11:45...
00:11:47...
00:11:49...
00:11:51...
00:11:53...
00:11:55...
00:11:57...
00:11:59...
00:12:01...
00:12:03...
00:12:05...
00:12:07...
00:12:09...
00:12:11...
00:12:13...
00:12:15...
00:12:16...
00:12:17...
00:12:18Myśli pani znowu, że jestem źle wychowany.
00:12:27Już panią widziałem dziś na ulicy.
00:12:29Chodziła pani do jakiegoś domu na rynku.
00:12:31A tak, byłam na lekcji w franczyśmie.
00:12:34A wie pani, w Paryżu nieraz myślałem o tej ulicy, o tym domu.
00:12:37Pamięta pani nasze wspólne lekcje?
00:12:40Nawet pani nie wie, że się pani tak kochała.
00:12:43No cóż, te rzeczy z dzieciństwa nie mają teraz znaczenia.
00:12:47Jesteśmy przecież dorośli.
00:12:50Czy pan kiedyś do nas wstąpi?
00:12:51Ależ na pewno wpadnie.
00:12:53Pani też będzie.
00:12:55A czy ten pan, który panią odprowadzał, to pani nauczyciel francyskiego, tak?
00:13:00Proszę, nie zapominać.
00:13:17Jedzę, no nie, jedz.
00:13:19Nie żałuj sobie uczciwy pasztet z szaraka, smaczniejszy od ślimaków i żabich udek.
00:13:28No żabich udek.
00:13:30A juchy tutejsze, smaczniejsze od Paryżskich.
00:13:35Walusiu, Walusiu, nie psuj mi chłopca.
00:13:38A l'enfant de la patrie.
00:13:43Walusiu, żeby cię, aby nie zaszkodziło.
00:13:45Ja uboga ojca.
00:13:47Zbytków się żadnych nie robi, gdzie się tylko obrócisz, wszędzie długi.
00:13:51A co nam pozostało?
00:13:52Dobra, kuchnia pogutowej i zacne winko.
00:13:56Co mamy sobie żałować?
00:13:57A to dopiero ciągno, jak te smoki.
00:14:02Dobro już się, młody ze starym, tak i są będzie.
00:14:05Ale paniec, jak malowanie.
00:14:07Uważaj, ta dziewuchy, żebym wam której czego nie wymalował.
00:14:15Ledwie druga butelka otwarta, a ty już od stołu będziesz spać.
00:14:19O, już czas, czas, zanudz, zmęczony.
00:14:22Zanudzisz się u nas, bole Boża, to nie Paryż?
00:14:25Paryż już mi nie w głowie.
00:14:27Tak mi teraz jest, jakby wszystko na mnie w kraju czekało.
00:14:30Tyle u nas do zrobienia, tyle nowych rzeczy można stworzyć.
00:14:33Pewnoś tam w Paryżu czasu nie marnował.
00:14:36Winko tanie, kobietki wesołe.
00:14:39To, aby tam spał po nocy, co?
00:14:41Oj, Waliusiu, Waliusiu, kiedy ty się nareszcie ustatkujesz?
00:14:47Dobra noc.
00:14:47Dobra noc.
00:14:50No idź, płacię za nią.
00:14:52Zagram ci jeszcze przed zaśnięciem, tak jak dawniej, kiedy byłeś mały.
00:14:57No, ale, ale, ale, ale, ale, ale, ale.
00:15:00Dobry wieczór.
00:15:17Jak się masz?
00:15:18Ale na tym łóżku to chyba pan się już nie zmieści.
00:15:24A tak, trochę wyrosłem.
00:15:26No to pościel na kanapie.
00:15:48A co to takiego?
00:16:01Pijama.
00:16:03Pijama? Na co to?
00:16:05W tym się śpi.
00:16:07Śpi?
00:16:10U nas nie jedna by w tym na zabawę poszła?
00:16:18Czy pan jeszcze czego potrzebuje? Bo ja idę na Andrzejki.
00:16:30Andrzejki?
00:16:31Każda sobie dzisiaj męża wróży.
00:16:35Dobranoc.
00:16:38Słuchaj no.
00:16:42Słucham.
00:16:44Jak ci na imię?
00:16:46No to idź już, idź. Dobranoc.
00:16:53Dobranoc.
00:16:53Andrzeju, Andrzeju.
00:17:19Dziewcząt dobrodziejów, dziewcząt dobrodziejów.
00:17:28Powietrze mi powietrz, a walerczy w dobie.
00:17:38Powietrze mi powietrz, a walerczy w dobie.
00:17:47Kogut, kogut.
00:17:58Nie.
00:17:59Rycerz, rycerz nie widzisz?
00:18:01Jakie tam rycerz? Kuń.
00:18:03A ty jakie imię sobie wywrózyłaś?
00:18:05Andrzeju, Andrzeju, Andrzeju, dziewcząt dobrodziejów, dziewcząt dobrodziejów.
00:18:18Święt dobrodziejów, dziewcząt dobrodziejów, dziewcząt dobrodziejów, dziewcząt dobrodziejów.
00:18:35Świętą wolę okać, najmilszego pochać.
00:18:45Świętą wolę okać, najmilszego pochać.
00:18:56A to nas pan nastraszył.
00:19:23Co to, boicie się mnie?
00:19:25Ja?
00:19:27Dlaczegoż bym się miała bać?
00:19:36Nic mamie nie lepiej?
00:19:38Trochę lepiej.
00:19:41Ale ci powiem dziecko,
00:19:43że takiego bolenia w boku
00:19:44to mi jeszcze jak długo żyje nie miała.
00:19:47Bo mama tu nigdy nie ma odpoczynku.
00:19:50Wciąż przy kuchni, przy kuchni.
00:19:52Co ty tam znowu haftujesz?
00:19:54Nie haftuję.
00:19:56To tylko monogram dla pana Zenona.
00:19:58Co to, kazał ci?
00:20:00Nie kazał.
00:20:02Wzięłam, żeby miał znak,
00:20:03bo jak stąd do miasta pojedzie,
00:20:05to mu to jeszcze w pranie zamienią.
00:20:06A co to ciebie obchodzi?
00:20:09Z takimi młodymi panami
00:20:11czego uważać?
00:20:15Niech się mama nie boi.
00:20:19On ani patrzy na mnie.
00:20:22A broń panie Boże,
00:20:28no niech siedź sobie u nas
00:20:29jak długo tylko chcesz.
00:20:32Chawalkiem chleba
00:20:33podzielimy się zawsze,
00:20:35ale widzisz,
00:20:37byłem widzisz
00:20:39w wareckim polwarku
00:20:40u plenipotenta
00:20:42Czechlińskiego.
00:20:43Jak tak jakoś zgadało się
00:20:45o tobie?
00:20:49Po co?
00:20:51Przecież ojca nie prosił.
00:20:53No wiem, żeś
00:20:54nie prosił,
00:20:56ale muszę ci powiedzieć,
00:20:59że ten
00:20:59Czechliński
00:21:00Czechliński
00:21:01to zamożny człowiek
00:21:04ustosunkowany
00:21:05jest plenipotentem
00:21:07hrabiego Czciackiego.
00:21:10Od niego wiele zależy.
00:21:11Czy pan się kiedy
00:21:13zastanawiał,
00:21:14ile energii traci
00:21:15robotnik przebywając
00:21:16nieraz kilkanaście
00:21:17kilometrów
00:21:18od domu
00:21:18do miejsca pracy?
00:21:20Chodząc do szkoły
00:21:21spotykałem dzień w dzień
00:21:22tych zmęczonych ludzi.
00:21:24Przybliżyć ich
00:21:24do warsztatów pracy,
00:21:26zbudować im
00:21:26oczesne domy,
00:21:28o tym zawsze myślałem.
00:21:29Dziwi mnie jednak,
00:21:30że pan wybiera
00:21:30pod budowę tych domów
00:21:31tereny niezdrowe,
00:21:33zadymione.
00:21:34Ja, bo mam na myśli
00:21:35tereny o wiele lepsze.
00:21:37Choćby te na grzechu,
00:21:38no, wie pan,
00:21:39kolo cygielny.
00:21:40Aha, pan myśli
00:21:41o nieużytkach
00:21:42hrabiego Tczewskiego.
00:21:44To przynajmniej
00:21:45będzie niedrogie.
00:21:47Nieużytka?
00:21:48Jak to nieużytka?
00:21:50A powietrze,
00:21:51a słońce,
00:21:51a woda?
00:21:54Żeby tylko
00:21:54hrabia Tczewski
00:21:55chciał sprzedać?
00:21:57No, ale to już
00:21:58ja biorę na siebie.
00:22:00Ale skąd
00:22:01weźmiemy na to pieniądze?
00:22:02Jak to skąd?
00:22:03No, przecież
00:22:04poruszymy opinię publiczną.
00:22:07Instytucje, banki
00:22:07to sprawa,
00:22:08która obchodzi
00:22:08całe społeczeństwo.
00:22:10Moja gazeta
00:22:10jest całkowicie
00:22:11do pańskiej dyspozycji.
00:22:13Musi pan mi tylko
00:22:13przygotować kilka
00:22:14dobrych, mocnych artykułów
00:22:16i pieniądze
00:22:16znajdą się na pewno.
00:22:17Myśli pan?
00:22:20Hmm.
00:22:22Ot,
00:22:23możemy tylko
00:22:24znaleźć drogę
00:22:25do ojczyma
00:22:26panny Bieckiej.
00:22:28Dziwna dziewczyna.
00:22:29Wrzekla się matki,
00:22:32gdy ta
00:22:32wyszła po raz drugi
00:22:33za mąż,
00:22:34za
00:22:34tego prezesa banku.
00:22:43No, ale jak ten ptaszek
00:22:44się kogo niej kręci,
00:22:45to on już ją pogodzi
00:22:46z forsą i trzeba.
00:22:49No, a więc po świętach
00:22:50zabierzemy się do roboty.
00:22:51No to za pomyślność,
00:22:52panie irżynierze,
00:22:53za pomyślność.
00:22:54Zabieraj się pan z tej
00:22:55w Bole Boży
00:22:56i do pracy.
00:22:57O.
00:22:58No.
00:22:59Za
00:23:00pańskie domy
00:23:01nad rzeką.
00:23:16Chciałam panu pomóc.
00:23:18Muzyka
00:23:27Mama, mama mówiła, że mi się to tak nie uprasują.
00:23:53A rzeczywiście? Pięknie, pięknie.
00:23:58Ojej, co też pan zrobił?
00:24:06Pana Aniutko wyjeżdża?
00:24:08Tak, na pierwszy pociąg.
00:24:12To może przyjść pana obudzić.
00:24:23A prawda, bym na śmierć zapomniał. Mam coś dla ciebie.
00:24:39Widzisz? Chustka.
00:24:42Ale to niezwyczajna chustka.
00:24:44Jak ją na głowie zawiążesz, to o kim tylko pomyślisz, będzie twój.
00:24:48I kolejny.
00:25:11Przyszli z Nowym Rokiem.
00:25:12Nowy rok nie żyje w jaskelkach leży, a trocha.
00:25:20Dziecianko malem, najdziesz pochwalę na ziemi.
00:25:28Dziecianko malem, najdziesz pochwalę na ziemi.
00:25:35Dziecianko malem, najdziesz pochwalę na ziemi.
00:25:41Dziecianko malem, najdziesz pochwalę na ziemi.
00:25:43Dziecianko malem, najdziesz pochwalę na ziemi.
00:26:13Dziecianko malem, najdziesz pochwalę na ziemi.
00:26:42Chodź, chodź, chodź!
00:27:12Chodź, chodź!
00:27:42Chodź, chodź!
00:28:12Chodź, chodź!
00:28:42Chodź, chodź!
00:28:44Chodź!
00:28:46Chodź!
00:28:48Chodź!
00:28:50Chodź!
00:28:52Chodź!
00:28:54Chodź!
00:28:56Chodź!
00:28:58Chodź!
00:29:00Chodź!
00:29:02Chodź!
00:29:04Chodź!
00:29:06Chodź!
00:29:08Chodź!
00:29:10Chodź!
00:29:12Chodź!
00:29:14Chodź!
00:29:16Chodź!
00:29:18Chodź!
00:29:20Chodź!
00:29:22Chodź!
00:29:24Chodź!
00:29:26Chodź!
00:29:30Chodź!
00:29:32No, co Justynka, co?
00:29:56Ja tylko tak.
00:29:59Wyszłam popatrzeć.
00:30:01Pójdź zdrowa.
00:30:02Ale pan przecież wróci.
00:30:04Wróci, Justynko, wróci.
00:30:36Pani Użyska, co zachciłaś?
00:30:40O tym czeskim to trzeba będzie napisać całą prawie.
00:30:42Kochali inżynierze, dotychczas moja gazeta sprawila, że pański wielki plan zainteresował całe miasto.
00:30:49I moja gazeta sprawila, że instytucje finansowe nabrali zaufania do tej budowy.
00:30:54Jeżeli więc teraz zamiast budowań zechce pan to wszystko burzyć, proszę bardzo, proszę.
00:31:00Ale bezemnie.
00:31:01Bezemnie.
00:31:02Rozumiem pańską kłopotliwą sytuację.
00:31:05Pan jako plenipotent hrabiego trzewskiego...
00:31:08To nie ma nic wspólnego jedno z drugim.
00:31:10Czemuż więc pan walkę ze spekulacją nazywa burzeniem?
00:31:12Bo to już skandal.
00:31:14A, wiecie.
00:31:16A ludzie mający pieniądze skandalu nie lubią.
00:31:20Panie inżynierze, niech pan kończy spokojnie plany.
00:31:25A resztę proszę zostawić mnie z całym zaufaniem.
00:31:30O, ja już mam doświadczenie w takich sprawach.
00:31:35Co tam?
00:31:37Panie redaktorze, przyszedł pan na biecka.
00:31:39Biecka?
00:31:42Biecka?
00:31:46Pość, pość.
00:31:47Pan na biecka.
00:31:51Jak cię wyznacznie.
00:31:53Proszę bardzo.
00:31:55Proszę, panią.
00:31:55Chciałam panu redaktorowi sama podziękować za posadę dla Franka.
00:31:59To jest bardzo miły i uczciwy chłopak.
00:32:01Ależ to drobnostka.
00:32:02Doprawdy jestem bardzo szczęśliwy, że mogłem pani zrobić jakąś przyjemność.
00:32:08Pani pozwoli?
00:32:10Nasza młoda sława, pan inżynier Ziębiewicz.
00:32:13My się już od dawna znamy.
00:32:15O, nigdy mi pan o tym nie wiedział.
00:32:18Widocznie to się nie nadaje do druku.
00:32:20Panie redaktorze, numer czeka na maszynę.
00:32:22O, dzień dobry.
00:32:24Panie inżynierze, to pan Kiziomek, z wolę Boży.
00:32:26A tak, mój ojciec był ogrodnikiem u pana Ziębiewicza.
00:32:29No jakże się tu panu pracuje?
00:32:31Dziękuję pani.
00:32:31Bardzo się cieszę z tej pracy.
00:32:33Przepraszam.
00:32:34Żyjemy tutaj jak na wulkanie, a to wszystko przez naszego kochanego pana inżyniera.
00:32:38Bardzo przepraszam pani starafniki.
00:32:39Panie wybacz.
00:32:45Panie wybacz.
00:32:45Pan, zawsze pragnęłam, żeby się coś wielkiego działo w naszym mieście,
00:33:00ale, ale nigdy nie przypuszczam, że stanie się to za sprawą pana.
00:33:05Nowa era w naszym mieście.
00:33:11Dlaczego się pani śmieje?
00:33:14Widzę, że jak dawniej nie bierze mnie pani na serio.
00:33:17Nie biorę pana na serio?
00:33:19To mnie zresztą nie obraża.
00:33:22To znaczy tylko, że pani nie bierze na serio samej siebie.
00:33:24Widzę, że się pan chce kłócić po dawnym, nie?
00:33:38Czy pani się do Baczywiczu kocha?
00:33:42Ależ nie.
00:33:46Czy pan pija bardzo słodką?
00:33:54Dlaczego pani mi nie mówi prawdy?
00:34:04Bo teraz już nic nie ma.
00:34:10Jeżeli pani nie chce, niech pani mi mówi.
00:34:13To była moja pierwsza nieudana mi dusz.
00:34:22A czy to ma być zazdrość?
00:34:24Nie mam żadnego prawa.
00:34:27Ale każdego może spotkać miłość mniej albo bardziej udana.
00:34:34U jednych jest to miłość zniosła.
00:34:39Dla mnie to nie musi być miłość.
00:34:41Od, po prostu wiejska dziewczyna.
00:34:44Pan, jak wszyscy.
00:34:46I ja.
00:34:47Ale to przecież nie ma żadnego znaczenia.
00:34:49Wszystko ma znaczenie.
00:34:50Tylko najczęściej nie liczymy się z tym, ile to może innych kosztować.
00:34:55Ej, kobieto.
00:35:04Posuńcie się trochę.
00:35:07Która, że ciężko choram.
00:35:09Jedzie do szpitala na operację.
00:35:13No jak ci, mama?
00:35:14O, co ty.
00:35:17Ustynka.
00:35:20Jak ty sobie sama
00:35:21uradzisz na świecie.
00:35:24Ale, mama.
00:35:25Ja nigdy nikogo nie kocham.
00:35:45Ojciec.
00:35:45A ty?
00:35:54Czemu milczysz?
00:36:10Czemuś posmitniałe?
00:36:12To nie jest smutek.
00:36:14Tylko przerażę.
00:36:15Ja pomyślę, że ciebie nie będzie tutaj tak długo.
00:36:19Ale gdy wrócę, słuchaj, już nigdy nie będziemy osobni.
00:36:21Ja wiem.
00:36:22Ja wiem, że wrócisz.
00:36:24Że potrafisz ich wszystkich do siły przekonać, ale...
00:36:27A już, bieto, ale nie tylko domy będziemy budować, ale i nasze w tym.
00:36:30Jakże ja tutaj teraz zostanę bez ciebie.
00:36:34A już, bieto.
00:36:35A już tu pod nami, w piwnicy mieszkają ludzie.
00:36:43Czasem, gdy nie mogę spać i słyszę ich życie, to nie mogę uwierzyć, że to możliwe.
00:36:49Że ja tu holi dom, jak szczury.
00:36:53Elżbieto, ale nie myśl, że budowa tych domów to tylko zaspokojenie własnych ambicji.
00:36:58Przecież to właśnie tacy, jak ci, będą tam mieszkali.
00:37:02Ja wiem.
00:37:02Wiem, że to zrobisz.
00:37:04Pamiętam, dawało ci się zawsze, gdy czego chciałeś.
00:37:08Zemunie, Zemunie, ja chcę, żeby nasza miłość była i silna.
00:37:24Tak ty sobie sama, zawsze radny.
00:37:27Tak, Zemunie.
00:37:38Na wsi zawsze czekacie do ostatniej chwili.
00:37:56Czy mama jest bardzo chora?
00:37:59Dlaczegoście ją tak późno przywieźli?
00:38:01Zemunie.
00:38:31Zmęczonaś drogą, co?
00:38:55No, rzeczy wasze i synko już umieściłam u siebie.
00:38:59Franek mi pomógł.
00:39:01Dzień dobry.
00:39:02Dzień dobry jestem.
00:39:03Nie poznaję?
00:39:04Franek, mój brat.
00:39:06Co z matką?
00:39:09Cóż by się tego mógł spodziewać?
00:39:11W ostatniej chwili buzg był słaby.
00:39:14Słaby, ale dobry.
00:39:15Od razu mówiłem, że to beznadziejny wypadek.
00:39:20O Jezu, Jezu.
00:39:22Cicho dziecko, cicho.
00:39:24Tak nie można przeczytać.
00:39:26Może jeszcze trochę żyję.
00:39:28Samy byłyśmy na świecie.
00:39:31Miałam tylko tę jedną mamę.
00:39:34No i co?
00:39:36Cały miesiąc chodzę na próżno.
00:39:37Już luk nie czuję.
00:39:38Byłam też u tego kupca.
00:39:39Im tam wszystkim o co innego chodzi.
00:39:48Wielka rzecz.
00:39:49Życie tam, które uszczypnie.
00:39:50Tak iś się w tej biedzie poniżyła, żeby się dla paru groszy na ulicę posłała.
00:40:03Słuchaj Justynko.
00:40:04Mówiłem z tą panną od gospodyni.
00:40:05Ona może ci dać polecenie do sklepu.
00:40:06Zna właściciela.
00:40:07Czego?
00:40:08Panienka kazała mi przyjść.
00:40:11A o co chodzi?
00:40:12Franek mówił, że panienka może mi znaleźć miejsce sklepowe.
00:40:14A cóż to u mnie?
00:40:15Biuro pośrednictwa pracy czy co?
00:40:16Taka młoda i zdrowa dziewczyna powinna iść do posłu.
00:40:18Sklepowa.
00:40:19Podlogi szalować.
00:40:20Wodę nosić.
00:40:21A nie do gości w sklepie się wdzięczyć.
00:40:22Ja nie proszę o żadną łaskę.
00:40:23Kazali przyjść, tą przyszła.
00:40:24Zna właściciela.
00:40:25Czego?
00:40:26Panienka kazała mi przyjść.
00:40:27A o co chodzi?
00:40:28Panienka kazała mi przyjść.
00:40:29A o co chodzi?
00:40:30Franek mówił, że panienka może mi znaleźć miejsce sklepowe.
00:40:31A cóż to u mnie?
00:40:32Biuro pośrednictwa pracy czy co?
00:40:33Taka młoda i zdrowa dziewczyna powinna iść do posłu.
00:40:36Sklepowa.
00:40:37Podlogi szalować.
00:40:38Wodę nosić.
00:40:39A nie do gości w sklepie się wdzięczyć.
00:40:41Ja nie proszę o żadną łaskę.
00:40:43Kazali przyjść, tą przyszła.
00:40:46Sama sobie dam radę.
00:40:48Jeszcze mi tu urąkać będzie.
00:40:51Ciociu, co tu się stało?
00:40:54Piekujesz się tymi wniczęgami z piwnicy,
00:40:56których nic nie mam oprócz kłopotów.
00:40:58A gdzież oni mają pójść,
00:41:00jeżeli nikt w nich nie ma roboty?
00:41:02To ja jedna mam cierpieć za to, że świat jest źle urządzony.
00:41:06Zostawienie sentytów wdzięłaś miści.
00:41:08O ryitary!
00:41:14Daj na mnie!
00:41:22O konci tu udzięłaś mieści.
00:41:30O ryitary!
00:41:31Daj na mnie!
00:41:32A konci tu udzięłaś miścię?
00:41:35Mama mi umarła.
00:41:39Co Ty mówisz?
00:41:40Mama nie żyje.
00:41:42To już nie jesteś w bole Bożej?
00:41:46Słuchaj, wejdźmy tu do mnie na chwilę, to mi wszystko opowiesz.
00:42:05Ciszę, kochanie, troszeczkę ciszę, no tak nie może, no uspokój się, no trudno, no już, już, już, już, już, już.
00:42:24Wiedziałam, że wrócisz, że już nie będę taka sama na świecie.
00:42:29Ciągle o Tobie myślałem.
00:42:38No, co mi powiesz, ceną.
00:42:43Nie było Ci nic, ani żal, jak wyjechałeś z bole Bożej?
00:42:49Było mi żal, naturalnie.
00:42:53Tylko widzisz, wstynko, od tego czasu wiele się zmieniło.
00:42:57O, Ty mój kochany, jak już Ty jesteś przy mnie, wszystko jest dobrze.
00:43:20Poczekaj.
00:43:21Może byś przyszła, kiedy to będę Cię mógł zwrócić te pieniądze.
00:43:28Teraz to nie pilne.
00:43:30Z początku to było mi ciężko.
00:43:32Teraz już nie.
00:43:34No, dajże pokój z głupstwami.
00:43:36Przecież Marcy się należało.
00:43:38No to może pojutrze.
00:43:41No, dobrze, dobrze.
00:43:42Nie cieszysz się wcale?
00:44:11No, ja.
00:44:21Tak, to ja.
00:44:29Słuchaj, dżun.
00:44:31Tak.
00:44:33Teraz nie można być osobno.
00:44:36Czekając dzisiaj na Ciebie, myślałam o tym samym.
00:44:43Ciągle macie jakieś sekrety pode mną.
00:44:46A przecież ja chyba pierwsza powinnam coś wiedzieć.
00:44:50O czym, ciociu?
00:44:54Czy macie zamiar się pobrać? Tak czy nie?
00:45:06Tak, mamy zamiar się pobrać. W każdym razie jeszcze nie prędko.
00:45:21A dziewczyna u Goląbskich jeszcze nie zameldowana.
00:45:24Ty o tym nie myślisz, a ja będę karę płacić.
00:45:36Elżuniu, teraz wiem, że wszystko pokonam.
00:45:41Wszystko zwalczę, co stanie na drodze do Twojego szczęścia.
00:45:44Chcę Ci wierzyć.
00:45:46Gdyby mi było ciężko, to przecież nie będę sam.
00:45:50Będę miał Ciebie.
00:45:59Jesteś taka dobra.
00:46:06Co?
00:46:14Panie Inżynierze, chciałem to wydrukować.
00:46:26Chciałem prosić, może by to bezpłatne.
00:46:31Kochasz się, co?
00:46:32Masz rację, chłopcze.
00:46:34Bez tego życie niewiele warte.
00:46:38Do administracji.
00:46:39Dziękuję, panie Rado Kronik.
00:46:42Panie Inżynierze, gratuluję.
00:46:47Pańska kandydatura na prezesa?
00:46:50Obrzuca pan wrotem ludzi, którzy do pomogli panu zrobić karierę.
00:47:02Chce pan zniszczyć to strunem dźwignięte dzieło.
00:47:05Ja do tego nie dopuszczę.
00:47:07Ja z tą bandą spekulantów pracować nie będę.
00:47:10Nie będę.
00:47:12Proszę pan.
00:47:13Nie będę.
00:47:14Panie Hradio, moje usanowanie.
00:47:44A teraz kochany prezesie, ciocię Kolichowską w mankiet i żenić się, żenić, no, a mnie na ojca przez swego.
00:48:14Moje usanowanie, panu prezesowi.
00:48:18Klucz.
00:48:19Panie prezesie, dzwoniła pan na wiecka.
00:48:22Wiecka?
00:48:25Ta pani czeka na górze.
00:48:28Górze?
00:48:44Zenon!
00:48:57Chore ty, Zenon, dziś się mnie przeląk.
00:49:01Daj, że spoko.
00:49:03Po coś przyszłeś.
00:49:05Nie jest ze mną tak, jak powinno być.
00:49:09Ale o czym ty mówisz?
00:49:11Myślałam sobie i tak, i tak, ale teraz wiem, że to na pewno to.
00:49:18Ale co?
00:49:19Nic się nie bądź, Zenon.
00:49:47Ja się wcale, wcale tym nie martwię.
00:49:50Ja zawsze tak lubiłam dzieci.
00:49:54Ja sobie dam dzieckiem radę.
00:49:58Mama też wychowała mnie sama.
00:50:00A przecież nikogo nie ma.
00:50:03A ja mam ciebie, Zenon.
00:50:06To wiem, że nie zginę.
00:50:07Ależ Justynko, no.
00:50:09No dobrze, dobrze.
00:50:11Ale po co się tak denerwować?
00:50:13No, a może ci się tylko tak wydaję?
00:50:18Nie.
00:50:19To już na pewno.
00:50:23Ależ nie chce ci nic radzić.
00:50:26Ale nie jesteśmy dziećmi, no.
00:50:27Sama musisz zrozumieć.
00:50:28No, Zenon, daj, że pokój.
00:50:31Tak, jakbyś miał na mnie jakąś złość.
00:50:33Ale nie mam żadnej złości, no.
00:50:35Bo widzisz, miałem dzisiaj ciężki dzień.
00:50:43To ja chyba pójdę.
00:50:45Pieniądze?
00:50:56Na co?
00:50:57A jak to nie pamiętasz?
00:50:59Akurat tyle jeszcze zostało z wole Boży.
00:51:04A jakbyś coś postanowiła,
00:51:07to daj mi znać.
00:51:08Już ty sobie tym głowy nie zawraca.
00:51:14To już ja sama.
00:51:19Więc to było zaraz po twoim przyjeździe.
00:51:23Tak.
00:51:24O naszej rozmowie,
00:51:25kiedy ci powiedziałem,
00:51:26że nic się nie zmieniło.
00:51:30Mimo to,
00:51:31już prowadziłeś się do siebie do hotelu.
00:51:35Nie, nie przeprowadziłem.
00:51:36To mogło tak wyglądać.
00:51:39Ale mi nawet przez myśl nie przeszło,
00:51:41że tym się skończy.
00:51:44Tylko...
00:51:45Tylko co?
00:51:47Umarła jej matka.
00:51:50I ona płakała głośno,
00:51:51a to było na ulicy.
00:51:53Było mi jej żal.
00:51:55Było ci jej żal.
00:51:59I to się stało wtedy, tak?
00:52:02Widzisz,
00:52:04jesteś obca.
00:52:05Jest w tobie wrogość.
00:52:07Ty właśnie musisz zrozumieć,
00:52:08że to nie jest takie proste.
00:52:11Że tam niby ona,
00:52:13a tutaj ty.
00:52:16To jest inaczej.
00:52:19Jeżeli nie chcesz mi wierzyć,
00:52:22jeżeli sama tego chcesz,
00:52:23to odejdę.
00:52:25Odejdę.
00:52:31Zostań.
00:52:33Bo widzisz,
00:52:33to jeszcze nie wszystko.
00:52:35Ona przychodziła jeszcze później.
00:52:39Przez cały ten czas?
00:52:43Tak.
00:52:44I teraz jest gorsza rzecz.
00:52:47Ona jest w ciąży.
00:52:48Nie pójdziesz.
00:52:57Nie pójdziesz.
00:52:57Nie pójdziesz.
00:52:59Ja sam nie wiem,
00:53:00jak to się wszystko stało.
00:53:01Ja kocham tylko ciebie.
00:53:02Tylko ciebie.
00:53:03Wierzysz, wierzysz.
00:53:07Wierz.
00:53:08Wiedziałem, że mi przebaczysz.
00:53:17Że mi w tym dopomożesz.
00:53:19Ale ta nasza panielka
00:53:41to ma lekko rękę.
00:53:43Zgoni co?
00:53:44To ja teraz jestem dozorcona,
00:53:46budow.
00:53:49Justynko,
00:53:51przestałabyś się zamartwiać.
00:53:53Przecież ja robotę mam.
00:53:56Zapracuję
00:53:56na dwoje.
00:53:59Przestań, Franek.
00:54:05Gdybyś ty wiedział,
00:54:06jak jest ze mną,
00:54:09to byś sobie mną głowin
00:54:11nie zawradzał.
00:54:16Teraz jestem twój.
00:54:19Wojc kochasz?
00:54:25Zenonie,
00:54:27gdzie ona mieszka?
00:54:33Nie wiem.
00:54:35Jak się nazywa?
00:54:38Justyna Bogutówna.
00:54:42Bogutówna?
00:54:43Justyna Bogutówna.
00:54:47Justyna Bogutówna.
00:54:47Imię ojca pani?
00:55:08Do widzenia.
00:55:09Czy pani może być ze mną szczera?
00:55:15Owszem.
00:55:15Czy pani naprawdę kocha?
00:55:17Pana Ziemkiewicza?
00:55:19To pani wie.
00:55:22To on o tym rozpowiada?
00:55:24Wie.
00:55:27Dlaczego się pani pyta?
00:55:29To jest dla mnie bardzo ważne.
00:55:31Czy pani go naprawdę kocha?
00:55:33Czy może tylko tak?
00:55:37Ja go kocham?
00:55:38Jak tego psa wścieklego?
00:55:41Moja przeklęta,
00:55:44że ja nie miałam rozumu.
00:55:48Co mu było do mnie?
00:55:50Po co mnie ruszał?
00:55:52Gdzie ja mu wchodziłam w drogę?
00:55:53Co ci przyrzekał?
00:55:57No przecież musiał coś obiecywać.
00:56:00Pewnie, że obiecywał.
00:56:03Mówił, że później, że jak wróci.
00:56:08Teraz ja mu jestem za prosta.
00:56:11Zrobił się wielki pan.
00:56:15Ja pani pomogę.
00:56:17Mnie nikt nie pomoże,
00:56:22jeżeli ja sobie sama nie poradzę.
00:56:26To wasze dziecko musi żyć.
00:56:31On jest wolny.
00:56:33Ja za niego nie wyjdę.
00:56:37Nie gniewaj się, Zenon.
00:56:38Ja bym była nieprzyszła,
00:56:41żeby nie to, co mi powiedziała ta twoja narzeczona.
00:56:44Jaka narzeczona?
00:56:48No ta, co mieszka na Staszyce, nade mną.
00:56:51Nad tobą?
00:56:53Po coś tam chodziło?
00:56:55Jak śmiałaś?
00:56:57Ukazała mi przyjść.
00:56:59Co ci mówiła?
00:57:01Nic takiego.
00:57:03Mówiła tylko, tak samo jak ty,
00:57:06że chce mi pomóc.
00:57:10Tyś mi o niej nic nie mówił,
00:57:12ale ona wszystko o nas widziała.
00:57:17Tu ma ktoś przyjść.
00:57:23Już idę.
00:57:26Tylko jedno mi jeszcze powiedz.
00:57:31Czyś to ty jej mówił,
00:57:32że chcesz, żeby to dziecko żyło?
00:57:36Ty, prawda?
00:57:37Nie wiem.
00:57:42Nic nie mówiłem.
00:57:52Zrobisz, jak będziesz chciała.
00:57:56To tylko od ciebie zależy.
00:57:58Czy jest panienka?
00:58:15Wyszła?
00:58:18Wyjechła.
00:58:20Wyszła?
00:58:20Wyszła?
00:58:21KONIEC
00:58:51KONIEC
00:59:21KONIEC
00:59:23KONIEC
00:59:25KONIEC
00:59:27KONIEC
00:59:29KONIEC
00:59:31KONIEC
00:59:33KONIEC
00:59:35KONIEC
00:59:37KONIEC
00:59:39KONIEC
00:59:41KONIEC
00:59:43KONIEC
00:59:45KONIEC
00:59:47KONIEC
00:59:49Przesadnijcie do mnie kierownika wierzeń!
00:59:55Przesada z tą wodą podskórną.
00:59:59Zresztą dasz betonowe pale i... i nie podmyje.
01:00:04Czy ty zdajesz sobie sprawę jakie to sumy pochłonie? To nas zrujnuje!
01:00:09No to będziesz budował bez tych pali.
01:00:12Jesteś zmęczony, stenerwowany.
01:00:15Przepracowujesz się.
01:00:16Czy wiesz, że drzbieta ma mi w majątku tczewski?
01:00:20Pojechala tam z matką i ojczymem.
01:00:23Ma być wielkie polowanie!
01:00:25Może byśmy tam pojechali jednak, co? Jak myślisz?
01:00:28Bardzo bym chciał poznać tego jej ojczyma.
01:00:41No nie mówiłem? Przemęczony jesteś!
01:00:44No jednak jutro zajadę po ciebie. Bądź zdrowy!
01:00:48Panie inżynierze, jeżeli dzisiaj w nocy znowu pan będzie pracował, może dołożę do pieca?
01:00:53Panie inżynierze, jeżeli dzisiaj w nocy znowu pan będzie pracował, może dołożę do pieca?
01:01:06A no, napal, napal.
01:01:12Posiedzę jeszcze trochę.
01:01:14Franek! Na rozgrzewkę!
01:01:26Na rozgrzewkę!
01:01:29A no, można.
01:01:30A co Franek z tą dziewczyną, dla którejś szukał pracy?
01:01:34Nie pobraliście się jeszcze?
01:01:36Panie inżynierze, co by pan zrobił z takim, co to by panu dziewczynę uwiódł, naobiecywał, zbałamucił, a jak miała mieć dziecko, porzuć.
01:01:59Twoja dziewczyna?
01:02:01A tak, z bole Boży, Justynka Boguturno.
01:02:06A...
01:02:17A znasz go?
01:02:19O, żebym ja go znał.
01:02:22Ale ona nie powie.
01:02:25Bo ona wie, że ja bym go chyba...
01:02:27Co się z nią teraz dzieje?
01:02:29Popsuła się. Leży chorą. Mnie nawet widzieć nie by.
01:02:34A ja bym na tego dzieciaka przedstawiał. Wziąłbym jak swój.
01:02:38Tak nie głęboko w serce weszła.
01:02:41Panie prezesie, pozwoli pan, że mu przedstawię waszą miejscową chlubę. Pan redaktor Czechiński, amator grubego zwierzę.
01:02:50O, bez przesady, panie hrabiu, bez przesady.
01:02:52Ale świetnie, świetnie, bo i ja także.
01:02:54Witam panią panę...
01:02:55Witam panią.
01:02:56Witam panią.
01:02:57Witam panią.
01:02:58Mam dla pani niespodziankę.
01:03:13No to trzeba się zbierać, bo dojdziemy.
01:03:17No to trzeba się zbierać, bo dojdziemy.
01:03:19Coś ty zrobiło. Coś ty zrobiło. Przecież wiedziałeś, że nie dam cię łagieść. Musiałem czekać, aż tamto będzie załatwione i skończone. Rozumiesz?
01:03:46Może by już nigdy nic nie stanęło między nami.
01:03:51Pomyślemy. Świat jest tak wielki. Moglibyśmy się wcale nie spotkać.
01:04:13Ale spotkaliśmy się. Z środek się ja.
01:04:20Popatrz.
01:04:21Tych dwoje szczęśliwych to my.
01:04:30Nie ucieknie.
01:04:32Nie nadal.
01:04:40Jeż żółnie.
01:05:02KONIEC
01:05:32KONIEC
01:06:02Cóż, krew Ziębiewiczu, widać, że się nie odrodził. Od małego zaczyna się wprawiać.
01:06:10Daj Boże, nie łudź go, potem na starość będzie mu się trudniej odzwyczaić.
01:06:23Gdzie ze mną ciele wierczyn?
01:06:25Był tutaj przed chwilą.
01:06:32Gwarno tam trochę. Napijesz się?
01:06:45Wiesz, na dużo gadają na mieście o tej naszej budowie.
01:06:51Że jakąś komisję mają wyznaczyć? Że roboty wstrzymają?
01:06:56Nie poznaję Cię. Boisz się plotek.
01:07:00No pewno. Bo są szkodliwe.
01:07:03Więc trzeba się bronić.
01:07:05Co to się stało, mój drogi, że mury tak jakoś spetnie popękali?
01:07:09Dziwisz się?
01:07:11Ostrzegałem was przecież.
01:07:13Żądałem budowy napala. Żądałem odwodnienia.
01:07:16Zlekceważyliście. Nie daliście pieniędzy.
01:07:19Trzeba jednak, żeby przestali gadać.
01:07:22Musisz jakoś zalatać.
01:07:27Zalatać? Rysić?
01:07:29Rysić.
01:07:30Rys.
01:07:31No po prostu.
01:07:32Rysić.
01:07:33Rysić.
01:07:34Rysić.
01:07:35Rysić.
01:07:36Rysić.
01:07:37Rysić.
01:07:38Rysić.
01:07:39Rysić.
01:07:40Rysić.
01:07:41Rysić.
01:07:42Rysić.
01:07:43Rysić.
01:07:44Rysić.
01:07:50Rys.
01:08:03Ja jak teraz sobie patrzę na to wszystko. Jak tak oglądam...
01:08:08To myśle sobie Zeniu, że ty jesteś człowiek niedhochen.
01:08:10Ale przesadzasz ojściunku. Przesadzaj.
01:08:12Co ja mi tam będziesz opowiadał?
01:08:14Jesteś, panie, na świeczniku!
01:08:16Ach!
01:08:30Cześć, słabo, to świetnie, świetnie!
01:08:32O Jezusieczku, jakie to ślicie!
01:08:44Prawda, już tylko wykapany panicz!
01:08:48Jakie to ma oczki niebieskie!
01:08:50Takie same jak nasz pan Zenon!
01:08:52Jakie to włoski złocie!
01:08:54Ściemnieją, ściemnieją!
01:08:56Pan Zenon miał takie same!
01:08:58Jak to żyje!
01:09:06Cały dzień czekałem na ten taniec!
01:09:08A ja czekam przez cały karnaval!
01:09:10Nic tego, moi panowie!
01:09:12Ten taniec obiecałam mojemu synowie!
01:09:28Nie daj, że daj tego króla, mojego kuta!
01:09:32Ach, Elżuniu!
01:09:34No nareszcie będziesz grała odpowiednią nienkę!
01:09:38Patrz!
01:09:40Jaka ładna dziewczyna!
01:09:42A jaka pracowita, porządna
01:09:44i przywiązana do naszej rodziny!
01:09:46Pójdę po Zenona!
01:09:48Zobaczysz, jak się ucieszy!
01:09:50Zobaczysz!
01:09:52Zobaczysz!
01:09:54Śpię!
01:09:56Jak nieżywe!
01:10:00Moje byłoby takie same!
01:10:04Cały świat go nie chciał!
01:10:06Jedna matka mogła mu pomóc!
01:10:08Mogła je uratować!
01:10:10I ta je sama zmarnowała!
01:10:12Zobaczysz!
01:10:42O coś tu przyszła?
01:10:48Nie gniewaj się, Zenon.
01:10:50No jak śmiałaś?
01:10:52Pani starsza kazała mi przyjść,
01:10:55żebym tu była do dziecka.
01:10:56Przecież sama rozumiesz, że nie możesz tu być.
01:11:01Wiem, wiem.
01:11:04Może ci czego potrzeba?
01:11:05Może potrzebujesz pieniędzy?
01:11:07Nie, Zenon.
01:11:08To, coś przysłał, jeszcze nie wystarczy.
01:11:11Powinnaś być rozsądna.
01:11:13Doktor kazał ci wyjechać, żebyś się leczyła.
01:11:18Co cię to jeszcze obchodzi, Zenon?
01:11:23Nic ty nie wiesz, co jest ze mną.
01:11:28I nasze miałoby takie niebieskie oczki.
01:11:33Takie złociste włoski.
01:11:40Czemu się nie kładziesz?
01:11:48Nie chcesz mi nic powiedzieć?
01:11:54Zenon, czy ona jest naprawdę chora?
01:11:58To jest taki zły stan nerwowy.
01:12:04Apatia, depresja.
01:12:08Jakaś dziwność.
01:12:10Nie ma wątpliwości, że jest nienormalny.
01:12:14A powiedz mi,
01:12:16powiedz, czy to nie jest w związku z tamtą sprawą?
01:12:20Z jaką?
01:12:21Przerwane macierzyństwo.
01:12:23Przerwane macierzyństwo?
01:12:27Innym dziesiątki takich spraw uchodzą na sucho.
01:12:41A za mną ta jedna wlecze się bez końca.
01:12:44To jest słabość, że temu ulegam.
01:12:48Że nie potrafię otrząsnąć się.
01:12:51Nie, to nie słabość, Zenon.
01:12:55Tylko ty chcesz być lepszy niż inni.
01:12:58Jak to lepszy?
01:13:00Od kogo lepszy?
01:13:03Czy może dlatego, że ja jestem tu z tobą,
01:13:05a ona jest tam sama?
01:13:06Więc ona aż tak weszła w nasze życie.
01:13:13Ale przecież to nie może tak być,
01:13:15aby z jej losem sprzęgło się całe nasze życie
01:13:19i cały nasz spokój.
01:13:23Przecież mamy dziecko.
01:13:36No co, nie jestem damą?
01:13:51Pewnie, pewnie.
01:13:53Ale czy to nie szkoda tyle pieniędzy wydawać?
01:13:56Byłam dla niego za prosta.
01:14:10A co to ja jestem gorszego?
01:14:19Pano Justynku!
01:14:22Pano Justynku!
01:14:26Dobrze, że pan przyszedł.
01:14:35Znowu ją napadło.
01:14:36Płacze.
01:14:37A doktor był?
01:14:39Ucieka od doktora.
01:14:40Nie chcę z nim mówić.
01:14:41Nakupiła sobie różnych rzeczy.
01:14:43Pantofle, kapelusze, pończochy
01:14:44i odchodził od lustra.
01:14:46A borbocki Franek przychodzi?
01:14:48Że też ma cierpliwość.
01:14:51Uważajcie tylko na nią,
01:14:52żeby jej niczego nie brakło.
01:14:53Zrobiłaś wtedy, co sama chciałaś.
01:14:58Przecież mogłaś mieć dziecko.
01:15:00Byłbym cię bez pomocy nie zostawił.
01:15:03Aleś mi dał pieniądze na to,
01:15:06żebym go nie miała.
01:15:08A co miałem robić, Justyn?
01:15:10Miałem ci nie dać?
01:15:12Naturalnie, żeś mógł nie dać.
01:15:15Miałeś się żenić,
01:15:16to dałeś,
01:15:18żeby się mnie pozbyć.
01:15:19Nikt go nie chciał.
01:15:24Nawet tyś go nie chciał.
01:15:26To gdzieś miało wrócić
01:15:28za swoim ratunkiem.
01:15:30We mnie jednej miało swój spówek.
01:15:34I ja się go wyrzekłam.
01:15:43Justyno.
01:15:44A może ty mnie jeszcze kochasz?
01:15:52Nie.
01:15:53Już cię dawno nie kocham.
01:15:57A i to, co było,
01:15:59to mi się dziś wydaje jakby
01:16:00nieprawda.
01:16:01Czy ty się mnie nie boisz,
01:16:07mój drogi?
01:16:11Ani chwili byś tu nie był,
01:16:13gdybyś wiedział,
01:16:15co ja mam na myśli.
01:16:19No to powiedz,
01:16:21niech wiem.
01:16:24Często myślę,
01:16:26żeby tobie co złego zrobić.
01:16:29Tobie albo jej.
01:16:34Takie to we mnie siedzi zło
01:16:36i tak mnie dusi.
01:16:41Widzę, że teraz
01:16:42to nie to, co dawno.
01:16:44Przez te ściany
01:16:45nic do pani nie dochodzi.
01:16:47O czym pan mówi?
01:16:49Ano, słychać,
01:16:51że jak ta komisja zjedzie,
01:16:53to tych domów nie dokonie.
01:16:54I że się może wszystko zawalić.
01:16:57Zawalić?
01:16:59Różnie mówią,
01:17:00że pieniądze do kieszeni
01:17:01szły zamiast na budowę,
01:17:03a że i pan inżynier
01:17:03za mało na to uważał.
01:17:07Pani tyle dobrego
01:17:08dla mnie zrobiła.
01:17:10Przyszedłem ostrzec,
01:17:11bo to niektórzy
01:17:12i na pana inżyniera
01:17:13się odgrażają,
01:17:15żeby jakiegoś
01:17:15nieszczęścia nie było.
01:17:29i na pana wierdzał.
01:17:31Ale gdzie ta?
01:17:36Przewodniczący.
01:18:06Przewodniczący.
01:18:08Przewodniczący.
01:18:10Przewodniczący.
01:18:12Co tu robisz, Jestynko?
01:18:14Dlaczego to nie moje żyje, tylko jej?
01:18:18Dlaczego ona weszła między nas?
01:18:36Jak to? Więc teraz chcecie wszystko zwalić na mnie?
01:18:43A kto budował? Kto był prezesem towarzystwa?
01:18:46Ja? To utopił kapitały w bagnach Trzewskiego.
01:18:49Wasze złodziejskie machinacje prowadziliście poza moimi plecami.
01:18:52A pan prezes legalizował to wszystko swoim podpisem?
01:18:56Wierzyłem w waszą uczciwość.
01:18:58Bobel to najlatwiejsza obrona.
01:19:01Ma pan prezes teraz okazję do uczciwej samodzielności.
01:19:09Być może, że dzisiejsza konferencja w salonach pana prezesa będzie prowadzona uczciwie, ale już beze mnie.
01:19:15Beze mnie.
01:19:16Dźwignę.
01:19:17Dźwignę się jeszcze z tego bagna, w którym pogrążyliście mnie i moją sprawę.
01:19:27Czy pani u siebie?
01:19:31Pani wyjechała z domu.
01:19:33Jak to dokąd?
01:19:35Nie wiem. Pani wyjechała z dzieckiem.
01:19:38Jeszcze przed południem.
01:19:44Bła bardzo zdenerwowana.
01:19:45Słyszałem, że jakaś dziewczyna chciała porwać dziecko.
01:19:48Cześć.
01:20:02DZIĘKI ZA OBSERWACIE
01:20:32DZIĘKI ZA OBSERWACIE
01:21:02Takie już mam szczęście.
01:21:05Wszystko, co robię, wygląda, jakbym popełniał jakąś zbrodnię.
01:21:12A przecież zawsze starałem się być w porządku ze sobą i z własnym sumieniem.
01:21:17Widzisz, w porządku tylko ze sobą, ale chodzi jeszcze o innych.
01:21:22A Ty, gdyś wezwała ją do siebie, wyrzekłaś się mnie.
01:21:28Robiłaś jej nadzieję.
01:21:32Co miałaś na celu?
01:21:34Wyrzekałam się Ciebie dla niej.
01:21:38Wiesz, jak cierpiałam.
01:21:39Robiłaś to wszystko, żeby być ze sobą w porządku.
01:21:44To było szaleństwo wtedy ją wzywać.
01:21:48Nie mogłam inaczej.
01:21:51A zresztą Zenonie,
01:21:53nie jest ważne, z czyjś go wynikło.
01:21:57Oczywiście, nieważne, czy chliński kradł, a mnie grozi więzienie.
01:22:09Nie miałeś nigdy dość odwagi, by się temu wszystkiemu przeciwstawić.
01:22:15Wyjeżdżam do matki.
01:22:41Szczęśliwej drogi.
01:22:47Nie myślałem nigdy, że w najgorszych chwili życia będę sam.
01:22:52Słuchaj Zenonie.
01:22:54Oj, czym nam to pomoże.
01:22:56Od niego dostanę pieniądze.
01:23:11Czy Pani dzwoniła?
01:23:26Jak tylko Pani zadzwoni, proszę natychmiast przełączyć na kantor.
01:23:29Panie Prezesie, wobec negatywnej opinii naszego rzeczoznawcy budowlanego
01:23:37i poważnych niedokładności jej buchalteryjnych
01:23:40muszeni jesteśmy zająć księgi celem przeprowadzenia ścisłej rewizji.
01:23:45Jestem bezsilny wobec rygorystycznych zarządzeń banku.
01:23:48Bezwzględne posunięcia mogą doprowadzić do ruiny.
01:23:51Ja do tego jednak nie dopuszczę.
01:23:53Szkoda, że Pan Prezes do tego jednak dopuścił.
01:23:56Przegram Panu.
01:24:20Tam czekają na Pana.
01:24:22Nie chcą odejść.
01:24:23Proszę do mnie nikogo nie wpuszczać.
01:24:24To niesłuchane, przynależą mi się pieniądze.
01:24:27Pan Prezes nikogo nie przymyje.
01:24:29Idziemy się?
01:24:30Nie chcesz z nami rozmawiać.
01:24:31Iż nie, zobaczymy się od sądzie.
01:24:33Wyjdź, wyjdź, bo za wam policję.
01:24:35Co?
01:24:36Policję!
01:24:36A co?
01:24:37Policję!
01:24:38Chodź, chodź, chodź, chodź.
01:24:38Chodź, chodź, chodź.
01:24:39Chodź, chodź, chodź.
01:24:40Chodź, chodź, chodź.
01:24:42Chodź, chodź, chodź.
01:24:43No, chodź, chodź.
01:24:44No, chodź, chodź.
01:24:45No, chodź.
01:24:46No, chodź.
01:24:47Jeszcze tu przychodzisz?
01:24:49Wstydu nie masz.
01:24:51Mam interes do mnie.
01:24:53Zakazano wpuszczać.
01:24:58Cóż to się tak boisz o mnie.
01:25:01Nie, nie, nie, nie, panie mecenasie, nie.
01:25:03Pod żadnym pozorem.
01:25:04Sprawę czechińskiego skierowałem do prokuratora.
01:25:08To nie może ujść bezkarnie.
01:25:14To moje ostatnie słowo.
01:25:22Czego?
01:25:25Cóż to, Zenon?
01:25:28Boisz się mnie?
01:25:32Co?
01:25:34Zenon.
01:25:36Co?
01:25:38Krasný?
01:25:39Aaj!
01:25:46Będź Doktorak chrz.
01:25:48Kwasy w go oblałach.
01:25:49Nie chciałbym, żeby ją pokarali.
01:26:08Nie dręczymy, Loni. To już i tak nie dojdzie do jej świadomości.
01:26:14Ona się tylko uśmiecha.
01:26:16Mam teraz bardzo trudne rzeczy do przeżycia ze sobą samą.
01:26:29Wiem już, że w życiu człowieka istnieje granica, której nie wolno bezkarnie przekroczyć.
01:26:40To mnie właśnie zgubiło.
01:26:43Ależ pomyśl, Zenonie, że zrobiłeś wszystko, co było w twojej mocy, żeś był naprawdę dobry.
01:26:52Gdybym na przykład teraz mówił, to byś tak później o mnie mówiła.
01:27:01Widzisz, to wszystko byłaby nieprawda.
01:27:04Jest się takim, jak myślą o nas ludzie, a nie jak my o sobie myślimy.
01:27:12Wszystko, co zaczął, zwróciło się przeciwko mnie.
01:27:17Nawet te domy są smutnym pomnikiem mojego życia.
01:27:21Popękane i nikomu niepotrzebne.
01:27:25Nie mów tak, Zenonie. Ty sam jeszcze ich budowę dokończysz.
01:27:31O czym mówisz?
01:27:35Co masz na myśli?
01:27:37Dostałam depreszę od ojczyma.
01:27:49Przyjeżdżam. Wszystko za nady.
01:27:52Dobie mam to do zawdzięczenia.
01:28:12A ja już przestałem wierzyć.
01:28:15Ciągle z tych domów patrzyły na mnie z wyrzutem.
01:28:18Ślepy otwory okiem.
01:28:20Zenonie.
01:28:22Lekarze mówili, że po operacji odzyskasz wzrok.
01:28:29Będziesz, idzie.
01:28:45Elżbieto.
01:28:46Elżbieto!
01:28:53Elżbieto!
01:28:54Elżbieto!
01:29:16Elżbieto!
01:29:17Elżbieto!
01:29:18Elżbieto!
01:29:19Elżbieto!
01:29:21Elżbieto!
01:29:23Elżbieto!
01:29:24Elżbieto!
01:29:26Elżbieto!
01:29:27KONIEC
Recommended
1:24:51
|
Up next
48:01
1:24:38
1:40:43
1:12:10
1:19:23
1:27:52
1:30:27
1:23:05
1:15:21
1:20:26
26:17
1:23:14
1:27:54
1:30:49
1:39:15
1:26:50
1:04:05
1:41:29
14:58
1:43:00
1:40:17
39:57
1:36:12
1:49:30
Be the first to comment