Skip to playerSkip to main content
#dailymotion #youtube #facebook #twitter #twitch #motiongraphics #deezer #tv #dlive #instagram #stream #motion #twitchstreamer #fightingmentalillness #twitchclips #twitchretweet #twitchaffiliate #twitchshare #ant #scribaland #tiktok #grecja #spotify #gelio #gry #vimeo #google #motionmate #youtuber #greekquotes
Transcript
00:00:00艢niadanie o dwunastej.
00:00:25Tu nakry艂e艣 przed kominkiem, dobrze.
00:00:29O pierwszej Maciej zaprz臋gnie cztery konie do kocza, niech czeka.
00:00:32Przed gankiem wszystko w porz膮dku, id藕.
00:00:34Pojedziesz ze mn膮 do Krzewina?
00:00:37Na spotkanie ciuci Anieli bardzo ch臋tnie.
00:00:40Nie na spotkanie, a raczej na jej z艂owienie, moja kochana siostra.
00:00:45Mimo swoich lat pi臋膰dziesi臋ciu zawsze jeszcze m艂oda, roztargniona, roztrzepana.
00:00:49Gotowa dopiero sobie na noclegu przypomnie膰, 偶e z Krzewina mia艂a zboczy膰 do Nadwi艣lan.
00:00:54Tego przecie偶 nie zrobi.
00:00:55Wiesz, kiedy ja co m贸wi臋, to tak jest, a nie inaczej.
00:00:58A d艂ugo偶 si臋 Cianiela z nami zabawi?
00:01:01Spodziewam si臋, 偶e do twojego 艣lubu.
00:01:03Do kt贸rego tylko narzeczonego nie dostaj臋.
00:01:06Z Naopolu trudno w trzech dniach przyjecha膰.
00:01:09Zapewne, zapewne.
00:01:11Nareszcie im d艂u偶ej pojedzie tym lepiej.
00:01:14Wando, co znaczy ta oboj臋tno艣膰?
00:01:16Ale偶 kochana ciociu, ja nie znam mojego szanownego narzeczonego. Nie mog臋 by膰 za tym, jak tylko ca艂kiem oboj臋t.
00:01:22Jednak idziesz za niego.
00:01:24Tak, jestem ci pos艂uszna, da艂am s艂owo.
00:01:27I nie b臋dziesz tego 偶a艂owa膰? Ja r臋cz臋.
00:01:30呕a艂owa膰 nie mo偶na tylko tego, czego si臋 pragnie.
00:01:33I czego艣 ty pragniesz?
00:01:35Niczego. Tak 藕le i tak niedobrze. Wszystko jedno.
00:01:40Tak to wszystko jedno? Wyj艣膰 za m膮偶? Czy zosta膰 wdow膮? Wszystko jedno?
00:01:45Wszystko jedno.
00:01:46呕e ci臋 wydano za starego genera艂a.
00:01:49呕e twoje z nim sze艣ciomiesi臋czne po偶ycie nie by艂o szcz臋艣liwe.
00:01:54Nie wyp艂ywa st膮d, aby i po raz drugi tak by膰 mia艂.
00:01:58A dlaczego, 偶eby nie?
00:01:59Bo genera艂 by艂 stary, a Alfred Tulski jest m艂ody.
00:02:02C贸偶 to znaczy?
00:02:04Co znaczy?
00:02:05Panna Figaszowska, co znaczy?
00:02:08Wiele znaczy i ja powiadam.
00:02:11Przytem Alfred ma reputacj臋.
00:02:13Przyjemnego i rozumnego cz艂owieka.
00:02:16Prawdziwie nie jeste艣 wdzi臋czna losowi,
00:02:18偶e ci臋 tak g艂adko z ciernistej na kwiecist膮 wyprowadzi艂 drog臋?
00:02:23Kwiecist膮? A kt贸偶 to wiedzie膰 mo偶e?
00:02:26Ja.
00:02:27A kiedy ja co powiem, to pewnie tak jest, a nie inaczej.
00:02:30Pan radca Stanu Tulski, m贸j najdawniejszy przyjaciel,
00:02:34kt贸remu wierz臋 i ufam, jak sobie samej r臋czy za gruntowne przymioty swojego synowca,
00:02:40zapisuje mu ca艂y maj膮tek, je偶eli si臋 z tob膮 o偶eni z tob膮,
00:02:44kt贸ra w tym razie staniesz si臋 sukcesark膮 moj膮.
00:02:47Bardzo jestem wdzi臋czna.
00:02:49Ale, 偶e pan Alfred jest sekretarzem ambasady w Neapolu od lat pi臋ciu,
00:02:56a ty bawisz w Nadwi艣lanach, trudno by艂o was inaczej skojarzy膰,
00:03:01jak na drodze poprzednich familijnych uk艂ad贸w.
00:03:04I to b膮d藕 przekonana do szcz臋艣cia najpewniejsza droga.
00:03:08Z romans贸w rzadko kiedy co dobrego wyniknie.
00:03:11A ta panna Figaszewska, jak j膮 widzisz, mia艂a dawnymi laty trzech konkurent贸w.
00:03:18Cztery.
00:03:19Jeden nawet utopi艂 si臋 dla mnie.
00:03:22Wielkich przymiot贸w kawaler.
00:03:25Wdowie.
00:03:27Pan Krupski.
00:03:29Krupski.
00:03:31A jak zacz臋艂a przebiera膰, przebiera膰, tak i na koszu osiad艂a.
00:03:35A ja mia艂am zawsze kawaler贸w, konkurent贸w.
00:03:40Pod dostatkiem.
00:03:42Panna Figaszewska.
00:03:44O, po pi臋tnastu.
00:03:46O, Figaszewsiu.
00:03:48I pan, 偶e po pi臋tnastu.
00:03:50Nie licz膮c rozumie si臋 pana tulskiego staro艣cica.
00:03:54R贸bwa膰 fanna swoj膮 po艅czoszk臋 nie lubi臋, kiedy kto艣 si臋 niepytany odzywa.
00:03:58Ot贸偶 moja Wanda.
00:04:00Mia艂am du偶o konkurent贸w, a jednak spu艣ci艂am si臋 na wyb贸r rodzic贸w i nigdy tego nie 偶a艂owa艂am.
00:04:07Nie w膮tpi臋, kochana ciociu.
00:04:09Dlatego wype艂niam twoj膮 wol臋, oddaj膮c r臋k臋 zupe艂nie mi nieznanemu panu Alfredowi.
00:04:16Ot贸偶 i poczta.
00:04:19No tak.
00:04:22A od Julki z Warszawy.
00:04:32Na pr臋dce pisz臋 do was, aby list m贸g艂 jeszcze dzisiejsz膮 odej艣膰 poczt膮.
00:04:39O, Jezus.
00:04:41O, ja w co?
00:04:43I aby was doszed艂 przed wizyt膮, wzgl臋dem kt贸rej trzeba, aby艣cie by艂y ostrze偶one.
00:04:49W tych dniach Alfred Tulski wr贸ci艂 z Napoli. Widzisz?
00:04:53Uk艂ady Stria przyj膮艂.
00:04:57O, powinna by艂a doda膰 艂askawie.
00:04:59Ale przecie偶 to nie on pisze, jednak pod warunkiem.
00:05:01O, i warunek coraz lepiej.
00:05:03S艂uchaj, 偶e pod warunkiem, aby pierwej Wand臋 pozna艂 osobi艣cie.
00:05:07O, podda艂am si臋 wi臋c na 艂ask臋 i nie 艂ask臋.
00:05:11Wyje偶d偶a st膮d pod przybranym nazwiskiem.
00:05:13Stara膰 si臋 b臋dzie wkra艣膰 do amazo艅skiego grodu, jak tu wasz dom zowi膮.
00:05:20Gdy mu powiedziano, 偶e to jest rzecz膮 niepodobn膮, u艣miechn膮艂 si臋 tylko dyplomata.
00:05:26Nie艂atwo daje si臋 zrazi膰.
00:05:28Opisu jego osoby nie robi膮, bo wszystkie sobie podobne.
00:05:32Powiem tylko, 偶e ma blizn臋 nad okiem.
00:05:35To znak niezawodny.
00:05:36Ca艂uj臋 was serdecznie.
00:05:38P.S. Kto艣 mi powiedzia艂, 偶e pan radca bardzo cierpi膮cy.
00:05:41Nieboga.
00:05:42P.S. Dla zaspokojenia wszelakowandy
00:05:47za艂膮czam portret jej czcigodnego narzeczonego.
00:05:50Ca艂uj臋 was.
00:05:51O, szalona Julka.
00:05:53Pi臋kna figura.
00:05:56No na Boga.
00:05:58Nie lekaj si臋, a co na pan Alfred pi臋kniejszy.
00:06:01Pozwolisz jednak, ciocia, 偶e si臋 uwa偶a膰.
00:06:03B臋d臋 jako uwolniona od danego s艂owa.
00:06:06Ale je偶eli ci si臋 podoba.
00:06:08Ach, tak, je偶eli.
00:06:10Ach, c贸偶 tam za ulewa.
00:06:12Trudno b臋dzie podobno jecha膰 do Krzewina.
00:06:15Na deszcz uwa偶a膰 nie b臋d臋.
00:06:17Patrz, ciociu.
00:06:19Kto艣 w ogrodzie schroni艂 si臋 przed deszczem pod drzewo.
00:06:23To on, pan Mofigaszewska.
00:06:26To on.
00:06:27Kto?
00:06:28Alfred, Alfred.
00:06:29Ciocia zawsze widzi we wszystkich czyhaj膮cych adorator贸w.
00:06:33Ale to on i ja opowiadam.
00:06:35I raczej jaki艣 wojskowy.
00:06:38Aha, wojskowego, wi臋c przybra艂 rol臋.
00:06:40Dobrze, dobrze.
00:06:41Zobaczy艂 nas, k艂ania si臋.
00:06:43Tak, tak.
00:06:44Alfred czy nie Alfred?
00:06:46Na deszczu go zostawi膰 nie wypada.
00:06:48I zaprosi膰 mo偶na bezpiecznie.
00:06:50Bo to jest Alfred.
00:06:51Ja n臋cz臋 w ogrodzie, w deszcze.
00:06:53W okna patrz臋.
00:06:54Dobrze, znam si臋.
00:06:57Na tym wiem, co go znasz.
00:06:59Jaki艣 pan schroni艂 si臋 w ogrodzie przed deszczem pod wielkiego kasztana.
00:07:04Id藕, pro艣 go do nas.
00:07:05Ale o艣wiadcz mu przy wst臋pie do domu, 偶e tu d艂u偶ej jak godzin臋 nikomu bawi膰 nie dozwolono.
00:07:10Na co tego ma艂a go艣cinno艣膰, a wielka niegrzeczno艣膰.
00:07:12Dobrze, dobrze.
00:07:13Id藕, zr贸b co ka偶e.
00:07:14O, wprawdzie wiecie, 偶e to bardzo 艣miesznie i dlatego s艂usznie...
00:07:18Nazwano m贸j dom amazo艅skim grodem, prawda?
00:07:21Ja wiem, wiem, co m贸wi膮 w Warszawie.
00:07:23呕e przy zwodzonym mo艣cie stoi stra偶 w kornetach.
00:07:26呕e ja przez krat臋 zagadki zadaj臋.
00:07:28Biadam 艂odzie艅cowi, je偶eli nie odgadni臋.
00:07:30Wiem, co m贸wi膮, w Warszawie si臋 艣miej膮.
00:07:33Dowoli ja z wytkni臋tej drogi nie zejd臋, p贸ki nie p贸jdziesz za Alfreda.
00:07:37Potem m贸j dom dla m臋偶czyzn zamkni臋tym pozostanie.
00:07:42I tak b臋dzie, no kiedy艣 to si臋 sko艅czy膰 musi.
00:07:53Korzystam z danego mi pozwolenia.
00:07:56Jestem Barski, kapitan artylerii.
00:08:01Jestem Kasztelanowa Zawiejska, pani Malska, moja siostrzenica, panna Figaszewska.
00:08:07Pan Barski.
00:08:10Kapitan artylerii.
00:08:13Panna Figaszewska, widzisz?
00:08:16Tu.
00:08:17Panu, widzisz tam?
00:08:19Widz臋.
00:08:21A c贸偶 tu sprowadza pana kapitana?
00:08:24Jad艂em do familii.
00:08:26Furman zajecha艂 na popas, ja tymczasem wzi膮艂em tek臋 i o艂贸wki i zaj膮艂em si臋 rysunkiem niekt贸rych widok贸w tej pi臋knej okolicy.
00:08:35I dopiero krople deszczu padaj膮c na papier rozstrzeg艂y, 偶e trzeba gdzie艣 szuka膰 schronienia.
00:08:41Musz臋 wyzna膰 z wdzi臋czno艣ci膮, 偶e w sam czas otrzyma艂em 艂askawe zaproszenie, bo przed tak mocnym deszczem jesienne li艣cie nied艂ugo os艂ania膰 mog膮.
00:08:49Przekona艂e艣 si臋 pan kapitan, 偶e niebezpiecznie zbacza膰 zbitej drogi za ujmuj膮cymi widokami.
00:08:59Przeciwnie. Nawet i niebezpiecze艅stwo, kt贸re by mi u艂atwi艂o wst臋p do jej domu by艂oby mi przyjemnym.
00:09:06A tak, wst臋p do domu.
00:09:08Dobrze udaje wojskowego, nie ma co m贸wi膰.
00:09:11Zatem pan s艂u偶ysz w wojsku.
00:09:16Jestem kapitanem.
00:09:18I dawno ju偶 pan s艂u偶ysz?
00:09:20Lat dziesi臋膰.
00:09:22I pan by艂e艣 na wojnie?
00:09:25By艂em, panie.
00:09:27A widz臋 blizn臋 nad okiem. Gdzie偶 to pan by艂e艣 ranny?
00:09:31W ma艂ej utarczce. Dra艣ni臋cie.
00:09:34Pan sekretarz? G艂adko, k艂adnie.
00:09:39Wyje偶d偶amy z domu, dlatego zastajesz nas pan przy rannym obiedzie.
00:09:44Czy nie zechcesz podzieli膰 go z nami?
00:09:46Bardzo ch臋tnie. Przechadzka i deszczowa k膮piel zaostrzy艂 apetyst.
00:09:51A wi臋c prosz臋.
00:09:57Pan nafiga szeska gdzie艣 z postem.
00:10:01Prosz臋 bardzo.
00:10:03Pan kapitan, jedziesz z Warszawy?
00:10:07Tak pani, z Warszawy.
00:10:10Mamy tam mn贸stwo znajomych.
00:10:12Nie s艂ysza艂 pan tam co nowego?
00:10:15Nic pani.
00:10:16Nic co warto by艂oby powt贸rzy膰.
00:10:19Pan kapitan, jedziesz na urlop.
00:10:25Mo偶e w zamiarze 偶enienia si臋?
00:10:28Jak to teraz moda u pan贸w kapitan贸w wojskowych?
00:10:31Nie pani.
00:10:32Dopiero drugi rok, jak obdowia艂em Bogu dzi臋ki.
00:10:35殴le si臋 wyrazi艂em co osoba.
00:10:39Nie, owszem dobrze, bo otwarcie.
00:10:42Musz臋 powiedzie膰 na uniewinnienie moich wyraz贸w, 偶e mia艂em 偶on臋 m艂od膮, pi臋kn膮, rozumn膮 i by艂aby doskona艂o艣ci膮, gdyby nie jedna wada.
00:10:52A t膮 wad膮?
00:10:54Z艂o艣膰.
00:10:55By艂a z艂a?
00:10:57Jak czysta dia艂a.
00:10:59Chcia艂em powiedzie膰, bardzo, bardzo z艂a.
00:11:04Teraz pocieszam si臋 my艣l膮, 偶e moje dwuletnie z ni膮 po偶ycie odkupi wiele z moich grzech贸w.
00:11:11A to dziwne podobie艅stwo kolei naszych los贸w.
00:11:13Ja rok temu drugi jako wdowia艂am.
00:11:17Mo偶e pan kapitan s艂u偶y艂 pod rozkazami genera艂a Malskiego?
00:11:21Jej 艣wi臋tej pami臋ci m臋偶a.
00:11:23Nie pani.
00:11:24Zna艂em go wszak偶e z widzenia.
00:11:26By艂by... by艂 doskona艂o艣ci膮, gdyby nie jedna wada.
00:11:30To jest?
00:11:31By艂 nudziarzem.
00:11:33Nad wszelki wyraz i poj臋cie moje sze艣ciomiesi臋czne z nim po偶ycie by艂o ci膮g艂膮 m臋czarni膮.
00:11:40Kt贸r膮 jednak sojdzie wynagrodzi艂 szlachetnym czynem.
00:11:44Jakim czynem?
00:11:45Swoj膮 艣mierci膮.
00:11:46Nie no, ja tak dalece.
00:11:48Przy tym przyzna膰 trzeba, 偶e umar艂 do艣膰 pr臋dko.
00:11:51A nudziarze zwykle decyduj膮 si臋 z wielk膮 trudno艣ci膮.
00:11:55Spodziewam si臋, 偶e tym razem b臋dziesz szcz臋艣liwsza.
00:12:00Pani idziesz za m膮偶?
00:12:03Tak to podobno.
00:12:05Pewnie pan kapitan znasz w Warszawie radc臋 stanu tulskiego?
00:12:11Nie, nie znam.
00:12:13A wi臋c radca stanu.
00:12:17To mi si臋 wydaje co艣 za nadto powa偶nego dla pani.
00:12:21Ostrzec przy tym musz臋, 偶e nudziarze biurowi o wiele gorsi od szeregowych.
00:12:25Za偶ywaj膮 tabak臋, nosz膮 wadowane szlafroki w kwiaty.
00:12:31Lubo i pan radca stanu nie jest nudziarzem.
00:12:35Nie o nim jednak mowa, ale o jego synowcu, Alfredzie Tulskim, sekretarzu ambasady.
00:12:42A, dyplomata.
00:12:46Dyplomata.
00:12:48Niebezpiecznie.
00:12:50A c贸偶 pan kapitan, masz przeciwko dyplomacji?
00:12:53W艂a艣ciwie nic.
00:12:55Ale jako wojskowy dusz膮 i cia艂em nie lubi臋 wybieg贸w i gmat faniny jakiego b膮d藕 one s膮 rodzaju.
00:13:01Czy tak?
00:13:03Zreszt膮 trzeba przyzna膰, 偶e w dyplomacji jest wielu ludzi honoru.
00:13:06I pan Tulski zapewne liczy si臋 do tych偶e, skoro umia艂 pozyska膰 to, czego mu niejeden zazdro艣ci膰 musi.
00:13:15A, pewnie, pewnie pan Alfred jest cz艂owiekiem honoru i, jak miarkuj臋, dowcip.
00:13:21Ale czy prace dyplomatyczne nie pozbawi艂y jego charakteru staropolskiej otwarto艣ci?
00:13:28Oto pytanie.
00:13:30Jak si臋 panu zdaje?
00:13:31Znaj膮c go dobrze i zapewne od dawna pani lepiej ode mnie odpowiedzie膰 sobie mo偶e.
00:13:38Ale ja go nie znam wcale, nigdy go nie widzia艂am do dzi艣 dnia.
00:13:42Jak to? Pani nie znasz tego, kt贸remu wi臋cej ni偶 偶ycie, bo pok贸j i szcz臋艣cie 偶ycia powierzasz?
00:13:50Ale jej krewni, jej przyjaciele znaj膮 go dobrze.
00:13:53Krewni z nim 偶y膰 nie b臋d膮.
00:13:54Tak jednak post臋powali nasi antenaci i pewnie wi臋cej by艂o dobrych ma艂偶e艅stw ni偶 teraz, panno Fiejgaszeska.
00:14:02Niech mi dziadunie i babunie przebacz膮, ale to niedobrze.
00:14:06Jest to poddawa膰 uczucia serca rachubie rozumu.
00:14:10A gdyby艣 nawet szcz臋艣cie w zwi膮zku ma艂偶e艅skim by艂o tylko iluzj膮, dlaczego偶 si臋 jej pozbawia膰 przed czasem?
00:14:17呕artuj pan sobie, 偶artuj.
00:14:21A ty nie 偶artuj臋 wcale.
00:14:23Nareszcie jej powierzchowno艣膰 mo偶e by膰 antypatyczn膮, tu偶 na ten czas.
00:14:28Mnie na przyk艂ad nos ko艅czaty, bekasi jest niezno艣ny.
00:14:34Pr臋dzej zosta艂bym kamedu艂膮 ni偶 m臋偶em ko艅czatego nosa.
00:14:38Prawda, 偶e moja 偶ona mia艂a nosek troszeczk臋 w g贸r臋, zawi贸d艂 mnie.
00:14:43Ale pomimo tego, nos ko艅czaty nigdy.
00:14:48Nie bez tego, aby艣 i pani nie mia艂a w tym wzgl臋dzie sta艂ych zasad.
00:14:52Co do nos贸w, nie mam 偶adnych.
00:14:55Panie kapitanie, uwa偶aj jednak, aby艣 nie przekona艂 mojej siostrze nic,
00:15:02偶e ma艂偶e艅stwo mi臋dzy nieznaj膮cymi si臋 dawniej jest niepodobnym.
00:15:08Dyplomata.
00:15:09No malta.
00:15:15Tym lepiej, je偶eli przekonam.
00:15:19Zatem nie radzisz mi pani i艣膰 za pana Tulskiego.
00:15:23Nie radz臋 najwyra藕niej.
00:15:26I c贸偶 pan radzisz?
00:15:28Co radz臋?
00:15:32Co radz臋?
00:15:33Chcesz pani wiedzie膰?
00:15:39Powiem szczerze, niedyplomatycznie.
00:15:41Bez d艂ugiej przemowy.
00:15:43Razem pani...
00:15:45C贸偶?
00:15:47Razem pani p贸j艣膰 za mnie.
00:15:51Co?
00:15:52Ja dziwi臋 si臋.
00:15:55Ja si臋 dziwi臋, 偶e mi ta my艣l przysz艂a tak p贸藕no.
00:15:59P贸藕no? Dobre 偶arty.
00:16:02Dlaczego 偶arty?
00:16:04Jeste艣my m艂odzi, wolni, kochamy si臋.
00:16:09Jak to kochamy si臋?
00:16:10Przepraszam, 藕le powiedzia艂em.
00:16:13Chcia艂em powiedzie膰, 偶e mo偶emy si臋 kocha膰 i by膰 szcz臋艣liwi.
00:16:16Jestem maj臋tny, nie potrzebuj臋 posagu.
00:16:19Jestem cz艂owiekiem honoru.
00:16:21To 艣wiadcz膮 moje szlify.
00:16:23Jestem dobrym.
00:16:25A honor dobrym.
00:16:27Zrobi臋, co pani ka偶esz.
00:16:29Pozostan臋 w s艂u偶bie albo j膮 porzuc臋.
00:16:30Zamieszkamy w mie艣cie albo na wsi.
00:16:33Na wsi lepiej.
00:16:35B臋dziemy razem...
00:16:37Razem...
00:16:38Kwiatki sadzi膰.
00:16:40Dobrze?
00:16:42Ja bardzo lubi臋 kwiatki.
00:16:43Na honor lubi臋.
00:16:45C贸偶 pani na to?
00:16:48Ja...
00:16:50Na to.
00:16:52呕e my艣l, aczkolwiek p贸藕no, przysz艂a rozwija si臋 nadzwyczajnie nagle.
00:16:56Zwyczajnie nagle.
00:16:59Wszystko robi臋 nagle.
00:17:01Bo id臋 za bezpo艣rednim natchnieniem.
00:17:04Jestem z tych, kt贸rzy wierz膮, 偶e opatrzno艣膰 czasem do nas przez serce przemawia.
00:17:08Ledwie ta my艣l zab艂ys艂a w mojej duszy i ju偶 siebie poj膮艂em.
00:17:12Ju偶 zrozumia艂em.
00:17:13Ju偶 wiem.
00:17:15Dlaczego ujrzawszy pani膮, wyda艂o mi si臋, 偶e j膮 znam?
00:17:18Dlaczego jej g艂os nie by艂 mi obcym?
00:17:20Dlaczego nie zaczynam ju偶 kocha膰, ale ju偶 kocha艂em od dawna?
00:17:24Nie zgadzasz si臋 pan z samym sob膮, wszak偶e dopiero powstawa艂e艣 przeciw ma艂偶e艅stwu mi臋dzy nieznaj膮cymi si臋 pierwej.
00:17:32Ale ja ju偶 nie jestem nieznajomy.
00:17:35Pani mnie widzisz, s艂uchasz, wierzysz mi.
00:17:40Tak, tak, wierzysz.
00:17:42Jestem przekonany, 偶e pani czujesz wibracj臋 tej pot臋gi, kt贸ra mnie ku niej niepoj臋tym poci膮ga sposobem.
00:17:48Ale偶 panie, prosz臋 pana.
00:17:51Tak, pani uwolnie wierzysz, 偶e to co m贸wi臋, m贸wi臋 szczerze, z g艂臋bi serca.
00:17:57A ja, mnie si臋 zdaje, 偶e mam jaki艣 艣wi臋ty obowi膮zek stan膮膰 obok niej i b艂aga膰, aby艣 mi zaufa艂a.
00:18:05Zaufa艂a.
00:18:06Wierz mi pan, 偶e im lepiej rola odegrana, tym bole艣niejsza obudza uczucie, bo nas uczy, jak ludzie dobrze udawa膰 mog膮.
00:18:14O, zaklinam ci臋, pani na Boga.
00:18:17Niedziel mojej mi艂o艣ci, wzgar膰 moj膮 otwarto艣ci膮, gniewaj si臋 za zuchwa艂e nadzieje, ale o udawanie, o nieszczero艣膰 nie oskar偶aj mnie nigdy.
00:18:28Moje post臋powanie zdaje si臋 szalonym, wiem.
00:18:31I szalonym zawsze pozostanie dla tych, co nie pojmuj膮 innej w 偶yciu przewodnie, jak zimn膮 rachub臋.
00:18:39Prawdziwie nie wiem, dlaczego s艂ucham.
00:18:41O, s艂uchaj, s艂uchaj, pani. Raz w 偶yciu poszed艂em za g艂osem rozs膮dnej niebrachuby.
00:18:48O偶eni艂em si臋 i by艂em nieszcz臋艣liwy. Wszak偶e pani to偶 sama.
00:18:52Och, gdybym m贸g艂 otworzy膰 najg艂臋bsze tajnie duszy mojej, ujrza艂aby艣 pani tyle ufno艣ci, tyle wiary, nie tylko w moje, ale w szcz臋艣cie nas obojga.
00:19:03Do艣膰 tego. P贸藕niej dowiesz si臋, pan kapitan, dlaczego s艂ucha艂am go tak cierpliwie.
00:19:11Kocham si臋 szalenie.
00:19:19Rzecz dziwna. Tu jest jaka艣 tajemnica.
00:19:31Ostrze偶enie przy wst臋pie do domu.
00:19:35Przyj臋cie tych pa艅. Przycisk, z jakie m贸wi膮 panie kapitanie.
00:19:39C贸偶 u diab艂a. Od dawna powinienem by膰 majorem.
00:19:48Gwa艂tu, co robi臋? G艂ow臋 trac臋. By艂bym si臋 pi臋knie spisa艂.
00:19:54G艂ow臋 trac臋. Kocham si臋. Kocham si臋 szalenie.
00:20:00Pannu Figaszewska.
00:20:13Dobrze. Wiele si臋 dowiedzia艂em.
00:20:22呕e by艂oby rozs膮dnie wymkn膮膰 si臋 powoli?
00:20:26No ba, c贸偶 mi zrobi膮.
00:20:32Zaj膮艂em dobr膮 pozycj膮 i na niej do upad艂ego trzyma膰 si臋 b臋d臋.
00:20:38Pani Malska albo...
00:20:42Albo niech si臋 co chce dzieje.
00:20:45No panie kapitanie, jak si臋 podoba moja siostrzenica?
00:20:56Eee...
00:20:58He?
00:21:00Jak si臋 podoba moja siostrzenica? Czemu si臋 dziwisz?
00:21:05No dziwi臋 si臋.
00:21:07Dziwi臋 si臋 jak mo偶na o to pyta膰.
00:21:10Osobliwie.
00:21:11A wi臋c?
00:21:14A wi臋c?
00:21:16C贸偶 mi powiesz?
00:21:18Mia艂asz by ta kasztelanowa by膰 dwuznacznych d膮偶no艣ci?
00:21:22Bardzo mi艂a i pi臋kna, prawda?
00:21:25Bardzo mi艂a i pi臋kna, prawda?
00:21:27A wi臋c?
00:21:29A wi臋c?
00:21:30Milczysz.
00:21:32Pope艂ni臋 zatem zdrad臋, uchyl臋 nieco zas艂ony.
00:21:35Podoba艂e艣 si臋?
00:21:37Uuu...
00:21:39Kasztelanowa.
00:21:41Pytanie teraz, czy by艂 kiedy jaki kasztelan?
00:21:43Podoba艂e艣 si臋 ile w tak kr贸tkim czasie.
00:21:46Podoba膰 si臋 mo偶na, ale...
00:21:47Gniewa si臋 na ciebie.
00:21:49Na mnie za co?
00:21:50O, jest za co, nie ma w膮tpienia.
00:21:52Ale to jako艣...
00:21:53U艣mierzy si臋 powoli.
00:21:55Gdzie familijne uk艂ady tak dalece posuni臋te?
00:21:58Nie trzeba by艂o odgrywa膰 komedii.
00:22:01I to jeszcze tak d艂ugo.
00:22:03Komedii?
00:22:05Przepraszam jej mo膰 dobrodzika, ale nie rozumiem wcale.
00:22:08O, sko艅cz臋 ju偶, panie Alfredzie, bo i ja pogniewam si臋 nareszcie.
00:22:12Alfredzie?
00:22:14Ju偶 ci.
00:22:15Z naszego przyj臋cia mog艂e艣 domy艣li膰 si臋, 偶e wiemy o wszystkim.
00:22:19A niech mnie diabli.
00:22:21Przepraszam.
00:22:22Niech zgin臋, je艣li zgaduj臋, o czym panie wiedz膮.
00:22:25O, o, o, tego za nadto.
00:22:27Wiemy, 偶e jeste艣 Alfredem Tulskim, sekretarzem ambasady, synowcem radcy stanu.
00:22:31No, teraz wyra藕nie.
00:22:32Jestem W艂adys艂aw Warski, kapitan artylerii.
00:22:36Tak?
00:22:39A za tym?
00:22:41C贸偶 za tym?
00:22:43Masz pan zegarek?
00:22:44Do us艂ug.
00:22:46Tu te偶 ju偶 jest godzina. Jak mieli艣my honor powita膰 go w naszym domu?
00:22:50A, nie idzie. Stan膮艂.
00:22:54Nikogo na czas d艂u偶szy nie przyjmujemy. Wszak偶e podobno by艂e艣 pan o tym przy wej艣ciu ostrze偶ony.
00:22:59To nie pami臋tam.
00:23:00Tylko pan Alfred Tulski jako narzeczony mojej siostrzenicy m贸g艂by tu d艂u偶ej pozosta膰.
00:23:07Teraz zaczynam rozumie膰.
00:23:10Przecie.
00:23:12A zatem, je偶eli nie jestem Alfredem Tulskim, zosta膰 tu nie mog臋.
00:23:17A nie kwadransa.
00:23:19A to za ostro.
00:23:20By膰 mo偶e.
00:23:21Ale zmi艂uj si臋 pani, taka ulewa.
00:23:23W samej rzeczy. Wielka ulewa. Na c贸偶 si臋 pan decydujesz?
00:23:28Ja si臋 decyduj臋 zosta膰.
00:23:30O, wi臋c przyznajesz?
00:23:33呕em sekretarzem.
00:23:36Dla mi艂o艣ci po艣wi臋ci膰 si臋 trzeba.
00:23:38I c贸偶, c贸偶 tam jeszcze roztrz膮sasz?
00:23:41Ale zechciej pami臋ta膰 艂askawa pani, 偶e mnie poniek膮d zmuszasz. Gwa艂townymi 艣rodkami.
00:23:47Dobrze, dobrze, koniec ko艅c贸w. Zostajesz czy nie?
00:23:50A jako W艂adys艂aw Barski nie m贸g艂bym zosta膰 偶adnym sposobem?
00:23:54Nie.
00:23:55Kilka godziny, kr贸tkich godzin.
00:23:57Nie, nie, nie.
00:23:58A co to pani szkodzi?
00:24:00Naprawd臋, co to dziwne urojenie. I tak b臋dziesz musia艂 przeprosi膰 swoj膮 narzeczow膮.
00:24:05A, o, bardzo ch臋tnie.
00:24:07A zatem?
00:24:10O, klak, ale...
00:24:12Jestem Alfredem Tulskim.
00:24:15Sekretarzem.
00:24:19Trzeba by艂o takiej ulewy, 偶eby pokona膰 g艂臋bok膮 dyplomacj臋.
00:24:26Przy tym ze mn膮 sprawa. No, wszystko w porz膮dku.
00:24:29Teraz do tamtej.
00:24:36Zaj膮艂em pozycj膮, ale za pozycj膮 Wagna.
00:24:40M贸wi臋 ugrz膮艣膰.
00:24:43Wzi膮膰 czyje nazwisko Fraszka jeszcze, ale wkrada膰 si臋 w jego prawa jako艣 nie艂adnie.
00:24:49To ju偶 nie艂adnie.
00:24:52Prawda, 偶e to sekretarz.
00:24:54Ch艂ama膰 nie umiem.
00:25:01Zapl膮cz臋 si臋 艂atwo i koniec ko艅c贸w mog膮 mi drzwi pokaza膰.
00:25:05I to bodajnie jako oszustowi.
00:25:07Ta, ta, ta, ta.
00:25:11Ta, ta, ta, ta, ta, ta, ta, ta...
00:25:13Ale...
00:25:16Z drugiej strony...
00:25:18Nie ma kto nie wa偶y.
00:25:21Zostaj臋.
00:25:22Panie Alfredzie, czyni膮c zado艣膰 woli mojej ciotki, chc臋 zapomnie膰, co w jego post臋powaniu by艂o dla mnie ubli偶aj膮cego.
00:25:37Ach, b膮d藕 pani zawsze sk艂onn膮 do przebaczania teraz i na przysz艂o艣膰.
00:25:41Ale pozwolisz pan, 偶e go na艣ladowa膰 b臋d臋 i od艂o偶臋 jeszcze stanowcze moje s艂owo do lepszego poznania si臋.
00:25:52Bardzo sprawiedliwie.
00:25:55Prosz臋.
00:26:01Teraz ju偶 pan rozumiesz zapewnie, dlaczego przy 艣niadaniu s艂ucha艂am jego o艣wiadcze艅.
00:26:07Niestety.
00:26:08Niestety?
00:26:10Wola艂bym, aby艣 mnie pani s艂ucha艂a 艂askawie z innych powod贸w, jak tylko z tych, 偶e jestem synowcem radcy stanu.
00:26:17Pan widz臋, chcesz nadal pozosta膰 w roli idealnego kapitana Barskiego i zamaskowanego Alfreda.
00:26:25Nie, pani.
00:26:26Wszelkie udawanie jest mi niemi艂ym.
00:26:28A kapitan Barski nie jest idealn膮 osob膮.
00:26:31Jest to rzeczywi艣cie m贸j najdawniejszy przyjaciel. Jego charakter pozna艂a艣 pani we mnie.
00:26:37Serce jest u niego pierwsz膮 skaz贸wk膮, za kt贸r膮 p贸藕niej post臋puje otwarcie i niezmiennie.
00:26:43Gdyby pani膮 pozna艂, pokocha艂by j膮 pewnie tak jak ja. Na pierwsze wejrzenie i na zawsze.
00:26:49Mia艂by艣 wi臋c pan rywala.
00:26:52Oby szcz臋艣liwego.
00:26:54O, ju偶 tego wcale nie rozumiem.
00:26:57Wierz臋, wierz臋. Nie mo偶esz mnie pani rozumie膰, ale chcieliby艣 przekonan膮, 偶e tylko zbieg dziwnych okoliczno艣ci czyni mnie nie zrozumia艂em.
00:27:05艢miem jednak uprasza膰 ci臋 o jedn膮 wielk膮 艂ask臋.
00:27:09Powiedz otwarcie, czy tylko dlatego, 偶e jestem tulskim uszcz臋艣liwiasz mnie dan膮 nadziej膮?
00:27:17Mo偶e i nie?
00:27:23Teraz jestem spokojny. Przynajmniej spokojniejszy. Dzi臋ki. Stokrotne dzi臋ki.
00:27:37Wi臋c wszystko w porz膮dku. Na c贸偶 by艂o tych dyplomatycznych obrot贸w?
00:27:45Zw艂aszcza ze mn膮 sprawa. Ja si臋 nie dam wywie藕膰 w pole. O nie.
00:27:51A teraz, kochany sekretarzu, siadaj. Prosz臋.
00:27:57I powiedz nam co o Warszawie. Wielkie odmiany, prawda?
00:28:02Nie wiem o 偶adnych.
00:28:04Jak to po pi臋ciu latach niebytno艣ci w Warszawie? Nie znalaz艂e艣 pan 偶adnej odmiany?
00:28:09A po pi臋ciuleciech, tak. Pi臋膰 lat nie by艂em. No dobrze.
00:28:14No zapewne wiele odmian zasta艂em, ale te mnie nie zaj臋艂y, bo mi zawsze od nich donoszono.
00:28:21A klimat?
00:28:25Klimat.
00:28:26Jak偶e si臋 teraz wydaje?
00:28:28A jak偶e si臋 ma wydawa膰?
00:28:31No to nag艂e przej艣cie.
00:28:33A, przej艣cie i nag艂e.
00:28:36Tak, grz臋zne.
00:28:38W pi臋ciuleciech mo偶na odwykn膮膰.
00:28:41Naturalnie, naturalnie i bardzo.
00:28:44A kt贸ry偶 pan wolisz?
00:28:46Kt贸ry wol臋, kt贸ry wol臋, trudno powiedzie膰. Gdzie偶 by艂em u Licha?
00:28:53Tam gor膮co.
00:28:55Tak? Jak? Tu nie ch艂odno.
00:28:59A tu cz臋sto zimno.
00:29:01Tu zimno, tam gor膮co. Grz臋zne.
00:29:06Ale偶 w samym Neapolu.
00:29:10Gor膮co. Podobno niezbyt wielkie.
00:29:14O, wcale nie. By艂em wi臋c w Neapolu. Dzi臋ki.
00:29:20A nasz kochany radca?
00:29:24Kochany. O, kochany.
00:29:28Teraz radce diabli wnosz膮.
00:29:31Bardzo cierpi膮cy.
00:29:34Bardzo. Bardzo cierpi膮cy, kochany radca.
00:29:38A c贸偶 mu takiego?
00:29:40Tak, grz臋zne. Wyra藕nie grz臋zne.
00:29:44C贸偶?
00:29:46Co艣 niby parali偶.
00:29:48O, dla Boga. Panno Fijaszewska.
00:29:50Co, nie?
00:29:52Ale ja si臋 pana pytam.
00:29:54My艣la艂y艣my, 偶e to jego zwyk艂y napad pedogry.
00:29:59W samej rzeczy. Zwyk艂y napad pedogry.
00:30:01Ale gwa艂towny.
00:30:03O, gwa艂towny.
00:30:05L臋kano si臋 z paralizowania.
00:30:07Ale ju偶 lepiej.
00:30:09Tak, lepiej.
00:30:10I b臋dzie zdrow.
00:30:11Niezawodnik bodajko.
00:30:13Pewnie 艣ci膮gn膮艂 sobie t臋 s艂abo艣膰 swoj膮 nieszcz臋sn膮 nami臋tno艣ci膮.
00:30:18Oczywi艣cie.
00:30:20Ju偶 ten radca, pijak czy karciarz.
00:30:25Jak偶e to by艂o? Powiedz nam, kochany sekretarzu, bo to nas wiele obchodzi.
00:30:30Zwyczajnie.
00:30:32Nami臋tno艣膰.
00:30:34Nami臋tno艣膰 nocy bezsennej.
00:30:37Nocy bezsennej.
00:30:39Co, nie?
00:30:40Nie, nie przecz臋, ale si臋 pytam.
00:30:43Chcia艂 zapewne 艣ledzi膰 rozw贸j jakiej艣 rzadkiej ro艣liny.
00:30:49Botanik hurtaj.
00:30:52No tak, nie inaczej.
00:30:54Panie, jak widz臋, dobrze go znacie.
00:30:56I przezi膮b.
00:30:58Jak reneta.
00:31:00Jaki艣 pan przyje偶d偶aj膮cy prosi o 艂askawe przyj臋cie i o pozwolenie zabawienia w pa艂acu.
00:31:08B贸g mu nieprawia艂 pojazdu, kt贸ry si臋 z艂ama艂 za ogrodek.
00:31:13Prosi o przyj臋cie.
00:31:16Pow贸z mu si臋 z艂ama艂.
00:31:18Pewnie jaki艣 skryty adorator mojej osoby.
00:31:21Wszystko to by膰 mo偶e.
00:31:23Adorator, nie adorator, trudno mu drzwi zamkn膮膰.
00:31:26Dlaczego nie?
00:31:28Nie mo偶e tego bra膰 za z艂e.
00:31:30Prosi膰 tego pana, ale ostrzec, 偶e d艂u偶ej tu jak godzin臋 zabawi膰 nie mo偶e.
00:31:35Ale偶 to nie grzecznie.
00:31:36Dobrze, dobrze.
00:31:37Id藕 zr贸b co karze.
00:31:41Grzecznie, niegrzecznie.
00:31:42Postanowienia zmieniam nie艂atwo.
00:31:44Panna Figaszewska.
00:31:45Pani Kasztelanowa.
00:31:56C贸偶 to za przyjemna niespodzianka.
00:32:00My艣la艂em, 偶e wchodz臋 do zupe艂nie nieznajomego domu, a ja mam szcz臋艣cie z艂o偶y膰 uszanowanie pani Kasztelanowej dobrodziejca i pani jenera艂owej Malskiej.
00:32:07Przepraszam, ale prawdziwie nie mog臋 sobie.
00:32:16Nie mia艂em honoru widzie膰 pani od balu u pani Skalskiej w dzie艅 za艣lubin jej c贸rki.
00:32:22By艂am na balu u pani Skalskiej, ale nie mog臋.
00:32:27Gra艂a艣 pani w szachy?
00:32:29Tak jest.
00:32:30Gra艂am, ale...
00:32:32Zosta艂em zwyci臋偶onym.
00:32:34Haniebnego dosta艂em mata.
00:32:36Lubo, nie jestem z najs艂abszych graczy.
00:32:40Gra艂am, wprawdzie do艣膰 szcz臋艣liwie, ale...
00:32:43Po mistrzowsku, po mistrzowsku.
00:32:46Gra艂am z kilkoma panami, ale 偶eby艣 pan by艂 w ich liczbie, tego sobie przypomnie膰 nie mog臋.
00:32:52Musz臋 si臋 wi臋c pochwali膰, by艂em tak szcz臋艣liwy tego wieczora, 偶e mog艂em poda膰 r臋k臋 pani Kasztelanowej i wyprowadzi膰 j膮 z og贸lnego zamieszania, kt贸re powsta艂o w wyniku z narobienia si臋 koni. Czy ich? Nie pomn臋.
00:33:06Ten wypadek pami臋tam i tym bardziej wstydz臋 si臋, 偶e musz臋 pana prosi膰, aby艣 dopom贸g艂 mojej pami臋ci.
00:33:13Pani Kasztelanowa zapomnia艂a wi臋c zupe艂nie Karola Skalskiego, krewnego pani Skalskiej?
00:33:20Karola...
00:33:22Pana Fikaszewska Karola!
00:33:24Tak wyznam szczerze, nie pami臋tam.
00:33:28Mi艂o by mi by艂o odnowi膰 z nim znajomo艣膰, gdybym nie by艂a na samym prawie wsiadaniu.
00:33:33Jedziemy na spotkanie mojej siostry z panem Alfredem Tulskim.
00:33:37Z panem Alfredem Tulskim?
00:33:40Masz teraz.
00:33:42A to czy... czy si臋 panowie znacie?
00:33:45Nie mam tego ukontentowania, znam tylko bardzo dobrze pana radc臋 Stanu.
00:33:49Tulskiego.
00:33:51Karaboska z tymi Tulskimi.
00:33:53Jak偶e tam idzie jego choroba?
00:33:55Choroba?
00:33:57Pan radca Zdr贸w?
00:33:59Jest teraz, no Zdr贸w jak ko艅.
00:34:01Jak to, nie chory?
00:34:03Co pan m贸wisz?
00:34:05A...
00:34:07A...
00:34:09A...
00:34:11Nie no...
00:34:13A ta...
00:34:15Rzeczy dziwna...
00:34:17Anno Fikaszewska...
00:34:19Pan i pan...
00:34:21I ten ma blizn臋 nad okiem.
00:34:23Ale c贸偶 nas to obchodzi?
00:34:24S艂uchaj...
00:34:25Jeden ma nad prawym, drugi nad lewym okiem.
00:34:27S艂uchaj...
00:34:28Czyli偶 tylko Tulskiemu wolno mie膰 blizn臋 nad okiem?
00:34:31Gdzie list?
00:34:32Julka pewnie napisa艂a nad prawym czy lewym.
00:34:34Ale po co szuka膰 Alfreda, kiedy go ju偶 mamy?
00:34:36Mamy nawet dw贸ch.
00:34:37W tym w艂a艣nie rzecz nieczysta.
00:34:39List daj list.
00:34:40O...
00:34:41Nie mam go przy sobie.
00:34:42No to...
00:34:43Chod藕, zobaczymy.
00:34:44Przekonamy si臋.
00:34:45Chod藕, chwileczk臋.
00:34:46Przepraszam pan贸w, 偶e ich samych na kr贸tk膮 chwil臋 zostawi膰 musimy.
00:34:50Zaraz s艂u偶y膰 b臋d臋.
00:34:52No chod藕cie.
00:34:53Chod藕cie.
00:34:54Panno Fikaszewska.
00:34:55Chod藕cie.
00:35:06C贸偶 to jest?
00:35:08Grz臋zny.
00:35:10Pozwolisz pan jedno zapytanie?
00:35:21Bardzo prosz臋.
00:35:23Pan jeste艣 tulski?
00:35:25Tulski.
00:35:27Alfred.
00:35:28Alfred.
00:35:29Sekretarz ambasady.
00:35:31Sekretarz.
00:35:33W Neapolu.
00:35:34W Neapolu.
00:35:35Synowiec radcy stanu?
00:35:36Synowiec radcy stanu.
00:35:38A...
00:35:39Dziwisz si臋 pan?
00:35:40Bynajmniej.
00:35:41Ciesz臋 si臋, 偶e mam sposobno艣膰 pozna膰 cz艂onka rodziny, z kt贸r膮 w bliskich pozostaj膮 stosunkach.
00:35:46A...
00:35:47Nie inaczej.
00:35:49To teraz pan zechcesz mi pozwoli膰 na par臋 s艂贸w zapytania.
00:35:58Bardzo sprawiedliwie s艂ucham.
00:35:59Pan jeste艣 Alfred Tulski.
00:36:00Tak jest.
00:36:01Sekretarz ambasady w Neapolu.
00:36:03Nie inaczej.
00:36:04Synowiec radcy stanu.
00:36:05Niezawodnie.
00:36:06A...
00:36:07Dziwisz si臋 pan?
00:36:08Bynajmniej.
00:36:09Ciesz臋 si臋, 偶e poznaj臋 cz艂onka godnej rodziny.
00:36:16Zatem dw贸ch Alfred贸w Tulskich.
00:36:18Nie.
00:36:19Kilku jeden.
00:36:20Kt贸ry z nas?
00:36:21To...
00:36:22Niezawodnie pan.
00:36:23Bez 艂apie.
00:36:24Zwracam wi臋c panu Tulstwo bez skazy i sporu.
00:36:29Dzi臋kuj臋, ale niech mi wolno b臋dzie zapyta膰 si臋, z jakich powod贸w raczy艂e艣 mnie pan zast臋powa膰.
00:36:35Chciel mi 艂askawie powiedzie膰, z kim mam honor?
00:36:40Jestem W艂adys艂aw Barski. Kapitan artylerii pozycyjnej.
00:36:45Pozycyjnej?
00:36:46Pozycyjnej.
00:36:47Zatem niby z powo艂ania zaj膮艂e艣 pan kapitan moj膮 pozycj臋.
00:36:54Nie. By艂em na ni膮 wci艣ni臋ty.
00:36:57Nie rozumiem.
00:36:58Bardzo wierz臋.
00:37:00Powiem wi臋c w kr贸tko艣ci.
00:37:09Jad臋 na urlop.
00:37:11Zaje偶d偶am na popas, nudz臋 si臋, wychodz臋 zwiedza膰 okolice, deszcz nie napada, chroni臋 si臋 pod drzewem, panie postrzegaj膮 przez okno i zapraszaj膮 do siebie.
00:37:20O, historia bardzo jasna.
00:37:21Dalej zaciemnia si臋 nieco.
00:37:23Dziwi mnie niezwyk艂e wsz臋dzie, a tym bardziej w polskim domu ostrze偶enie przy wst臋pie, 偶e d艂u偶ej jak godzin臋 zabawi膰 tu nie wolno.
00:37:31I mnie to spotka艂em.
00:37:32Wiem, wchodz臋, prezentuj臋 si臋, jestem przyj臋ty jak najgrzeczniej, jem 艣niadanie, smacznie, bardzo smacznie.
00:37:40Nie w膮tpi臋.
00:37:41Pij臋 nie藕le.
00:37:42Naturalnie.
00:37:43Towarzystwo podoba mi si臋 coraz wi臋cej.
00:37:45Nic dziwnego.
00:37:46Ale jednak w rozmowie tych pa艅, w ich u艣miechu, w spojrzeniach na siebie przeczuwam jak膮艣 tajemnic臋, kt贸rej wprawdzie zg艂臋bi膰 nie daj臋 sobie pracy.
00:37:55U偶ywa艂em natrawionej przyjemno艣ci, by艂o mi dobrze i mile bieg艂y chwile.
00:37:59Rozumiem.
00:38:00Jakie偶 jednak by艂o moje zadziwienie, kiedy znalaz艂szy si臋 sam na sam z szanown膮 pani膮 Kasztelanow膮, ona po kr贸tkim wst臋pie, wst臋pie do艣膰 uciesznym, o艣wiadcza mi, 偶e jestem Alfredem Tulskim.
00:38:14Narzeczonym pani Malskiej, 偶e si臋 wkradam do jej domu pod przybranym nazwiskiem, co obie dwie z r贸偶nych, a r贸偶nych przyczyn uwa偶aj膮 z mojej strony za niegodne post臋powanie.
00:38:24Zapieram si臋. Protestuj臋 najusilniej. Nie ma ratunku. Jeste艣 Tulskim, zostajesz. Jeste艣 Barskim lub kimkolwiek innym, b膮d藕 zdrowy. Tu pi臋kna pani, tam ulewam.
00:38:36A, wyb贸r nietrudny.
00:38:37Prawda?
00:38:38Zosta艂em wi臋c Tulskim. By艂by艣 pan zrobi艂 to samo, wyznaj szczerze.
00:38:42Bez wszelkiego wahania.
00:38:44Pomy艣la艂em sobie, co mo偶e szkodzi膰 panu Tulskiemu, 偶e si臋 schroni臋 przed ulew膮 pod jego nazwisko, niby pod parasol.
00:38:50A parasola nie by艂by odm贸wi艂.
00:38:52Bardzo si臋 ciesz臋, 偶e pan te rzeczy tak pojmujesz. Prosz臋 o r臋k臋.
00:38:57Bardzo ch臋tnie.
00:39:00Godzisz mnie pan z dyplomacj膮.
00:39:03A ja zaczynam kocha膰 artileri臋 pozycyjn膮.
00:39:06Ale koniec ko艅c贸w, bo koniec zawsze potrzebny.
00:39:13Ile zrozumia艂em pan kapitan, zosta艂e艣 upowa偶niony. Zosta膰 tu d艂u偶ej jedynie jako Alfred Tulski.
00:39:19A, tak.
00:39:20I ten warunek sine qua non nie jest dot膮d niczym usuni臋ty.
00:39:23A, nie.
00:39:24Wyp艂ywa艂oby wi臋c tego, je艣li si臋 nie myl臋, 偶e kto nie jest Tulskim...
00:39:28To sk膮d si臋 musi?
00:39:30Praw nie rozwi膮za艂e艣 pan w臋ze艂 naszych stosunk贸w.
00:39:33Dzi臋kuj臋.
00:39:34Dlatego prosi艂bym pana sekretarza, aby艣 mi jeszcze swojego nazwiska nie odbiera艂.
00:39:40Ach, nie. To by膰 nie mo偶e.
00:39:42Na par臋 godzin.
00:39:44By膰 nie mo偶e, bo na ten czas ja musia艂bym odej艣膰 bez parasola.
00:39:48Z nazwiskiem Skalskiego tracisz pan swoje inkognito.
00:39:52Za drzwiami strac臋 je jeszcze pewniej.
00:39:55Wpadniesz w ckliwe po艂o偶enie poziomego konkurenta.
00:39:58Ach, wol臋 wpa艣膰 jak wypa艣膰. Zupe艂nie.
00:40:01Gubisz si臋.
00:40:02B膮d藕 pan spokojnie, poradz臋 sobie.
00:40:04Wyrzekasz si臋 pan zatem swojego planu doskona艂ego, dyplomatycznego sposobu poznania swojej narzeczonej dok艂adnie?
00:40:11Bynajmniej. Zostan臋 jako Tulski.
00:40:15Wkr贸tce potem powiem, 偶e jestem Skalskim.
00:40:18A jak naprawd臋 Skalskiego oddali dzieci, chc膮 stan臋 si臋 zn贸w Tulskim.
00:40:27No i ja tak mog臋 zrobi膰.
00:40:29Zupe艂nie to od pa艅skiej woli zale偶y.
00:40:31Pozwol臋 sobie tylko zrobi膰 uwag臋, 偶e co innego by膰 w ko艅cu zmuszonym przyzna膰 si臋 ze swojego w艂asnego nazwiska,
00:40:36a co innego wyjawi膰 ostatecznie, 偶e si臋 nie jest tym, za kt贸rego uda膰 si臋 chciano.
00:40:42Pan sekretarz, jak widz臋, masz na wszystko gotow膮 odpowied藕.
00:40:45Spodziewam si臋.
00:40:48Dyplomata.
00:40:49Nareszcie.
00:40:50Ot贸偶 mi sz艂o, przeje偶d偶aj膮c tu pod przebranym nazwiskiem,
00:40:53nie chcia艂em ja poznawa膰 charakteru pani Malskiej.
00:40:55W kilku dniach rzecz to niepodobna.
00:40:57Lepiej w tym wzgl臋dzie spu艣ci膰 si臋 na przyjaci贸艂 albo i na los cokolwiek,
00:41:01ale chcia艂em pozna膰 jej osob臋.
00:41:03Ta mi si臋 podoba.
00:41:05Je偶eli przeci膮gam moje, jak je pan z艂o wiesz,
00:41:08inkognito,
00:41:10to dlatego, 偶e maj膮c wszelk膮 pewno艣膰...
00:41:12Wszelk膮 pewno艣膰, ale...
00:41:14Wszelk膮.
00:41:15Prosz臋 mi wierzy膰.
00:41:17Chc臋 nie tylko zabawi膰 si臋 nieco,
00:41:19ale postawi膰 si臋 zawczasu za zakresem 偶elaznego ber艂a szanownej klasztelanowej.
00:41:23G艂臋boka dyplomacja.
00:41:26Trudno mi j膮 poj膮膰.
00:41:28Bardzo 偶a艂uj臋.
00:41:30Prosz臋 siada膰.
00:41:37No panowie.
00:41:42W wiadomym im czy niewiadomym interesie musz臋 zacz膮膰 od pocz膮tku.
00:41:52Ap owo.
00:41:54A?
00:41:55S艂ucham.
00:41:56Musz臋 przed艂o偶y膰 istotny stan rzeczy.
00:42:00Status causa.
00:42:01A?
00:42:02S艂ucham z uwag膮.
00:42:04W skutek uk艂ad贸w familijnych pan Alfred Tulski,
00:42:09bawi膮cy w Neapolu od lat pi臋ciu,
00:42:12ma za艣lubi膰 moj膮 siostrzenic臋, wdow臋,
00:42:14po generale Malskim.
00:42:16艢wi臋tej pami臋ci.
00:42:23Pan Alfred?
00:42:26Nieznany osobi艣cie ani mnie, ani mojej siostrzenicy, przyby艂 do Warszawy.
00:42:30Nie poprzestaj膮c na poprzednich, finalnie zawartych umowach,
00:42:37chcia艂 jeszcze pierwiej pozna膰 swoj膮 narzeczon膮.
00:42:39A.
00:42:40A to A.
00:42:41Nic pani m贸wi艂em A, przez co chc臋 powiedzie膰, 偶e s艂ucham z wielkim udzia艂em.
00:42:45A.
00:42:46A by osi膮gn膮膰 ten sw贸j zamiar, postanowi艂 pod przybranym nazwiskiem wst膮pi膰.
00:42:52Do amazo艅skiego ogrodu.
00:42:54Co? Jak? Panno Figaszewska.
00:42:57Tak, zowi膮 w Warszawie domwa膰 pani dobrodziejki.
00:43:00Zowi膮 do艣膰 g艂upio.
00:43:01Traf na uwag臋.
00:43:02Wr贸膰my do pana Alfreda.
00:43:06Powodem jego przedsi臋wzi臋cia zdaje si臋 by膰 zamiar,
00:43:08aby w razie, gdyby mu si臋 pani Malska nie podoba艂a,
00:43:11m贸g艂 si臋 cofn膮膰 cichaczem.
00:43:12Wniosek ten przynosi zaszczyt przenikliwo艣ci pani Kasztlanowej dobrodziejki.
00:43:17Ot贸偶 dzi艣 odbieram od mojej kuzynki uwiadomienie o tym,
00:43:20a razem opis jego osoby.
00:43:22S艂uchamy ciekawie.
00:43:25W tym opisie znajduje si臋, 偶e pan Alfred ma blizn臋 nad okiem.
00:43:33A co?
00:43:35Nic pani. A. Wykrzyknik zadziwienia.
00:43:39Kreska z kropk膮.
00:43:41Kreska z kropk膮.
00:43:42Kreska.
00:43:45Kropka na dole.
00:43:46Kropka na...
00:43:47Ale panowie...
00:43:48Signum exclamationis.
00:43:50Signum exclamationis.
00:43:51Panowie Kaszeska.
00:43:54Kochana ciociu, pozw贸labym przerwa艂a t臋 scen臋.
00:43:57Wolna ci przyjmowa膰 i nie przyjmowa膰 w swoim domu.
00:43:59Kogo ci si臋 podoba?
00:44:00Dobrze.
00:44:01Ja za艣 mam prawo wyj艣膰 z ubli偶aj膮cego po艂o偶enia,
00:44:03dlatego o艣wiadczam, 偶e jakie b膮d藕 obja艣nienie nast膮pi,
00:44:06ja mam sta艂e przedsi臋wzi臋cie panu Alfredowi Tulskiemu.
00:44:09R臋ki mojej nie odda膰.
00:44:11Dobrze, dobrze.
00:44:12Czekaj, czekaj.
00:44:13Moje s艂owo oddane.
00:44:15Prosz臋 siada膰.
00:44:17Podobnego.
00:44:18No wi臋c...
00:44:20Kr贸tko m贸wi膮c, dw贸ch przyje偶d偶a i obu dw贸ch powierzchowno艣膰
00:44:23zgadza si臋 z opisem przys艂anym z Warszawy,
00:44:25st膮d tylko r贸偶nic膮,
00:44:26偶e jeden ma blizn臋 nad prawym, a drugi nad lewym okiem.
00:44:29To jest ten...
00:44:32Hikrodus.
00:44:36Herodus.
00:44:38Nie pani, m贸wi膮 po 艂acinie.
00:44:40Higrodus Hiksalta to po polsku znaczy...
00:44:43Tusenki.
00:44:45Tusenki.
00:44:47A tak jest, Tusenki.
00:44:50Pytam przy to solennie, kt贸ry z was dw贸ch jest Alfred Tulski?
00:44:54Czy pan jeste艣?
00:44:56Ja nie.
00:44:59Nie.
00:45:02I ja nie.
00:45:03Tak jak...
00:45:05Dopiero by艂o dw贸ch.
00:45:07A teraz nie ma 偶adnego, pana Fiekrzewska?
00:45:09Pozw贸l, szan贸wna pani Kasztolanowo,
00:45:12zrobi sobie uwag臋, 偶e nigdy nie o艣wiadcza艂em, 偶e si臋 Tulski mzowie.
00:45:16A pan?
00:45:17Po o艣wiadczeniu pani Malskiej musz臋 milcze膰.
00:45:22Pan...
00:45:24Pan, wprawdzie nazwa艂e艣 si臋 Skalski,
00:45:27ale jego pojawienie si臋 tutaj w艂a艣nie, kiedy oczekiwa艂y艣my pana Alfreda.
00:45:31Jego wymawianie we mnie, 偶e go znam,
00:45:34a nareszcie ta blizna nad okiem wszystko to upowa偶nia do wniosku,
00:45:37偶e mo偶esz by膰 Alfredem Tulskim.
00:45:40R贸wnie dobrze jak i ten pan.
00:45:43Przekonywasz mnie pani Kasztolanowa dobrodziejka.
00:45:46A zatem?
00:45:47Jest dw贸ch tulskich pod艂ug opisu przes艂anego z Warszawy.
00:45:50Panie...
00:45:51Albo te偶 dowodzi艂oby, 偶e jest gdzie艣 jakie艣 indywiduum,
00:45:56jad膮ce nad Wi艣lan, mokn膮ce lub zagrz臋z艂e, gdzie w ka艂u偶y,
00:45:59kt贸ra ma blizn臋 nad okiem, kt贸ra z艂owia si臋 Alfredu Tulskim.
00:46:03Jak to trzech?
00:46:05Trzech z bliznami?
00:46:06Mia艂oby si臋 tu zjawi膰 z dnia jednego?
00:46:08Jak si臋 tylko dw贸ch zjecha艂o, nie wychodzi z granic podobie艅stwa,
00:46:10aby i trzech zjecha膰 si臋 nie mog艂o.
00:46:11Racz to pani Mackawi uwzgl臋dni膰.
00:46:13Pan zanadto mowny.
00:46:14Pan zanadto milcz膮cy.
00:46:17Ale ja nie jestem osob膮, z kt贸r膮 mo偶na sobie dozwala膰 niewczesnych 偶art贸w.
00:46:20Pan do Fikaszewska, prawda?
00:46:26Odchodz臋.
00:46:28Daj臋 dziesi臋膰 minut czasu.
00:46:31Gdy wr贸c臋, spodziewam si臋, 偶e zastan臋 tu tylko pana Tulskiego.
00:46:35Albo nie zastan臋 nikogo.
00:46:37Ostrzegam przy tym, 偶e co raz postanowi臋, to tak musi by膰, a nie inaczej.
00:46:44I 偶e nie jestem sama w domu.
00:46:46Pan do Fikaszewska.
00:46:52A to samiec baba.
00:46:54Co艣?
00:46:55Co?
00:46:56Pan zostajesz?
00:46:57A, s艂ysza艂e艣 pan wyrok?
00:47:00Czy?
00:47:01Kasztelanowej.
00:47:02A pani Malskiej?
00:47:03Co?
00:47:04Co?
00:47:05Co?
00:47:06Pan zostajesz?
00:47:07A, s艂ysza艂e艣 pan wyrok?
00:47:09Czy?
00:47:10Kasztelanowej.
00:47:11A pani Malskiej?
00:47:12Co?
00:47:13Jak to pan?
00:47:14Fraszka.
00:47:15Prosz臋 na wesele.
00:47:16Ju偶 mam ochot臋 st艂ucne dyplomatyczne okulary.
00:47:22To i ja zostan臋.
00:47:23A, czemu nie?
00:47:24Pan kapitan chcesz wytrzyma膰 natarcie Amazonek i broni膰 pozycji do upad艂ego?
00:47:28Nie.
00:47:29Nie.
00:47:30Nie.
00:47:31Nie.
00:47:32Chc臋 rzecz wyja艣ni膰.
00:47:33Praw臋 powiedzie膰.
00:47:34A potem?
00:47:35Potem?
00:47:36Mo偶e dozwol膮 mi tu zosta膰.
00:47:37艢miem w膮tpi膰.
00:47:38Wtedy po偶egnam.
00:47:39A potem?
00:47:40C贸偶 u diab艂a z tym potem potem?
00:47:41Potem odjad臋 to si臋 okulary.
00:47:42Ale nie.
00:47:43Nie.
00:47:44S艂ysza艂e艣 pan.
00:47:45Ale nie.
00:47:46Chocia偶 nie.
00:47:47Ale nie.
00:47:48Nie.
00:47:49Nie.
00:47:50Nie.
00:47:51Nie.
00:47:52Nie.
00:47:53No nie.
00:47:54Nie.
00:47:55Nie.
00:47:56Nie.
00:47:57Nie.
00:47:57Panie kapitanie, pozw贸l mi m贸wi膰 otwarcie.
00:48:00Dotychczas znalezienie si臋 tu twoje by艂o rozumnym i weso艂ym.
00:48:03Nie trzeba go popsu膰 rozwi膮zaniem, kt贸re mog艂oby
00:48:06niejak膮 艣mieszno艣膰 na ciebie 艣ci膮gn膮膰.
00:48:09艢mieszno艣膰? 艢ci膮gn膮膰 na mnie?
00:48:12Ka偶dy odwr贸t przymusowy ma w sobie co艣 艣miesznego.
00:48:17Chc臋 i艣膰 naprz贸d, a id臋 wstecz.
00:48:22Jakie偶 nareszcie mo偶e by膰 po偶egnanie wasze?
00:48:25Do艣膰 niemi艂e, nawet do艣膰 kwa艣ne.
00:48:28Zwiedzione, a przy to w mi艂o艣ci w艂asnej obra偶one.
00:48:31Damy b臋d膮 niecierpliwie na drzwi spogl膮da膰,
00:48:34p贸ki si臋 za panem nie zamkn膮.
00:48:36A bohater tego quiproquo c贸偶 innego powie w艣r贸d licznych uk艂on贸w,
00:48:39jak przepraszam i przepraszam.
00:48:42Gdybym nie si臋 zdarzy艂o co艣 podobnego, oddali艂bym si臋 cichaczem.
00:48:46A z pierwszej poczty napisa艂bym list, w kt贸rym stara艂bym si臋
00:48:49jak najgrzeczniej ca艂e zdarzenie w 偶art obr贸ci膰.
00:48:52I tak cho膰by si臋 kto艣 skrzywi艂 to sam na sam.
00:48:57Niepotrzebna dyplomatyczna gmatwanina.
00:49:01Ale przy tym niech mi wolno b臋dzie zapyta膰 si臋,
00:49:04dlaczego pan tak starasz usilnie si臋 tu pozosta膰?
00:49:07Dlaczego? Dlaczego?
00:49:11Nie widzisz pan jaka ulewa?
00:49:14呕o艂nierz.
00:49:19Ulewy si臋 boi.
00:49:21Najprz贸d prosz臋 by膰 przekonany, raz na zawsze, 偶e niczego si臋 nie boj臋.
00:49:30Potem, 偶e my 偶o艂nierze, mokn膮c kiedy tego potrzeba, mamy prawo nie mokn膮膰 bez potrzeby.
00:49:37I na koniec nie chc臋 p臋dzi膰 przez wie艣 jak pies, kt贸rym 艂ogon uci臋to.
00:49:46Je偶eli o to idzie 艂atwo zaradzi膰 mog臋.
00:49:50Tam za ogrodem stoi m贸j pojazd. O, tam za drzewami.
00:49:54Ka偶 si臋 panu wyj艣膰, gdzie zechcesz?
00:49:56Dobrze. Posz艂em po niego.
00:49:59A, tymczasem damy nadejd膮.
00:50:02Przebiegniesz pan pr臋dko ten nowy kawa艂ek drogi.
00:50:05Wejd藕 nareszcie m贸j parasol i moje kalosze.
00:50:08Niech i tak b臋dzie.
00:50:11呕egnam.
00:50:12Do zobaczenia.
00:50:14Ale...
00:50:19Wszak pojazd z艂amany.
00:50:21No ale gdzie tam z艂amany?
00:50:24To by艂 fortel, aby wej艣膰 do domu Kastelanowa.
00:50:27C贸偶 co?
00:50:31艢miej臋 si臋, bo jeszcze w dzieci艅stwie widzia艂em komedi臋,
00:50:36w kt贸rej Figlarski, rywal Zacniewskiego,
00:50:40u偶ywa podobnego 艣rodka, aby wkra艣膰 si臋 do domu pani Cnotliwskiej.
00:50:45I czego艣 to dowodzi?
00:50:47呕e pomys艂 diablo nie nowy.
00:50:50Nie nowy, ale dobry.
00:50:51Dyplomacja mog艂aby si臋 zdoby膰 na co艣 lepszego.
00:50:54To najlepsze, co wjedzie do celu.
00:50:56Tak pan sekretarz m贸wisz?
00:50:58Dobrze wiedzie膰.
00:51:00呕egnam.
00:51:06C贸偶 pan tam jeszcze my艣lisz?
00:51:09Nie mog臋 sobie przypomnie膰 tytu艂u tej komedii.
00:51:12Nie pami臋tasz pan?
00:51:14Daj偶e mi pan kapitan spok贸j ze swoj膮 komedi膮.
00:51:17Figlarski do Cnotliwskiej.
00:51:25Przecie, z wielk膮 bied膮.
00:51:29Ale jak pa艅ski furman nie zechce mnie us艂ucha膰?
00:51:35Ale gdzie艣 tam zowie si臋 Grzegorz.
00:51:39To kocham Grzegorz贸w, ale w tym razie zar贸wno Grzegorz jak i Micha艂 odm贸wi膰 mo偶e.
00:51:45Poka偶esz mu pan m贸j parasol.
00:51:48Dobrze.
00:51:51Ale jak nie zechce jecha膰 zaraz wracam.
00:51:55A, jak si臋 ponowa.
00:51:57Do n贸g upada.
00:51:59S艂uga uni偶ony.
00:52:06Ach, to twardy artylerzysta pozycyjny.
00:52:09Ledwie go wyrugono.
00:52:11Ulewy si臋 l臋ka.
00:52:15Nie o ulew臋 tobie idzie.
00:52:17Wiem ja czym to pachnie.
00:52:19Ach, nie.
00:52:21Ale n贸偶 Grzegorz nie zechce.
00:52:23Zawo艂a艂em ze drzwi, mo偶e us艂yszy.
00:52:27Ach, co za deszcz, co za wichura.
00:52:30Trudno g艂ow臋 wychyli膰.
00:52:32Ale nie do艣膰 zwyci臋偶y膰.
00:52:34Trzeba umie膰 ze zwyci臋stwa skorzysta膰.
00:52:37No.
00:52:38Trzeba p贸j艣膰, nie pomo偶e.
00:52:43Diabli deszcz.
00:52:44Po kamyczkach, po gazonie jako艣 b臋dzie.
00:52:49Jest, 偶e on, owym przed dziesi臋ciu laty m艂odziuchnym oficerem,
00:53:03co ze swoim oddzia艂em sta艂 w domu mojej kuzynki, owym W艂adys艂awem,
00:53:08kt贸ry mnie tak lubi艂, kt贸rego tak kocha艂am,
00:53:11kt贸ry mnie ma艂膮 swoim kwiateczkiem nazywa艂.
00:53:14Ta pr贸ba przekona.
00:53:18Je偶eli on, to sw贸j rysunek pozna niezawodnie.
00:53:26Szcz臋艣liwej drogi.
00:53:28Wszystko najlepsze, co wjedzie do celu.
00:53:32Szak powiedzia艂 dobrze.
00:53:34Pani, czas drogi.
00:53:38Zaraz, zaraz.
00:53:40D艂u偶ej tajec nie b臋d臋.
00:53:42Zaraz, zaraz.
00:53:43C贸偶 pani膮 na moje nieszcz臋艣cie tyle zajmowa膰 mo偶e.
00:53:46Oto znaleziony dawny rysunek.
00:53:50Zdaje si臋 przedstawia膰 jakie艣 prawdziwe zdarzenie.
00:53:53Staram si臋 odgadn膮膰.
00:54:03Jaki艣 dw贸r mi臋dzy lipami.
00:54:05Jaki艣 m艂odzieniec w mundurze.
00:54:11Niesie na obu r臋kach dziewczynk臋, kt贸ra, zdaje si臋 swawol膮c,
00:54:15艂echta膰 go po twarzy p臋kiem kwiat贸w.
00:54:19No patrz pan!
00:54:21Ten rysunek...
00:54:25O Bo偶e!
00:54:27O Bo偶e!
00:54:29O Bo偶e!
00:54:30Co za wspomnienia.
00:54:32To ja rysowa艂em.
00:54:33Ten wojskowy to ja.
00:54:35A dziewczynka Wandzia, m贸j luby kwiateczek.
00:54:39Wandzio!
00:54:40To ty, luba, droga istoto.
00:54:43Ty艣 mnie nie zapomnia艂a.
00:54:45Ty艣 mnie pozna艂a.
00:54:47Ale i twoja posta膰 Bogiem si臋 艣wiadcze.
00:54:50Jak obrazek anio艂a by艂a zawsze przede mn膮.
00:54:53Wsta艅 pan, wsta艅 pan.
00:54:55Nie pan, nie pan.
00:54:57Wsta艅, prosz臋 ci臋.
00:54:59Pami臋tasz jak co dnia wstawa艂a艣, aby narwa膰 kwiatk贸w na bukiet czy wianek dla mnie?
00:55:10Pami臋tasz jak ci臋 bra艂em na konia przed siebie?
00:55:15No tak, na tego ogromnego kasztan臋.
00:55:19Pami臋tasz te d艂ugie nasze spacery?
00:55:24Sk膮d najcz臋艣ciej na twoim r臋ku.
00:55:27Wraca艂am jak tu wyrysowa艂e艣.
00:55:30Ale pami臋tam zarazem opiek臋, kt贸rej u偶ycza艂e艣 biednej sierocie przed z艂o艣liwo艣ci膮 pani Komeckiej.
00:55:36Komecka.
00:55:37Tak, Komeck膮 si臋 zwa艂a.
00:55:39I przed rozpust膮 jej synalk贸w.
00:55:42Ale jak偶e mog艂a艣 milcze膰 tak d艂ugo?
00:55:44Ja by艂bym przebi艂 dwa mury, gdybym si臋 by艂 spodziewa艂, 偶e ciebie za nimi zobacz臋.
00:55:50Ach to niedobrze.
00:55:52Powoli, powoli.
00:55:54Najprz贸d by艂am dzieckiem, kiedy odjecha艂e艣, a po wt贸re zmienili艣my si臋 oboje.
00:55:59No nareszcie w domu pani Komeckiej zwano ci臋 tylko panem oficerem, a ja W艂adys艂awem.
00:56:04Bardzo wi臋c naturalnie, 偶e ci臋 nie pozna艂am.
00:56:06A wprawdzie nied艂ugo bra艂am ci臋 za Alfreda, ale potem sama siebie zrozumie膰 nie mog艂am a偶 na koniec.
00:56:16G艂os tw贸j zapewne obudzi艂 we mnie wspomnienie tych dawnych czas贸w.
00:56:24Tak, tak, serce nie zwodzi.
00:56:27A teraz, jak dawniej, wezm臋 ci臋 na r臋ce i cho膰by ca艂y batalion kasztelanowych, figaszewskich,
00:56:35dwa bataliony sekretarzy, trzy radc贸w stanu rozbij臋, przegoni臋, po艂ami臋 i unios臋 ci臋.
00:56:42Jak swoj膮, bo ty jeste艣, bo ty b臋dziesz moj膮, tak prawda?
00:56:47Jestem, jestem, jestem i b臋d臋, ale zaklinam ci臋, unikajmy wszelkiej ostateczno艣ci.
00:56:52Szanujmy opinie 艣wiata i wzgl臋dy familijne.
00:56:56Ale jak, ale jak?
00:56:58Trzeba, aby艣 pozosta艂 jeszcze w twojej roli, p贸ki ciocia Aniela nie przyjedzie.
00:57:03Ona jedna ma w艂adz臋 nad kasztelanow膮 i poda nam r臋k臋 niezawodnie.
00:57:07Ale ten sekretarz siedzi mi na karku. Wszelkimi si艂ami stara艂 si臋 mnie wydali膰 jak najpr臋dzej.
00:57:15Trzeba koniecznie kasztelanow臋 w niepewno艣ci utrzyma膰.
00:57:20Mo偶e by w li艣cie z Warszawy par臋 s艂贸w dopisa膰?
00:57:24O, ninie, co za... Tak, tak, co za my艣l. O艂贸wka, o艂贸wka, pr臋dko, pr臋dko...
00:57:34Moja kuzynka wyrysowa艂a w li艣cie karykatur臋, niby portret mego narzeczonego.
00:57:39Dodam ogromn膮 kres臋 nad prawym okiem, a potem stara si臋 艣ci膮gn膮膰 uwag臋 kasztelanowej.
00:57:45Tak.
00:57:46Doskonale.
00:57:47Op!
00:57:48Cicho.
00:57:49Aha, wi臋c pan zosta艂e艣. Spodziewa艂am si臋 tego. Odszed艂?
00:58:04Poszed艂 do swojego z艂amanego pojazdu.
00:58:07A mo偶e jeszcze wr贸ci?
00:58:10Niezawodnie.
00:58:11Czy w samej rzeczy ma pomieszanie zmys艂贸w?
00:58:16On?
00:58:17Pokaza艂e艣 palcem na czo艂o.
00:58:21A, to ja tak czasem pocieram czo艂o z powodu blizny.
00:58:26Ach, ta blizna, ta blizna. I on ma tak偶e blizn臋.
00:58:31O, mo偶e i w samej rzeczy nie staje pi膮tej klepki. M贸wi艂 za wiele.
00:58:38O, raczej za艣mia艂o, bez nale偶nych wzgl臋d贸w.
00:58:40Z lekcewa偶eniem, nie do przebaczenia.
00:58:44I kt贸偶 on jest?
00:58:46Szkalski.
00:58:48Jednak rzecz niejasna.
00:58:51Och.
00:58:52I on ma blizn臋.
00:58:53Wszaka odszed艂.
00:58:54Ale wr贸ci.
00:58:55Nie, musz臋 si臋 z nim rozm贸wi膰 finalnie, sam na sam.
00:58:59Och, no, zrobisz jak zechcesz, kochana ciociu.
00:59:03Ale pozw贸l zwr贸ci膰 swoj膮 uwag臋, 偶e mi臋dzy naszymi portretami
00:59:08jest podobno portret dziada pana Alfreda, starosty Gr贸deckiego.
00:59:14A tak, o, to nad kominem.
00:59:16Och, mo偶e znajd膮 si臋 jakie艣 rysy familijne?
00:59:19Co robisz?
00:59:20Zobaczy膰 nie zaszkodzi. Pana Figaszewska?
00:59:29Dla Boga, nos bekasi.
00:59:34C贸偶.
00:59:35Co?
00:59:36Jest co艣.
00:59:37Ach.
00:59:38Jest co艣.
00:59:39Nos.
00:59:40Och.
00:59:41W膮tpi臋.
00:59:42Wszystko w porz膮dku.
00:59:43Co w porz膮dku?
00:59:44R贸g ma膰 pan na swoj膮 po艅czoszk臋.
00:59:46I tamten dzi艣 przyjecha艂.
00:59:49I tamten ma blizn臋.
00:59:51Ale nad lewym okiem.
00:59:52I co z tego?
00:59:53No, mo艣cia drobodziko, to wielka r贸偶nica.
00:59:55No, ja wiem, 偶e r贸偶nica tam szalona Julka zapomni膰 tak wa偶nych rzeczy.
01:00:00No, ale rysuj膮c karykatur臋 nie przypomnia艂aby pewnie charakterystycznych okular贸w.
01:00:08Okular贸w?
01:00:12Nad prawym okiem.
01:00:14Panu Figaszewska?
01:00:17C贸偶, co?
01:00:19Panie sekretarzu, przepraszam Ci臋.
01:00:25Wszystko w porz膮dku.
01:00:27Wando, to jest Tw贸j narzeczony.
01:00:29Ale co, jak ja nic nie wiem.
01:00:32Ale ja wiem, a kiedy ja co powiem, to tak jest tak nie inaczej.
01:00:35To Tw贸j narzeczony.
01:00:37Ale ja nie powiedzia艂am jeszcze.
01:00:40Ale daj偶e pok贸j, zako艅cz ju偶 raz.
01:00:43Ciocia mnie zmusza.
01:00:45Zmuszam, zmuszam.
01:00:46Ach, jak偶e i tak b臋dzie.
01:00:48O, Bogu, dzi臋ki. Wszystko w porz膮dku, Pana Figaszewska.
01:00:53No, a teraz jed藕my, nie trac膮c czasu.
01:00:55Wando, powiedzia艂, 偶e ze mn膮 Pan sekretarz zostanie z Pan膮 Figaszewsk膮, 偶eby wyprawi膰 st膮d Pana Skarskiego.
01:01:02A jak偶e go wyprawi膰?
01:01:03A powiedzie膰, mo偶e podjecha艂.
01:01:05A mnie nie wypada wyrzuca膰 kogo艣 z cudzego domu.
01:01:08Nareszcie n贸偶 odej艣膰 nie zechce.
01:01:10Na tak膮 s艂ot臋 przez okno wyrzuci膰 niegrzecznie.
01:01:14S膮 inne sposoby.
01:01:16Jeden tylko, je偶eli Pani pozwolisz.
01:01:19Zastrzel臋 go.
01:01:20O, fipa, skustwo, strzela膰.
01:01:23Pana Figaszewska, ja si臋 strzelania boj臋 ogromnie.
01:01:27Mo偶e Pan masz przy sobie co? Nabitego.
01:01:30Nie, nie, nie ma mi najmniejszej armatki.
01:01:34Ale jak mi臋dzy lud藕mi honor膮.
01:01:36O, nie, nie, nie. Cieczu, z tym nie ma co 偶artowa膰.
01:01:39Ci panowie widzie膰 si臋 nie powinni.
01:01:42No, dobrze, wobec tego bior臋 to na siebie.
01:01:44Ja sobie, ja sobie dam rad臋.
01:01:47Ale jak偶e zrobi膰?
01:01:48O, jecha膰 musz臋, koniecznie.
01:01:49Niech Pani do Brudzika nie troszczy si臋.
01:01:51Ja mog臋 towarzyszy膰 Pani Malskiej.
01:01:53O, ho, ho, ho, nie uchodzi.
01:01:55Narzeczony z narzeczon膮?
01:01:57Nie, nie, nie.
01:01:58Ale偶 kochana ciociu.
01:01:59Chcieli by膰 te偶 przekonan膮,
01:02:01偶e cho膰by mnie i kto chcia艂 wykra艣膰,
01:02:03to ja si臋 wykra艣膰 nie dam.
01:02:05Nie potrzeba mnie strzec, bo ja si臋 sama strzegam.
01:02:08No, niech偶e i tak b臋dzie, kiedy inaczej by膰 nie mo偶e.
01:02:12Ale Pana Figaszewska pojedzie z Wami.
01:02:14Na tak膮 s艂ot臋 tyle fatygi.
01:02:16Tak b臋dzie jak postanowi艂am.
01:02:18Ale偶 r贸bmy jak ciocia ka偶e,
01:02:21bo ona wie najlepiej.
01:02:24No, Pana Migaszewska pojedzie.
01:02:26Puch.
01:02:28O, przecie偶 spocz膮膰 mog臋.
01:02:33Ja tylko, ja mog艂am doj艣膰 prawdy i wydoby膰 dow贸d nie do zaprzeczenia z 偶artu Julki.
01:02:41Zadziwili si臋.
01:02:43Ja si臋 dziwi臋, ja to lubi臋.
01:02:45Nareszcie i bez tego dowodu trudno by艂o w膮tpi膰.
01:02:48To przecie cz艂owiek.
01:02:50Ugrzeczniony to wida膰 na nim polor dworski,
01:02:54a tamten gbur pan Skalski.
01:02:59Wielka figura, p贸艂m臋tka, p贸艂g艂upca.
01:03:04Bardzo przepraszam.
01:03:11Bardzo przepraszam, ale nie by艂o sposobu.
01:03:14Musia艂em wej艣膰 do jej salonu w stanie arcy nieprzyzwoitym.
01:03:17Ale trzeba tak偶e wyzna膰, 偶e my艣l nienader szcz臋艣liwa.
01:03:21艢cie偶ki zamiast wysypywa膰 偶wirem, wybija膰 glin膮.
01:03:25A jeszcze dziwniej stawia膰 mostek ze spr贸chnia艂ej brzeziny.
01:03:28Niby to ryztik pitorewski, a to jak 艂apka na kuny.
01:03:33Ale sta艂o si臋, wygl膮da mnie go dziwnie.
01:03:36Gdyby nie ogrodnik, ryztik pitorewsk, pitorewsk, szkaradziejstwo, szkaradziejstwo.
01:03:42Bardzo mi przykro, 偶e pan w moim ogrodzie dozna艂e艣 ma艂ej nieprzyjemno艣ci.
01:03:47Nieprzyjemno艣ci, prawda, ale ma艂ej, przepraszam bardzo, bo bardzo wielkiej.
01:03:52Mi艂o by mi by艂o wynagrodzi膰 panu go艣cinnym przyj臋ciem, ale niestety s膮 okoliczno艣ci.
01:03:59Wiem, wiem i aby te wszystkie okoliczno艣ci usun膮膰, o艣wiadczam pani, 偶e jestem zdecydowany 偶eni膰 si臋 z pani膮 Malsk膮.
01:04:05A?
01:04:07Tak, jestem zdecydowany.
01:04:10Za p贸藕no, bo moja siostrzenica jest ju偶 narzeczon膮.
01:04:15Wiem, wiem, jest moj膮 narzeczon膮.
01:04:19O, wyra藕nie wariat, panu Fikert, by si臋 sta艅s艂a.
01:04:23Oto jest list mego stryja.
01:04:26Ale ja nie mam honoru zna膰 stryja pana Skalskiego.
01:04:31Ale偶 przez Boga 呕ywego.
01:04:33Chciel偶e pani raz rzecz zrozumie膰 list od mego stryja, radcy Stanu Tulskiego.
01:04:38Co, co, co, co to znaczy?
01:04:40Prosz臋 czyta膰.
01:04:42Zosta艅 zreszt膮 tamty.
01:04:44Ja mi polecam, 偶e zawsze Alfred, Alfred, a to pan, pan jest Alfredem.
01:04:54I zawsze nim by艂em.
01:04:57A tamten, 偶e?
01:04:59Kapitan Barski wszak偶e na wst臋pie powiedzia艂.
01:05:02Ach, panie Alfredzie.
01:05:04Panno Fikert, ale偶 oni pojechali.
01:05:08Jak to pojechali?
01:05:09Kto, gdzie?
01:05:10Tamte z Wand膮 dla Boga.
01:05:12Wykrad艂 j膮?
01:05:13Nie, ja ich wyprawi艂am na spotkaniu mojej siostry.
01:05:16Jak偶e pani mog艂a co艣 podobnego zrobi膰?
01:05:19Jak mog艂am, jak mog艂am, jak pan mog艂e艣 narobi膰 takiego zamieszania.
01:05:26Ale biegaj偶e, biegaj.
01:05:28Mo偶e jeszcze nie odjecha膰.
01:05:30艢piesz, 偶e艣cie pan.
01:05:31艢piesz si臋.
01:05:35Ale taka wilgo膰 i przeci膮gi.
01:05:37Uuu, co za flekwastryj.
01:05:38Pana by艂by ju偶 dwa razy przez okno wyskoczy艂.
01:05:41Co to za generacja.
01:05:42I by艂by dwa razy wpad艂 w g艂oto, jak wpad艂 raz jeden jego synowiec.
01:05:46No pr臋dzej, pr臋dzej.
01:05:48A mo偶e ju偶 odjechali?
01:05:50Nie mog膮 by膰 daleko.
01:05:52Dogonisz ich pewnie za brano.
01:05:53O, o, o, nie.
01:05:55Mia艂bym jak Pudel biegn膮膰 za pojazdem i szczeka膰 jeszcze nurze.
01:05:59O, nie.
01:06:00To mog艂oby mnie okry膰 niczym niestart膮 艣mieszno艣ci膮.
01:06:02W ca艂ym dyplomatycznym 艣wiecie.
01:06:04Nie, nie.
01:06:06Nic si臋 nie sta艂o.
01:06:08Wszystko w porz膮dku.
01:06:10Jeste艣 Wa膰panna.
01:06:12Jestem.
01:06:14Nie pojechali艣cie.
01:06:15Owszem.
01:06:16Co?
01:06:17Pojechali.
01:06:18A Wa膰panna?
01:06:19Ja zosta艂am.
01:06:20Widz臋, ale dlaczego Wa膰panna zosta艂a?
01:06:23Bo miejsca dla mnie nie by艂o.
01:06:25Miejsca nie by艂o?
01:06:26W moim poczw贸rnym koczu?
01:06:28Maciej nie zapsz膮g艂.
01:06:30My艣l膮c, 偶e pani kasztelanowa Dobrodzika nie zechce jecha膰 tak wielk膮 s艂ot臋.
01:06:35Ach, g艂upiec.
01:06:36Tak jest.
01:06:37Ale jak偶e mogli pojecha膰?
01:06:39M贸w 偶ewa膰 Panna.
01:06:41Jego m贸j Dobrodziej leskawie przys艂a艂 sw贸j pojazd.
01:06:45Dobrze.
01:06:46Z...
01:06:47Z艂amany?
01:06:48Ale gdzie艣 tam z艂amany.
01:06:49A wszak, wszak m贸wi艂e艣.
01:06:50By艂 to wybieg, aby wej艣膰 do jej domu.
01:06:52Wybieg?
01:06:53Zaraz zgad艂am, zaraz powiedzia艂am, panna Figaszewska.
01:06:57Ale trzeba wyzna膰, 偶e koncept za stary.
01:07:00Ja te偶 nie rosz臋 sobie prawa do przywileju na nowe wynalazje.
01:07:03No dobrze. I dlaczego pan da艂e艣 sw贸j pojazd?
01:07:04Dlaczego, dlaczego? Aby go st膮d wyprawi膰 jak najszybciej.
01:07:07Sam nawet chodzi艂em, ale...
01:07:09Ale co to powtarza?
01:07:10Dzi艣 tych pitoresp, pitoresp...
01:07:11No tak.
01:07:12Zalewa膰 Panna mog艂a艣 jecha膰 i w poje藕dzie Pana Tulskiego.
01:07:15Za ciasny.
01:07:16Za ciasny?
01:07:17Ale na dwie osoby bardzo wygodne.
01:07:20Wielkie szcz臋艣cie.
01:07:22Kaza艂am zapi膮膰 firanki.
01:07:24Zapi膮膰 firanki.
01:07:26Coraz lepiej.
01:07:27Wszystko w porz膮dku.
01:07:29Pi臋kny porz膮dek.
01:07:30Pojad膮 jak w pude艂ku.
01:07:32Milczpa膰 Panna.
01:07:34Jak w pude艂ku feta compli, mo艣cia dobrodziejka.
01:07:37Prosz臋 a偶 Pana.
01:07:38Feta compli.
01:07:39Akceptuj臋 go jako taki, radz臋 uczyni膰 to samo.
01:07:42Inaczej 艣ci膮gniemy na siebie 艣mieszno艣膰 w ca艂ym dyplomatycznym i niedyplomatycznym 艣wiecie.
01:07:46Ale co tam 艣mieszno艣膰?
01:07:48艢mieszno艣膰 mo艣cia dobrodziejk膮. Gorsza 艣mierci.
01:07:51Ale ja da艂am s艂owo Panu Radcy.
01:07:54Z bole艣ci膮 serca musz臋 w jego i w swoim imieniu od danego s艂owa uwolni膰.
01:08:00Tego si臋 nie spodziewa艂am.
01:08:05S膮 Pani zdarzenia, kt贸rych spodziewa膰 si臋 nie mo偶na.
01:08:09I kt贸rych najbystrzejszy rozum przewidzie膰 nie mo偶e.
01:08:14Czy kto s艂ysza艂, aby dw贸ch ludzi z dw贸ch ko艅c贸w 艣wiata zjecha艂o si臋 w jednej godzinie i oba dwa z bliznami na czole?
01:08:24Tego jeszcze nikt nie widzia艂, Pan Nofigaszewska.
01:08:28Nikt nie widzia艂.
01:08:30Ot贸偶 jestem. Ot贸偶 jestem.
01:08:35Jak si臋 masz, Figa Szesiu?
01:08:39To Pan Tulski zapewne.
01:08:44Do us艂ug.
01:08:45Zaraz za wsi膮 spotka艂am Twoje dzieci. Ju偶 si臋 zupe艂nie porozumieli.
01:08:50Co za szcz臋艣cie.
01:08:51Barski przeprosi艂 Wand臋. Wanda przebaczy艂a.
01:08:55Etcetera.
01:08:56Wanda, jak偶e mog艂a艣.
01:08:58Ale偶 kochana Ciociu, wszak ja zrobi艂am, co kaza艂am.
01:09:01Pos艂usze艅stwo przek艂adne.
01:09:02Sta艂o si臋, co tu rozbiera膰.
01:09:04Po艂膮cz ich siostruni i koniec.
01:09:07Ja jestem tego zdania.
01:09:08Poczciwy sekretarz.
01:09:10Nie wahaj si臋 Pani, bo zginiemy.
01:09:12A wi臋c Pan Barski. Kapitan?
01:09:17Najdok艂adniejszy.
01:09:18Barski.
01:09:20Barski, dobry, poczciwy, kochany. Prawda, Wanda?
01:09:24Ale偶 ciociu.
01:09:26Ale偶 ciociu, ale偶 ciociu.
01:09:28No to nie, kochany, ale za to...
Be the first to comment
Add your comment

Recommended

1:41:22
Up next