- 2 days ago
Category
馃摵
TVTranscript
00:00KONIEC
00:30KONIEC
01:00KONIEC
01:02KONIEC
01:04KONIEC
01:06KONIEC
01:08KONIEC
01:10KONIEC
01:12KONIEC
01:14KONIEC
01:16KONIEC
01:18Dzie艅 dobry.
01:20Dzie艅 dobry. A, co pan?
01:22Mo偶na wej艣膰?
01:24Prosz臋, niech pan wejdzie.
01:30KONIEC
01:32KONIEC
01:34KONIEC
01:36KONIEC
01:38KONIEC
01:40KONIEC
01:42KONIEC
01:44Dzie艅 dobry. Mo偶na?
01:46A, dzie艅 dobry. Prosz臋.
01:48Wcze艣niej pan przyszed艂.
01:50Ale kawa zaraz b臋dzie.
01:52Dzi臋kuj臋. Niech pani nie patrzy, co si臋 przebior臋.
01:56Niech si臋 pan przebiera. Ja tam nieciekawa.
02:00KONIEC
02:02KONIEC
02:04KONIEC
02:06KONIEC
02:08KONIEC
02:10KONIEC
02:12KONIEC
02:14KONIEC
02:16KONIEC
02:18KONIEC
02:20KONIEC
02:22KONIEC
02:24KONIEC
02:26KONIEC
02:27Do widzenia pani. Dzi臋kuj臋. Przepraszam, 偶e tak wcze艣niej.
02:29No co tam? A kawa?
02:39B臋dzie dobrze? Zobaczymy.
02:45Dzi臋kuj臋.
02:47KONIEC
02:49KONIEC
02:51Panie 艁adny, jazda st膮d, bo z膮bki mo偶na postrada膰.
03:07Przeszkadzam panu?
03:09Juziek, pan si臋 pyta, czy nam przeszkadza.
03:13Wyt艂umacz panu, b膮d藕 grzeczny.
03:15Przeszkadza. Tu nasze wiry.
03:17A w czym panu przeszkadza, je艣li mo偶na wiedzie膰?
03:21Juziek, pan si臋 pyta, on nie rozumie.
03:23Chwileczk臋. Zaraz zrozumie.
03:25Szanowny pan b臋dzie 艂askaw by膰 nieobecnym tutaj, dzi艣, jutro i w og贸le. Tu, na placu Krasi艅skich i wsz臋dzie. A je艣li szanowny pan nie pos艂ucha, doprowadzi do pana do ci臋偶kiej rujnacji fizycznej, co boli i jest przykre.
03:43Nadto艣 wymowne, przyjacielu. Monopolista jeste艣?
03:47Juziek, to nie艂adnie. To bardzo niegrzecznie. To kosztuje.
03:53Niech pan, szanowny, zajrzy do swojej g艂贸wki i pomy艣li.
03:58To wy si臋 zastan贸wcie, co robicie.
04:00Ja si臋 nie dam zastrasza膰.
04:07Pa. Pa.
04:13Pewnie pieni臋dzy chcieli.
04:19Nie, chcieli mnie st膮d przep臋dzi膰 w ob贸zy.
04:23Ale ja si臋 nie dam, prosz臋 pana.
04:25Ja bym tam radzi艂 z nimi nie zadziera膰.
04:29Kto nie smaruje, pan rozumie.
04:33Lepiej postawi膰 im w贸dk臋 albo da膰 procent od utargu.
04:38No nie, prosz臋 pana, ja mam swoje zasady.
04:43Przepraszam, pan szanowny pisze podania?
04:47Tak, prosz臋 pana. A jaka sprawa?
04:49Mam sklepik i grozi mi egzekucja.
04:53No i ci臋偶ka sprawa, panie.
04:55Trzeba to jako艣 wstrzyma膰, napisa膰, 偶e...
04:57No sam pan b臋dzie wiedzia艂, jak napisa膰,
04:59tylko musz臋 dok艂adnie opowiedzie膰.
05:01Cho膰 pan popiwku strzeli mi ja艣niej b臋dzie w g艂owie.
05:03Jeszcze po jednym piwku, Juziu.
05:05A jasne tak.
05:07A jasne tak.
05:09Nam nam nikt nie przeszkodzi, panie.
05:11Tam nam nikt nie przeszkodzi, panie.
05:13No...
05:15Sam pan b臋dzie wiedzia艂, jak napisa膰,
05:17tylko musz臋 dok艂adnie opowiedzie膰.
05:19Cho膰 pan popiwku strzeli mi ja艣niej b臋dzie w g艂owie.
05:21Jeszcze po jednym piwku, Juziu.
05:25Jeszcze po jednym piwku, Juziu.
05:27Jeszcze po jednym piwku, Juziu.
05:29A jasne tak.
05:31A jasne tak.
05:33Tam nam nikt nie przeszkodzi, panie.
05:45Tu sobie wszystko dok艂adnie wyja艣nimy.
05:49Tak.
05:51Tak.
05:57S艂ucham pana.
05:59Chyba si臋 nie pali.
06:01Tak.
06:21A pan szanowny nic tylko pisze.
06:29I tu, i tam.
06:31Jeszcze piwkiem popija?
06:33A co to ju偶 nigdzie nie wolno pisa膰?
06:35W szalecie.
06:37Palcem po 艣cianie.
06:39Nie wypi艂e艣 piwa, Szmondaku.
06:49Widzisz bracie, same nieprzyjemno艣ci.
07:05I boli, i pisa膰 nie b臋dzie mo偶na, a wszystko przez brak grzeczno艣ci.
07:11No, jazda.
07:13I pan jest doktorem praw.
07:23I pan jest doktorem praw.
07:37To jest.
07:39Co on powiedzia艂?
07:41Odpowiada膰 g艂o艣niej.
07:43To nies艂ychane.
07:45Jestem bez pracy.
07:49Od wielu miesi臋cy jestem bez pracy.
07:51A teraz zosta艂em na patenty.
07:55To przykre, oczywi艣cie.
07:57Ale to nie pow贸d, 偶eby i pan uprawia艂 usownictwo.
08:01Skoro jest pan cz艂owiekiem wykszta艂conym, skoro jest pan prawnikiem, to wie pan r贸wnie dobrze jak ja, 偶e na to trzeba mie膰 koncesj臋, pozwolenia, trzeba op艂aca膰 艣wiadectwo.
08:13Rozkar偶a pan o nieuczciw膮 walk臋 o przemoc.
08:19A czy to, co pan uprawia, nie jest nieuczciw膮 konkurencj膮 w stosunku do tych, kt贸rzy legalnie utrzymuj膮 kancelari臋, biura adwokackie?
08:29Nie zda膰 mnie na chlebni臋, tylko na biuro, panie s臋dzio.
08:33Wybacz臋 pana, ale jest to fakt jednostkowy.
08:37I prawo, jak pan wie, nie mo偶e uwzgl臋dnia膰 osobno sytuacji ka偶dego pechowca.
08:42Ja nie jestem pechowcem, prosz臋 pana.
08:45Tak jak ja, w urz臋dzie po艣rednictwa pracy s膮 tysi膮ce, a mo偶e nawet dziesi膮tki tysi臋cy.
08:51Pan przesadza, szanowny panie.
08:53Powinienem pana skaza膰 na kilka dni aresztu.
08:57Chyba, 偶e mnie pan da s艂owo honoru, 偶e ju偶 nie wr贸ci do tej pok膮tnej pisaniny poda艅 i znajdzie sobie jakie艣 legalne zaj臋cie.
09:07S艂ucham pana.
09:09Takiego zaj臋cia szukam bezskutecznie, panie s臋dzio.
09:13A czy nie jest pan zbyt wybredny?
09:17Zapewne.
09:19Pope艂ni艂em b艂膮d, rejestruj膮c si臋 jako pracownik mys艂owy. Jako fizyczny mia艂bym wi臋ksz膮 szans臋.
09:25Jest pan wolny.
09:27Nast臋pnym.
09:29Zobaczmy.
09:47Alkohol jest?
09:49Alkoholu si臋 nie nosi, alkohol si臋 pije.
09:53Zobaczmy.
10:11Dobry wiecz贸r dla pani krabiny.
10:13Siedem groszy.
10:15Siedem groszy.
10:17Depozyt.
10:27Siedem groszy.
10:29Siedem groszy.
10:31Siedem groszy.
10:33Siedem groszy.
10:35Siedem groszy.
10:37Siedem groszy.
10:39No niech lepszy mi tu na pod艂owie.
10:41Siedem groszy.
10:43Siedem groszy.
10:45W ogrodzie saskim przyschnili majerank膮.
10:47Majeranka i szafranka.
10:49Siedem groszy.
10:51Siedem groszy.
10:53Siedem groszy.
10:55Siedem groszy.
10:57Siedem groszy.
10:59Siedem groszy.
11:01Litro te偶 tam p贸jd臋.
11:03A nie r贸b sobie ofiary, mecenas.
11:05Drug膮 艂ap臋 ci przetr膮c膮.
11:07Tam jest lepsza feragina.
11:09Doj膮 kmiot贸w nie gorzej od adwokat贸w.
11:15Potrzebuj臋 pieni臋dzy.
11:19A znasz takiego, co nie?
11:21Tego co nie?
11:32Ile?
11:34Du偶o.
11:3715 z艂otych.
11:39Nie ma艂o.
11:41Zobacz.
11:51Musia艂a go chci膰?
11:53To kupa pieni臋dzy.
11:55Masz pijawk臋 na ca艂e 偶ycie.
11:59Mam ch艂opaka.
12:01No i co z tego?
12:03Jak tylko szczeniak podro艣nie, z艂apiam go na dolinie i do mam ra艂.
12:07Do mnie m贸wisz?
12:09Nie. Do takiej jednej pani, z kt贸r膮 mam szczeniaka.
12:21Daj si臋 panowie.
12:23Daj si臋 panowie.
12:51Radz臋 ci zrobi膰 to samo.
13:07O wiele si臋 nie myl臋, masz ch臋膰, 偶ebym ci nada艂 jakie艣 zaj臋cie.
13:13No, w艂a艣nie.
13:15Pos艂uchaj, mesena.
13:17Kokos贸w ci nie obiecuj臋.
13:19Jak si臋 dobrze zakr臋cisz, ze trzy zade艂y zarobisz.
13:21Odbywa, 偶e i pi臋膰.
13:23A to ju偶 艣wi臋to, nie?
13:25Zaj臋cie pewne, spokojne, tylko wymaga czysto艣ci i porz膮dku elegancji.
13:29呕y膰 b臋dziesz jak ptak.
13:33Bez trosk na g艂owie.
13:35To co mam robi膰?
13:39No.
13:45Ogolisz si臋 jutro na g艂adko.
13:47Wiesz, buty te偶.
13:49Limon to ci zapudruje na medal.
13:51No teraz rozbieraj si臋, mecenas.
13:53Lulu.
13:55Mi臋kkie mam serce, nie?
13:57Porz膮dny z ciebie ch艂op, 膯pak.
13:59A czy偶 pan 膯pak sobie my艣li?
14:11Ju偶 cztery dni czekamy od obiecanego pi膮tku.
14:15Dobrze.
14:17A co pan Nawikcia nie pami臋ta co m贸wi艂em o mojej siostrze?
14:21Sta艂o si臋.
14:23Sta艂o si臋.
14:25Ten tramwajarz j膮 rzuci艂.
14:27My艣la艂em, 偶e z rozpaczy umrze.
14:29艁zy o takie jak groch.
14:31Tylko kochaj膮ce kobiety maj膮 takie 艂zy.
14:33A, pewnie.
14:35Wiem co艣 o tym.
14:37A nie m贸wi艂am, 偶e tak si臋 stanie?
14:39Panna Wiksia m贸wi艂a, bo panna Wiksia zna 偶ycie.
14:43Dok艂adnie wyp贸r.
14:45A tego 艂obuza to ja dostan臋.
14:49No i co z tego?
14:51Dziewczynie serca to nie uleczy.
14:53Mamka z 偶o艂nierzykami w parku.
14:55Tego tam?
15:13Mamka z 偶o艂nierzykami w parku.
15:15Tego tam?
15:17A dziecko wybieg艂o na jezdniem.
15:21On na nic nie zwa偶aj膮c skoczy艂.
15:23Dziecko uratowa艂.
15:25Ale sam wpad艂 pod aut膮.
15:27O!
15:31Dzi臋kuj臋.
15:33To jest z艂amana?
15:35Ca艂kiem.
15:37Spana to dzienny bohater.
15:47Tu nie zagl膮daj.
16:05Facet z jakiej艣 sekty.
16:07Niepij膮cy.
16:09To nie ma.
16:11Zdj臋cia.
16:13Zdj臋cia.
16:15Tego tam!
16:17Zdj臋cia.
16:19Zdj臋cia.
16:21Zdj臋cia.
16:23Tylko strasznie wysy nas, pami臋taj, 偶e nie szysz kruchy towar.
16:46Praca nie jest ci臋偶ka, maga troch臋 latania.
16:49Potem b臋dziesz w stosunki bli偶sze, zaczn膮 ci si臋 zwierza膰.
16:53Tylko pami臋taj, pierwsze przykazanie.
16:55Nie romansuj z 偶adn膮, bo stracisz wszystkie.
16:58Umiej s艂ucha膰 mecenas, to jest podstawa i cel.
17:01Ka偶da z nich prze偶ywa nieszcz臋艣liw膮 mi艂o艣膰,
17:04potrzebuje zwierza膰 si臋, a dla cz艂owieka inteligentnego jak chci,
17:07to jest ogromne pole do popisu.
17:09Czasem zreperujesz dzwonek, wywroterujesz pod艂og臋,
17:12patrzysz o okno, na to trafi si臋 znoszone ubranie,
17:16buty, nawet falto zimowe.
17:18Tylko b膮d藕 cierpliwy mecenas i umiej s艂ucha膰.
17:22Poradzisz, pochwalisz, zmartwisz si臋 jak b臋dzie trzeba.
17:25Jedna poleci si臋 drugiej.
17:27Zdj臋cia
17:3352, 53, 54, 54, 56, 57, 58, 59, 60, 61, 62, 63, 64, 65, 66, 67, 68, 69, 70.
17:45R贸dych nie bior臋.
17:51Sam kryszta艂em.
17:52Z艂贸偶aj.
17:5560, 20 i 12 z艂otych.
18:028 z艂otych.
18:1510 z艂otych.
18:25Masz swoj膮 drod臋 mecenas?
18:27A dalej staraj si臋 sami.
18:29I pami臋taj, 偶e to Cipak otworzy艂 przed swoj膮 inteligencj膮 szerokie pole.
18:34Dla Karolki bez nazwiska nie napisa艂 Pan nazwiska tej Pani?
18:55Jest nazwisko gospodyni. Zawsze tak wysy艂am.
18:58Franciszek Murek, jest co艣 dla mnie?
19:14Teraz sprawdz臋.
19:20Tak, prosz臋.
19:28Pa艅skie kwalifikacje na stanowisko naczelnika Wydzia艂u Prawnego s膮 znakomite.
19:45Wybra艂em Pana spo艣r贸d kilkuset kandydat贸w.
19:49Niezmiernie jestem wdzi臋czny Panu Prezesowi.
19:51Jak Pan wie,
19:53biuro kodyfikacji ustaw samorz膮dowych znajduje si臋 w stadium organizacji.
19:59Przed Panem szerokie pole do popisu, bo pracy huk.
20:02W艂a艣nie o czym艣 takim marzy艂em.
20:03艢wietnie.
20:05Zechce Pan tylko z艂o偶y膰 orygina艂y swoich dokument贸w i mo偶emy zaczyna膰.
20:12A tak na marginesie.
20:16Do jakich zwi膮zk贸w czy stowarzysze艅 Pan nale偶y?
20:19Do 偶adnych, Panie Prezesie.
20:22Mo偶e do jakiego stronnictwa, jakiej艣 partii?
20:25Nie, nie, nie, Panie Prezesie.
20:26Jest Pan szczery?
20:27Oczywi艣cie.
20:29Jak to mo偶liwe?
20:30Nie bierze Pan udzia艂u w 偶yciu spo艂ecznym?
20:33Pozostaje do艣膰 d艂ugo bez pracy.
20:35Czy tak?
20:37Tak rozumiem, ale...
20:39Ale to fatalne.
20:41Jak to?
20:42Nie mog臋 powierza膰 kierowniczego stanowiska komu艣, kogo nie poleca 偶adna organizacja.
20:47To ja mog臋 przyst膮pi膰 do jakiej艣 organizacji, je艣li Pan Prezes sobie tego 偶yczy.
20:56Nie w tym rzecz, co Pan opowiada.
20:59Tu chodzi o referencje.
21:01Panie Prezesie, ja b臋d臋 zawsze szczerze Panu oddany.
21:10A wierz臋, wierz臋, wierz臋.
21:13Wierz臋, ale...
21:14Ale jak ja si臋 wyt艂umacz臋 przed Rad膮?
21:18Tak powa偶ne stanowiska, a cz艂owiek polityczny i nic nie tego.
21:23Bardzo 偶a艂uj臋, Panie Doktorze.
21:26Ale...
21:28Nie mog臋 si臋 tak nara偶a膰.
21:30I tak mam do艣膰 wrog贸w.
21:36Prima harita sapego!
21:38Prima wrog贸w.
21:40Prima wrog贸w.
21:41KONIEC
22:11Prosz臋 pana, jazda na stopniach grozi 艣mierci膮 lub kalectwem.
22:15Nie szkodzi.
22:16Ale tu naprawd臋 jest du偶o miejsca.
22:18Tu te偶.
22:20Chce pan bu艂k臋?
22:22Nie, dzi臋kuj臋.
22:24Dlaczego?
22:25Czy pani nie mo偶e chwil臋 posta膰 spokojnie?
22:28Czy pan mieszka w 艢r贸dmie艣ciu?
22:31Nie, nie mieszkam w 艢r贸dmie艣ciu.
22:34Szkoda, m贸g艂by pan mieszka膰 w 艢r贸dmie艣ciu.
22:36Po co?
22:37Gdyby pan mieszka艂 w 艢r贸dmie艣ciu, jechaliby艣my razem.
22:40Ale i tak mo偶e mnie pan odprowadzi膰, gdyby pan by艂 gentlemanem.
22:44Czu艂abym si臋 bezpieczniejsza.
22:46Ze mn膮?
22:47Oczywi艣cie.
22:48Zreszt膮 m贸g艂by si臋 pan przedstawi膰.
22:51Jestem w艂贸cz臋g膮, elementem podejrzanym.
22:53To pani chyba wystarczy.
23:10O, zdecydowa艂 si臋 pan na bu艂k臋.
23:20Odwa偶na jest pani dziewczyna.
23:23Albo pani mnie bierze za kogo innego.
23:26Jestem jasnowidzem.
23:28Co wszystko o wszystkich wie.
23:30Jest pan malarzem.
23:33O, mam farb臋 pod paznokciami.
23:36O, nie, nie, nie, nie.
23:37W艂a艣nie.
23:38Zupe艂nie zapomnia艂am.
23:39Nie jest pan malarzem.
23:40Jest pan prawnikiem.
23:42No, no, no.
23:44I nawet ma pan tytu艂 doktora.
23:47Musia艂 pan zrezygnowa膰 z bardzo powa偶nego stanowiska.
23:50I kocha si臋 pan nader nieszcz臋艣liwie.
23:53Kim pani jest?
23:56Nazywam si臋 Mika.
23:59A mieszkam, o, tam ze swoj膮 przyjaci贸艂k膮.
24:03W niedziel臋 zawsze jestem w domu.
24:06Dzi臋kuj臋 za mi艂膮 rozmow臋.
24:08Do widzenia.
24:10Mieszkania 28.
24:13Do widzenia.
24:24Mieszka, na wroze!
24:37Mase na wroze!
24:39Na wroze!
24:40Na wroze!
24:42A wa艂, wroze!
24:46KONIEC
25:16KONIEC
25:18KONIEC
25:20KONIEC
25:22KONIEC
25:24Mecenas, nie przychodzi ci czasem do g艂owy, 偶e ze wzgl臋du na bezpiecze艅stwo publiczne w贸dk臋 nale偶y rozdawa膰 darmo?
25:33Ka偶de bydle otrzymuje gratis czterdziestk臋, kapuje?
25:37Jak to gratis?
25:39Ty wiesz dlaczego m贸wi膮 na mnie buchalter?
25:42Bo ja wszystko kalkuluj臋, co i ja.
25:45Co si臋 lepiej op艂aca, czy utrzymywanie tysi臋cy policjant贸w, s膮du, wi臋zie艅, czy p贸艂 litra na g艂ow臋?
25:52Popatrz, widzi, zobacz, bawi膮 si臋 jak dzieci.
26:03Teraz nie nam贸wisz ich do 偶adnej rewolucji, co?
26:06Nie wiem, nie pr贸bowa艂em.
26:07A widzisz, a powiedz po choler臋 my 偶yjemy.
26:11Czemu zamiast skoczy膰 do kr贸lowej polskich rzek, czatujemy po rynsztokach, 偶erujemy nam ch艂apy, kt贸re czasem rzuc膮 z bogatego sto艂u?
26:21Bo musimy mie膰 艂yk naszego zasranego szcz臋艣cia!
26:25To co?
26:26Faktycznie, buchalter ma recht.
26:28Jak sobie cz艂owiek potkici, od razu mu wesel臋 na duszy.
26:32Korytarz z w贸dk膮 dla bezrobotnych.
26:35Utopi膰 przynapsie ho艂ot臋.
26:37Przyjacielu, to nie jest tak, upraszczasz problematy.
26:40Pity olisz, bujek.
26:42A偶 艣mier膰 w uszy.
26:43To po co zapuszczasz grab臋 do cudzej kieszeni?
26:46呕eby zarobi膰 grosz na w贸dk臋, nie?
26:48Bo to ci臋 trzyma.
26:50Taka jest polityka.
26:52Faktycznie, planowa likwidacja ment贸w spo艂ecznych.
26:56Tylko bez polityki.
26:59Bo wrzuc臋 na zbity pysk.
27:02Ale kto tu o polityce?
27:04G艂o艣no my艣limy, jak zabezpieczy膰 drogn膮 w艂asno艣膰 prywatn膮.
27:08Bo gruba sama si臋 zabezpiecza.
27:10Nie?
27:11Tylko bez 偶art贸w.
27:12Nie prowadz臋 lokalu dla ludzi, kt贸rzy chc膮 politykowa膰.
27:16Prosz臋 o tym dobrze pami臋ta膰.
27:18Pani hrabino, matko nasza, wybacz, nie wyp臋dzaj z domu.
27:22Robaki jeste艣my, pluskwy, gnidy.
27:25Ale nie dep膰, nie dep膰, nie dep膰.
27:29Wyj艣cie go pod kran!
27:51Co艣 mi si臋 widzi, 偶e to twoje, mecenas.
27:56Wypad艂a ci z kieszeni.
27:58Tak ma na imi臋 ten golas?
28:00Stefek.
28:02Mo偶e by膰 te偶 艂adny.
28:04I 艂adny masz teraz obowi膮zki.
28:06Nie?
28:07Frajer z ciebie.
28:09Na rachunek szczona 偶yje teraz fotograf.
28:12Musisz si臋 zawsze tak u偶yna膰?
28:14Musz臋.
28:15A czemu mia艂bym si臋 nie u偶yna膰?
28:17No powie czemu?
28:18Bo jeste艣 cz艂owiek.
28:20Wyszeli艣 tak?
28:22Ja jestem cz艂owiek.
28:24He he he he he.
28:26Ja jestem.
28:28He he he he.
28:30Ci najtwek.
28:33A co to jest ten tw贸j cz艂owiek?
28:35Powiedz wyra藕nie.
28:37Co to jest?
28:38Cz艂owiek?
28:39Cz艂owiek.
28:40Jest to istota, kt贸ra ma zdolno艣膰 do abstrakcyjnego my艣lenia.
28:47I do 艣wiadomego decydowania o swoim post臋powaniu.
28:51Mecenas.
28:53Dlaczego ty lubisz puszcza膰 takie mydlane ba艅ki?
28:57W tym 艣mietniku m贸wi膰 o cz艂owiecze艅stwie?
29:00Nie rozp臋dzaj si臋 za nadto Mecenas.
29:03Radz臋 ci.
29:04Bo r膮bniesz nosem w g贸wno.
29:21Dlaczego?
29:23Cz艂owiek.
29:25Z艂owiek.
29:26Z艂owiek.
29:27Dlaczego?
29:28B臋dz!..
29:29Obieki b艂yszczk臋.
29:30Z艂owiek.
29:33Z艂owiek.
29:34Dlaczego?
29:36Z艂owiek.
29:40Z艂owiek.
29:42Z艂owiek.
29:43Z艂owiek.
29:48Tu.
29:49B臋dzie panu franio i ciep艂o teraz. Wycerowa艂am go dobrze.
30:12Dzi臋kuj臋. Pani Antosia jest dla mnie bardzo mi艂a.
30:19Pan minister jest u siebie? A bo co? Co pan tak si臋 dopytuje, panie franio?
30:25Musz臋 z nim porozmawia膰, wie pani.
30:28Nic z tego. Ja nie chc臋 straci膰 pracy, panie franio.
30:33Ja nie mog臋 wpuszcza膰 takich jak pan do pana ministra.
30:42A po imieninach pani ministrowie b臋dzie wi臋cej butelek.
30:46Dzie艅 dobry panie ministrze.
30:52Chcia艂bym z panem porozmawia膰.
30:56Przepraszam, nie rozumiem kto pan jest.
30:58Jestem cz艂owiekiem, kt贸ry wynosi 艣mieci z mieszkania pana ministra.
31:02Co? Nie znosz臋 takich 偶art贸w. Prosz臋 mnie kupi膰.
31:06Ale panie ministrze, to nie s膮 偶arty. Ja musz臋 na dwa s艂owa.
31:10Wi臋c m贸wi pan, 偶e co pan robi?
31:12Wynosz臋 艣mieci z mieszkania pana ministra.
31:15Wynosi pan i ma pan do mnie interesy.
31:18Aha, rozumiem. Prosz臋.
31:30S艂ucham. Co pan znalaz艂 w tych 艣mieciach?
31:34No, 艣mia艂o. M贸j dzielny szanta偶ysto.
31:38艢mia艂o, 艣mia艂o. Co tam wygrzewale艣?
31:41To nieporozumienie panie ministrze. Nie jestem szanta偶yst膮.
31:44Wi臋c o co panu chodzi? Czego pan w艂a艣ciwie chcesz?
31:49Chc臋 pracy panie ministrze.
31:51Pracy? Ode mnie? W jakiej pracy?
31:56A, masz pan dosy膰 wynoszenia 艣mieci.
32:01Tak, panie ministrze. Jestem doktorem praw. Nazywam si臋 Franciszek Murek. Oto moje dokumenty.
32:09Nie, nie. Dzi臋kuj臋. Wierz臋 panu.
32:14Przykro mi, doktorze Murek, ale ja nie jestem biurem zatrudnienia.
32:20Ale jest pan ministrem i mo偶e mi pan pom贸c.
32:23Jest pan tego pewien?
32:25Panie ministrze, zosta艂em zredukowany. Jestem od roku bezrobotny.
32:30Pan ministr jest cz艂owiekiem m膮drym. Znam pana ministra z jego wyst膮pie艅 i dlatego mam nadziej臋 przekona膰 pana ministra, 偶e wynoszenie 艣mieci nie jest najlepszym zaj臋ciem dla doktora praw.
32:42Przekona艂 mnie pan. Ale nic panu pom贸c nie mog臋.
32:49Chcia艂bym uzupe艂ni膰, 偶e zajmowa艂em odpowiedzialne stanowisko w administracji samorz膮dowej i nie ma 偶adnej plamy na mojej karierze prawnika.
32:59Jestem zupe艂nie bezradny.
33:05Sytuacja w kraju jest ci臋偶ka. Kryzys dopad艂 nas jak z艂y pies.
33:09Zreszt膮 nie tylko nas. Zast贸j panuje w ca艂ej Europie. Wie pan przecie偶.
33:13Tak, wiem panie ministrze, ale nie mog臋 si臋 z tym pogodzi膰. Chc臋 wierzy膰, 偶e nasze pa艅stwo jest tak urz膮dzone, 偶e ten kto otrzyma艂 cenne wykszta艂cenie b臋dzie m贸g艂 je wykorzysta膰 na moje 偶ycie.
33:23Tego samego zdania, moi drodzy. Jeste艣my pa艅stwem m艂odym, to prawda, ale pope艂niamy jednak za du偶o bl臋d贸w nad produkcj膮 inteligencji i to si臋 m艣ci.
33:34Miejmy nadziej臋, 偶e w przysz艂o艣ci to si臋 jako艣 wyreguluje.
33:38Dobrze panie ministrze, ale co zrobi膰 z tymi, co ju偶 s膮? Co teraz?
33:45呕eby pana zatrudni膰, musia艂bym kogo艣 innego zwolni膰. Odpowiada艂oby to panu?
33:50Nie s膮dz臋. Jak wi臋c pan przyjmie na razie to, co mog臋 panu zaoferowa膰, prosz臋.
33:55Dzi臋kuj臋 panie ministrze, nie przeszed艂em po wsparcie.
33:58Prosz臋 to traktowa膰 jako po偶yczk臋.
34:00Bardzo dzi臋kuj臋 panie ministrze.
34:01Chwileczk臋. Pan si臋 nazywa doktor Murek.
34:05Franciszek Murek.
34:06Tak, b臋d臋 pami臋ta艂 o panu. No c贸偶, na razie 偶ycz臋 powodzenia.
34:13Dzi臋kuj臋 panie ministrze. Do widzenia panu.
34:15Do widzenia.
34:25Dzie艅 dobry.
34:37Cze艣膰.
34:38Wojtku, przestraszy艂e艣 mnie swoim telefonem.
34:53Co si臋 sta艂o?
35:03Co艣 z mam膮?
35:04Nie.
35:07No powiedz, 偶e wreszcie.
35:10Tank mi臋dzynarodowych oszust贸w.
35:12Aresztowanie polskiego aferzysty i jego kochanki.
35:14Pi臋kna kurtyzana w roli ksi臋偶niczki.
35:16Grecki armator ofiar膮 sprytnej aferzystki.
35:19Co ty mi czytasz?
35:20Nasza Nira i pan Junoszyc okazali si臋 par膮 mi臋dzynarodowych przest臋pc贸w.
35:28Podawali si臋 za ksi臋偶臋c膮 par臋.
35:30Krasowali w Pary偶u i na rywierze.
35:33Naci膮gali zamo偶ne osoby na wielkie sumy.
35:36To niemo偶liwe, nie wierz臋.
35:38Junoszyc wpad艂 na dobre, a Nira zosta艂a zwolniona z wi臋zienia za kaucj膮.
35:45Wykupi膮 jaki艣 brazylijski plantator i wywi贸z艂 za oceanu.
35:49Nie chc臋 o tym wi臋cej s艂ysze膰.
35:55Boj臋 si臋, 偶e pismaki dopadn膮 nas jak zg艂odnia艂a sfora.
35:59Babcia Chorze艅ska zmar艂a na tak serca.
36:05To straszne.
36:09My艣l臋, 偶e to w艂a艣nie Junoszyc przyczyni艂 si臋 do bankructwa naszego ojca.
36:15Kto wie, czy i Nira nie macza艂a w tym palc贸w.
36:31Napijesz si臋 czego艣? Co by艣 chcia艂a?
36:38Czy ja mog艂abym to wzi膮膰 ze sob膮?
36:45Zdj臋cia
36:57Zdj臋cia
37:00Zdj臋cia
37:02Zdj臋cia
37:05Zdj臋cia
37:09Zdj臋cia
37:20Zdj臋cia
37:21Zdj臋cia
37:22Zdj臋cia
37:23Dobry wiecz贸r.
37:25A, to Pani. Dobry wiecz贸r.
37:28Czu艂am, 偶e Pana dzisiaj spotkam. Znowu przypadek.
37:32Idzie Pani do teatru?
37:33Pani do teatru?
37:36Nie, nie.
37:38Ciesz臋 si臋, 偶e Pana widz臋.
37:40Mia艂 mnie Pan odwiedzi膰.
37:41Wie Pani, jak to jest.
37:43Odprowadz臋 Pani膮.
37:45Dzi臋kuj臋.
37:47To mi艂e z Pana strony.
37:49Zmizernia艂 Pan.
37:51Chorowa艂 Pan?
37:52O nie, prosz臋 Pani.
37:54Nie sta膰 mnie na taki luksus.
37:56Wst膮pi Pan do mnie?
37:58Zjemy co艣 razem.
37:59Ch臋tnie. Dzi臋kuj臋 bardzo.
38:03No, jak si臋 Panu tu podoba?
38:18艁adnie.
38:21Bardzo mi艂o.
38:23Niech Pan si臋 rozgo艣ci,
38:24a ja tymczasem zrobi臋 co艣 do jedzenia.
38:27Pomog臋 Pani.
38:27O nie, dzi臋kuj臋, dzi臋kuj臋.
38:30O, a Pan sobie obejrzy moje szkity.
38:33O nie, dzi臋kuj臋.
38:33O nie, dzi臋kuj臋.
39:03Kim Pani jest?
39:22Nazywam si臋 Bo偶y艅ska.
39:23Ach, to Pani.
39:27Niedawno Pani straci艂a ojca.
39:31Tak.
39:32To by艂 bardzo dobry cz艂owiek, wsp贸艂czuj臋.
39:37Jestem siostr膮 cioteczn膮 Niry.
39:41Czy to Panna Nira Chorze艅ska poleci艂a Pani zajmowa膰 si臋 moj膮 osob膮?
39:47Nawet gdyby to by艂a pro艣ba, nie spe艂ni艂abym jej.
39:50To dlaczego Pani mnie zaprosi艂a?
39:55Koniecznie chce Pan zna膰 prawd臋?
39:59Nira jest chora, tak?
40:03Od czasu jej wyjazdu za granic臋 nie mia艂em 偶adnej wiadomo艣ci.
40:07Ona jest taka krucha.
40:09Niech Pan przestanie.
40:10Prosz臋, niech Pan czyta.
40:17Prosz臋 si臋 rozej艣膰.
40:46Prosz臋 si臋 nie zatrzymywa膰.
40:49Prosz臋 si臋 rozej艣膰.
40:50Rozej艣膰 si臋, prosz臋.
40:52Prosz臋 si臋 rozej艣膰 i prosz臋 si臋 nie zatrzymywa膰.
40:55Co Pan tu ma?
40:57Gazety?
40:58Jakie gazety prosz臋 pokaza膰.
41:00Zatrzymaj si臋!
41:14St贸j!
41:15St贸j!
41:15St贸j!
41:16St贸j!
41:35Spad藕 przyjaciele.
41:37GASIMY!
41:39GASIMY!
41:39GASIMY!
41:41GASIMY!
41:41GASIMY!
41:43Muzyka
42:12No to co, nazyjuje tu bandyta? Komunista? A mo偶e z艂odziej?
42:20Teraz sprawdzimy.
42:42Muzyka
42:52Muzyka
43:02Muzyka
43:12Muzyka
43:22Muzyka
43:34Muzyka
43:44Muzyka
43:46Muzyka
43:48Co to?
43:49O co chodzi? Kto wy jeste艣cie?
43:52Dowiesz si臋 na komisariacie. Panie dozorco, 艣wiat艂o!
43:56No?
44:00No?
44:02Ten materia艂 kupi艂em na koszul臋.
44:06Czerwon膮? Komunista psia, twoja ma.
44:10Mo偶e mi pan wymieni膰 na bia艂膮?
44:12Nie b膮d藕 bezczelny.
44:14O co panu chodzi?
44:16Niczego nie ukrad艂em.
44:18Mo偶esz to udowodni膰?
44:20On tego nie ukrad艂.
44:25Nie wtr膮ca膰, nie?
44:26B臋dziesz gada艂, to te偶 p贸jdziesz do komisariatu.
44:29Pan przodownik za du偶o sobie pozwala. Chodzi艂em do innej szko艂y.
44:33Nazwisko?
44:34Mecenas r臋ce przy sobie, panie w艂adzo.
44:37P贸jdziesz z nami.
44:38Po co?
44:39To si臋 oka偶e obywatelu.
44:41A tu nie ma obywateli.
44:43Tu s膮 bezrobotni.
44:49Ej, st贸j!
44:59Schowaj bro艅!
45:01Teraz bro艅!
45:03Bra膰 z bur偶u艅skimi pocho艂kami!
45:09Ej, st贸j!
45:10Ej, st贸j powsi膮kniesz!
45:15Grinny wydarzy艂 go tu z powrotem!
45:17Piorunem, piorunem!
45:32Ej!
45:33Przykro!
45:34Cze艣膰, pan!
45:38Cze艣膰, pan!
45:54Gdzie jest ten Mecenas?
45:56Cze艣膰!
45:57Cze艣膰!
45:58Cze艣膰!
46:27Cze艣膰!
46:28Cze艣膰!
46:29Cze艣膰!
46:30Z doctor posti na
46:56KONIEC
47:26KONIEC
47:56KONIEC
Be the first to comment