Skip to playerSkip to main content
#dailymotion #youtube #facebook #twitter #twitch #motiongraphics #deezer #tv #dlive #instagram #stream #motion #twitchstreamer #fightingmentalillness #twitchclips #twitchretweet #twitchaffiliate #twitchshare #ant #scribaland #tiktok #grecja #spotify #gelio #gry #vimeo #google #motionmate #youtuber #greekquotes
Transcript
00:00:00KONIEC
00:00:30KONIEC
00:01:00KONIEC
00:01:02KONIEC
00:01:04KONIEC
00:01:06KONIEC
00:01:08KONIEC
00:01:10Niewątpliwie nigdy nie będziemy mogli całkowicie rozwiązać zagadki życia.
00:01:18KONIEC
00:01:20Twierdzę jednak, że przyjdzie chwila, kiedy lekarz będzie panował nad śmiercią, przywracając życie choremu, nawet po ustaniu wszelkich funkcji organicznych.
00:01:36Oczywiście, o ile to nastąpiło nie na skutek ich powolnego zamarcia, lec zostało przerwane w sposób gwałtowny.
00:01:45Przytoczyłem tu kolegom kilka wypadków klinicznych potwierdzających moją tezę.
00:01:55To są żonki!
00:01:57Chimery!
00:01:58Fantazja!
00:01:59A czyż nie nazywano również fantastami wielu naszych poprzedników, których pamięć dziś czci?
00:02:08Na przykład Pastera lub Kocha.
00:02:12Słusznie! Brawo!
00:02:14Wszystkim nam powinno chodzić o jedno.
00:02:19O zwalczanie śmierci.
00:02:21Oto jest wielkie i szczytne powolanie lekarza.
00:02:25A w spełnianiu tej misji lekarz nie powinien znać granic poświęcenia.
00:02:35Oginiusz to obłęd!
00:02:38Kto wie, czy to nie są skutki tego wypadku, wie pan.
00:02:44Panie profesorze, referat pański zrobił na wszystkich ogromne wrażenie?
00:02:53Ale zdaje mi się, że kolega nie bardzo się zgadza w swoimi wywodami.
00:02:58O, teoretycznie wszystko jest możliwe.
00:03:01Zobaczymy się u Marysie, prawda?
00:03:03A tak, córka Bańska była tak uprzejmą, że zaprosiła mnie.
00:03:06Podobno na przyjęciu ma być Dębicz.
00:03:09Ten sławny śpiewa.
00:03:11O, właśnie, właśnie. Przepraszam bardzo.
00:03:13Ja mam jeszcze wizyt na mieście, więc...
00:03:16A pan profesor zapracany.
00:03:18Co robić? Obowiązki, drogi panie, obowiązek.
00:03:23Dobrze płatny obowiązek.
00:03:25Bierze Bański honoraria.
00:03:29No, niech pan pan wytchnie tylko w próbę.
00:03:34No, no.
00:03:36Jeszcze, jeszcze.
00:03:37Chwała Bogu już jest.
00:03:58Lepiej za tydzień może będzie już mu kwiat.
00:04:00Panu Bogu zapłaci.
00:04:01No, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie.
00:04:04Bez Pana to zmarnięlibyśmy zupełnie.
00:04:06Lepiej mu za to kurę kupcie, o! Bo się musi odżywiać, no.
00:04:10A jak tam sąsiad? Znalazł pracę?
00:04:12Jeszcze nie, od trzech dni nie wstaje.
00:04:14A, jak bieda wszystko, to ja pójdę do niego, no.
00:04:16Bądźcie zdrowi, bądźcie.
00:04:18Dzień dobry, kochany mój pan, dobry. No, jakżeż tam, co?
00:04:38Słyszałem, że kiepsko, pracy mi nogi, nie ma pracy.
00:04:42A i to nie jest dobrze.
00:04:44Powiedz mi pan, a kiedy pan jadł ostatni raz?
00:04:49E, co?
00:04:50Jeść, to jem.
00:04:51A co pan jadł?
00:04:52Jadł.
00:04:53Czekaj, no pan, trzeba coś na to poradzić.
00:04:57Nie, nie, nie.
00:04:58No, no, no, no.
00:04:59Ja, nożny nie potrzebuję, panie doktorze.
00:05:01Został pan. Został pan.
00:05:02Został pan.
00:05:03Pan musi do nicha zapracować, prawda, żeby mieć sily, no.
00:05:07I oddać mi to.
00:05:08Co pan myśli, że ja panu to tak daruję, co?
00:05:10Nie bój się pan.
00:05:12Ja tutaj przyjdę i upomnę się o tym, pan.
00:05:14Dziękuję.
00:05:15No, nie szkodzi mnie.
00:05:17Teraz idź pan sobie do knajpy i kropli pan sobie kieliszek.
00:05:21Za moje zdroje, sznapsa trzeba.
00:05:23Nie musi pan od jednego kieliszka jeszcze nikt nie umarł.
00:05:25No, a ja tymczasem...
00:05:27Znowu się spóźnimy.
00:05:29Zaraz.
00:05:30Zaraz.
00:05:31Ten wilczu...
00:05:33Daj pokój.
00:05:34To świetno.
00:05:36Wiesz, sama wiele mu zawdzięczam.
00:05:38Istotnie bardzo wiele.
00:05:40Na przykład to, żeś przestał być ordynatorem w klinice.
00:05:44Gdy wrócił, objął z powrotem swoje stanowisko.
00:05:47To jasne.
00:05:48Tak, tak. Wszystko jest jasne.
00:05:50I to, że wziął po tobie prezesurę związku lekarzy
00:05:53i to, że objął po tobie katedrę na uniwersytecie.
00:05:55Zastępowałem go.
00:05:56Właśnie o to chodzi, że jesteś tylko zastępcą Wilczura.
00:05:59Niczem więcej i tylko jego zastępcą.
00:06:02Ty sam jesteś niczem.
00:06:04Och, bodaj by temu znachorowi nigdy pan nie wrócila.
00:06:07Nino, jak możesz.
00:06:09Janku, poznajesz mnie?
00:06:12Poznaję.
00:06:14Pan jest święty.
00:06:16Do mnie często przychodzą święci.
00:06:22Tak?
00:06:23No to powiedz tym świętym,
00:06:25że ty do nich nie pójdziesz, rozumiesz?
00:06:27Bo musisz iść do szkoły.
00:06:29Przykryj się pożąd.
00:06:34Co to jest o tym?
00:06:36To męża.
00:06:38Poszedł do pracy bez falca.
00:06:40To ci już wiosna.
00:06:42Smażę.
00:06:43No dobrze, ale jakże tak można?
00:06:45Chłopak musi w cieple leżeć.
00:06:52Panie doktorze.
00:06:53No, no, no.
00:06:54Wiosna, marzec.
00:06:55A tutaj zimno jest.
00:06:56Dziękuję.
00:06:57Dziękuję, panie doktorze.
00:06:59Dobrze, to bym się spóźnię przez was i co będzie.
00:07:02Ten śpiewiczek zрушą.
00:07:03Czemu,
00:07:06Czemu ciaća,
00:07:08kochać móżem,
00:07:09jeśli zimne szerte twoje,
00:07:15Ty niczem Cię nie wzrusze.
00:07:20W nie wzruszę.
00:07:39Żartę sklotań niepokoje,
00:07:43Ręczą bieżną duszę moją.
00:07:53Zdjęcia...
00:08:05Czemuś ja će chlatać może, jeślisz ci mne serce tvoje, jeślisz ci mne słoje.
00:08:26Jak się masz, jak się masz, co kochaneczko, co?
00:08:41Jeszcze jesteś.
00:08:43Jakie?
00:08:45Ja wam sobie rękę.
00:08:49Co ty powi...
00:08:51Ań, biedny, nie dziadek.
00:08:54Ale ja mu, ja go wyleczę, ja mu łapę ze stawię do buzi.
00:08:59Będzie z dół.
00:09:01Właśnie o tym, że Dębic jest formalnie rozrywany.
00:09:15Tak, nie może się uskarżać na brak powodzenia.
00:09:18Macie wrażenie, że maestro szuka kogoś, bez kogo by się nudził.
00:09:25Nie sądzę, że by się nudził wśród tylu pięknych pań. Co?
00:09:29To nasza gminica.
00:09:31Przepraszam, panie.
00:09:33Mój karus.
00:09:35Pani Marysiu, pani mi unika.
00:09:39Muszę się panu poskarżyć.
00:09:41Pańska żona zaniedbuje gości.
00:09:44Nie spostrzegłem tego.
00:09:46Ależ zapewniam pana.
00:09:48Ja pierwszy to odczułem.
00:09:50Bo trudno się do pana przydostać.
00:09:52Leszku, a właściwie gdzie jest ojciec?
00:09:55Jestem rak, nie bo rak.
00:09:59Noszę wciąż czerwony frag.
00:10:03Noszę wciąż czerwony frag.
00:10:06A że jestem stary, noszę okulary.
00:10:10A że jestem stary, noszę okulary.
00:10:14A to ładnie. O tej porze.
00:10:16A przepraszam panią bardzo, ale nieszczęście nam się stało.
00:10:20Niedźwiedź się nagle rozkorował i...
00:10:22Niedźwiedź?
00:10:23Jego referat w naszym związku wywołał sensację.
00:10:27O czym to?
00:10:29O wskrzeszaniu zmarłych.
00:10:31A pani w to wierzy?
00:10:33Jeżeli ojciec mój wierzy, to i ja wierzę.
00:10:35No tak, tak. To sława europejska.
00:10:37Oczywiście.
00:10:38Oczywiście.
00:10:39Oczywiście.
00:10:40Oczywiście.
00:10:41O wskrzeszaniu zmarłych.
00:10:43A pani w to wierzy?
00:10:45Jeżeli ojciec mój wierzy, to i ja wierzę.
00:10:47No tak, tak. To sława europejska.
00:10:49Oczywiście.
00:10:50Oczywiście.
00:10:51O tatuziu!
00:10:53O tatuśiu!
00:10:54Mam wierzygo pacjenta.
00:10:57Żudnia mu łapę wyjdzie na łajstrze.
00:11:01Sława europejska.
00:11:03Taki znak!
00:11:05Tamy cięźni. Pan pogostał znak.
00:11:07A co tak?
00:11:17Wiele z nich jest piękniejszych od pani.
00:11:20Ale żadna z nich nie ma pani wdzięku, pani uroku.
00:11:24O Boże, jak pan przesadza.
00:11:26Nie, nie przesadzam. Proszę mi wierzyć.
00:11:30Ja po prostu szaleję za panią.
00:11:34Pani Juliuszu, mnie tego nie wolno słuchać.
00:11:37Pani musi mnie wysłuchać.
00:11:39Wie pani, może będą banalne,
00:11:42ale czasem wydaje mi się, że jest pani w jakimś letaru.
00:11:46Pani, której każdy ruch, każdy uśmiech, każde spojrzenie
00:11:50to skończone dzieło sztuki tutaj.
00:11:53Tutaj, gdzie nikt tego nie potrafi ocenić.
00:11:56Gdyby pani zechciała, wyrwałbym panią z tej szaryzny.
00:12:01Świat sztuki, a tchnienia, piękna.
00:12:05Pani Juliuszu, lepiej będzie, jeżeli przestaniemy się widliwać.
00:12:11Naprawdę bardzo mi przykro.
00:12:15Panie Czyński!
00:12:19Drogi panie Leszku, to tango specjalnie dla pana zarezerwowała.
00:12:23Przepraszam panią bardzo, szukam żony.
00:12:25Żona i wierzyciel nigdy nie uciekną, nie wie pan?
00:12:28Widzi pan panie Juliuszu, pan się pomylił.
00:12:31Nawet się nie mogę na pana gniewać.
00:12:33Przyzwyczajony pan jest do zwycięzki.
00:12:36No cóż dziwnego, ulubieniec kobiet całego świata.
00:12:39Juliusz Dębić.
00:12:41Nie wyobraża pan sobie, żeby któraś z nich mogła mu się oprzeć.
00:12:45Zresztą, nie mówmy już na ten temat.
00:12:47Ja kocham swojego męża.
00:12:49Ojca mojej żony.
00:12:51Kocham go.
00:12:53A pana lubię.
00:12:57Nawet bardzo lubię.
00:12:59Ale gdybym nawet przestała go kochać, to i tak by się nic nie zmieniło.
00:13:05Ja jestem prostą kobietą i chcę jasno i uczciwie przeżyć swoje życie.
00:13:13Zrozumiałem.
00:13:17Wiele się od pani nauczyłem.
00:13:19Spokojny, ale piękny jest pan świat.
00:13:23Przepraszam pana.
00:13:25Marysiu, zapomniałaś zdaje się o gościach.
00:13:27Zaczynają się już rozchodzić.
00:13:29Tak, tak, przepraszam.
00:13:43Do widzenia panie Marysiu.
00:13:45Bardzo miło było u państwa.
00:13:47Do widzenia pan.
00:13:49Ma takie szalone powodzenie u kobiet.
00:13:51Szczególnie u mężatek.
00:13:53Panie Leszku.
00:13:55Niech pan uważa na żonę.
00:13:57No, do widzenia.
00:13:59Do widzenia.
00:14:01Do widzenia.
00:14:03Coż to za nie tak to?
00:14:05Uważam na żonę.
00:14:07No, do widzenia.
00:14:09Do widzenia.
00:14:11Coż to za nie tak to?
00:14:13Uff.
00:14:15Uff.
00:14:17Uff.
00:14:19Uff.
00:14:21Uff.
00:14:23Uff.
00:14:25Uff.
00:14:27Uff.
00:14:29Uff.
00:14:35Uff.
00:14:37Uff.
00:14:39Uff.
00:14:41Uff.
00:14:55Uff.
00:14:57Uff.
00:14:58Dziwiam twoją domyślność, cesarzu.
00:15:23Istotnie nie przyszedłem tu na fajfoklok,
00:15:26ale okraść to zbyt wielkie słowo, mon prince.
00:15:29Okraść to znaczy zabrać wszystko.
00:15:32A cóż ja bym robił z tym całym kramem?
00:15:35Przyszedłem dokonać tylko drobnej ekspropriacji
00:15:39dla zaspokojenia potrzeb mego ciała.
00:15:43Tak, tak, my darling, bo wierzaj mi, że potrzeby ducha...
00:15:48Czekaj, kto ty jesteś?
00:15:51Ja ciebie, ja cię znam.
00:15:55Kto ty jesteś?
00:15:57Ja ciebie gdzieś widziałem.
00:15:59Bardzo możliwe, bo ja tam często bywam.
00:16:01Czekaj, czekaj, czekaj, czekaj...
00:16:05Knajpka...
00:16:07Gdzieś daleko szedłem...
00:16:09Po błocie...
00:16:11A...
00:16:13A ty mi powiedziałeś...
00:16:15Ty mi powiedziałeś zaraz...
00:16:17No...
00:16:19Nie sztuka być kimś.
00:16:21Sztuka być niczym.
00:16:23Więc żyjesz.
00:16:25A myślałem, że cię wtedy zabili.
00:16:29Pomal mnie zabili.
00:16:31Pewnie mnie broniłeś.
00:16:33Broniłem?
00:16:35A po coż miałbym bronić?
00:16:37A...
00:16:39Miłość bliźniego, prezydencie.
00:16:41A tak...
00:16:43Właśnie dla tej miłości przyszedłem tutaj.
00:16:47Chciałem ci ulżyć, biorąc na swe barki część twojego bogactwa.
00:16:53Miłość.
00:16:55Dla tejże miłości ty teraz, amiko, zakrócisz spokój pięciorka ludzi.
00:16:59Dlaczego po pięciorkach?
00:17:01Przecież to jasne.
00:17:03Zadzwonisz teraz do komisariatu.
00:17:05Więc spokój telefonistki przerwany to raz.
00:17:09Dyżurny przodownik w komisariacie to dwa.
00:17:12Policjant, który po mnie przyjdzie to trzy.
00:17:15Dozorca więzienny cztery.
00:17:17Sędzia piąty.
00:17:19A szereg ogniw pośrednich?
00:17:21Palców by nie starczyło.
00:17:25No...
00:17:27No...
00:17:29No, możesz iść.
00:17:31No idź, idź.
00:17:32Idź, olubyjnie wracaj tu więcej.
00:17:34Nie no, dlaczego?
00:17:35Przeciwnie, przyjacielu.
00:17:37Gdybyś chciał kiedyś pogawędzić ze mną, no to proszę.
00:17:40Przychodź, przychodź, trudno.
00:17:42Ale czekaj, no czekaj.
00:17:44Pewnie...
00:17:45Pewnie nie masz pieniędzy.
00:17:47Pięnięte, senior.
00:17:49No to masz i idź.
00:17:52Przepraszam?
00:17:53Co?
00:17:54Don Quixote.
00:17:55Aha.
00:17:56To moja ulubiona książka.
00:17:58Aha.
00:17:59Moja także.
00:18:00Aha.
00:18:01No, wolno poprosić o pożyczenie.
00:18:03Pożyczyć?
00:18:04A oddasz?
00:18:05W dziedzinie literatury?
00:18:07Mogę przysiąść.
00:18:08No.
00:18:09Czekaj, zapomniałeś.
00:18:11No, weź.
00:18:12A...
00:18:13Palać mrama, przyjacielu.
00:18:16Ha, ha, ha.
00:18:31Pan profesor wrócił.
00:18:33Jakże.
00:18:34Przepraszam.
00:18:35Najmocniej nic nie słyszałem.
00:18:36Bo ci się pewnie śniło, że i zasnął.
00:18:39Aha.
00:18:40Palać.
00:18:41Jaki piękny ruch.
00:18:42Ja sam oddam.
00:18:43Możesz odejść.
00:18:44O, chyba...
00:18:49Jaki piękny ruch.
00:19:06Czy to dla mnie?
00:19:31A tak, to dla Ciebie.
00:19:33Potworzyłeś?
00:19:36Żądam, abyś zerwała z tym człowiekiem wszelkie stosunki.
00:19:40Leszku, nigdy do mnie nie mówiłeś w ten sposób.
00:19:43Bo nigdy mi nie dawałaś do tego powodu.
00:19:45Ale dziś, gdy ludzie po prostu zaczynają Was sobie wytykać palcami,
00:19:49gdy... i te Wasze czułe tetatet, te kwiaty...
00:19:52Zupełnie niesłusznie mnie obrażasz.
00:19:54Więc nie zerwiesz stosunków towarzyskich z tym panem?
00:19:56Nie.
00:19:57Tak jest.
00:20:00Samopoczucie pana ministra Donata doskonałe.
00:20:03Nie ma najmniejszych obadów.
00:20:05Do widzenia panu redaktorowi.
00:20:07Pomyśleć ile to harmideruzacji jednej ślepiej kiszki tego pana.
00:20:12Panie profesorze, ja już mam odciski na odpisy.
00:20:15Setki telefonów.
00:20:16O, panie, panie. Gdzie tu do naszego znachora?
00:20:25Do kogo?
00:20:26Do profesora Wilczura.
00:20:27A, tędy, proszę bardzo.
00:20:28Tędy, to dobrze.
00:20:29A wie pan, bo od chwili, kiedy ten znachor nasz wyjechał z Radoliszek,
00:20:33to znowu mi powieka zaczęła drgać.
00:20:35Raz prawa, raz lewa.
00:20:37Jak nie lewa drga, to prawa drga.
00:20:39Chcesz?
00:20:43No więc dlatego powiedziałam sobie, że trzeba pojechać, no i jestem.
00:20:47Że co?
00:20:48No, że drga. Raz prawa, raz lewa, no.
00:20:51No dobrze, ale o co pani właściwie chodzi?
00:20:53No o naszego znachora.
00:20:55Chyba o profesora Wilczura.
00:20:56Ojej, no profesora.
00:20:58Pan myśli, że on byłby profesorem, żebym ja go nie uratowała w sądzie.
00:21:02Kuzik.
00:21:03Pan profesor jest w gabinecie, ale tam wejść nie wolno.
00:21:06Mnie, Szkopkowej, tam go uratowała.
00:21:09Chcesz?
00:21:10Puszczam.
00:21:33Kto ty?
00:21:35Chce, koniecznie by go operował Wilczur.
00:21:38Nie mogę się napraszać.
00:21:39Ja tego dłużej nie zniosę.
00:21:41Ten Wilczur zrobił z ciebie chłopca na posyłki.
00:21:48Dobrze, no dobrze.
00:21:49Będę starał się jeszcze raz pomówić o to na tym, podczas walania.
00:21:53Panie profesorze, bez pana to się tam wszystko zupełnie pokielbasiło.
00:21:56Nie, może.
00:21:57No tak, ja tu mam...
00:21:59Co pani ma?
00:22:01Takie podanie.
00:22:02Do mnie podanie, co?
00:22:03Tak, tak.
00:22:04Z podpisami.
00:22:05Tak, tak.
00:22:06Aha, rzeczywiście, wszyscy się podpisali.
00:22:09Tak.
00:22:10Sami starzy znajomi, wie pani.
00:22:12Prokok na pierwszym miejscu się podpisali.
00:22:15I Wasyl jest, no i Olga jest.
00:22:17No wszyscy, wszyscy.
00:22:18I pani Szkopkowa tutaj.
00:22:19No naturalnie ja też, bo bez pana znachora to mi ciągle dryga.
00:22:22Co pani dryga?
00:22:23No oko.
00:22:24No a pan myślał, że co?
00:22:26Oko mi ciągle raz lewe, raz prawe.
00:22:29I co drugi mężczyzna, to myślę, że ja do niego oko lewe.
00:22:32No panie znachorze, no przecież...
00:22:33Panie profesorze.
00:22:34Oj Boże, no dobrze, dobrze.
00:22:36Tak.
00:22:39Profesor Wilczur ma swoją metodę.
00:22:42Ja swoją.
00:22:43No ale jeżeli pan minister wyraził życzenie, że tylko profesor Wilczur?
00:22:49Tak, tak drogi panie.
00:22:50Wilczur.
00:22:51Wilczur.
00:22:52Tylko Wilczur.
00:22:53Operacja krótka, rachciaki gotowe.
00:22:56Ale on ma niezawodną rękę, ten rzeźnik.
00:22:59Tak, niewątpliwie.
00:23:00No więc panie znachor, jak to będzie?
00:23:03No cóż proszę pani, niech i pani wszystkim powie, że są mi bardzo drodzy.
00:23:09Ale ja nie mam prawa moi kliniki porzucić.
00:23:13Muszę tutaj...
00:23:14A moje oko?
00:23:15Znajdziemy na to, proszę.
00:23:17A jak się masz potrze, jak się masz?
00:23:21Pan Czyński!
00:23:23Jak się pan ma?
00:23:25No cóż, masz dobry interes jakiś, co?
00:23:27Aha, tak.
00:23:28No to ja jeszcze nie idę, tylko tam będę czekać, na kto starzy.
00:23:32Siadej, siadej.
00:23:33Siadej.
00:23:34No cóż mi powiesz?
00:23:37No co ta kamina poosępna?
00:23:40Co się stało?
00:23:41Ojciec wie dobrze, czym jest dla mnie Marysia.
00:23:46Ja nie mógłbym już bez niej żyć.
00:23:50A kto Ci każe żyć bez niej?
00:23:52Poza Elżunią była tylko ona.
00:23:55Ona jedna na całym świecie.
00:23:57A teraz mi ją ukradziono.
00:24:01Co takiego?
00:24:03Kto Ci ją mówi?
00:24:06No gadaj rzecz po ludzku, bo ja nic nie rozumiem.
00:24:09Dębicz.
00:24:10Co?
00:24:11Dębicz.
00:24:12Śledzi ją wzrokiem, obsypuje kwiatami,
00:24:18śpiewa dla niej, tylko dla niej, aż ją oczarował.
00:24:24No nie sądzisz chyba?
00:24:26Tak.
00:24:27Jestem tego pewien.
00:24:28Dzisiaj rano za żądala młodni, żeby zerwała z nim stosunki towarzyskie.
00:24:32A ona?
00:24:33Odmówiła.
00:24:39No spokojnie, spokojnie.
00:24:41Myślę, ja teraz nie mam czasu, bo mam operacji, ale ja jutro z nią pomówię.
00:24:45Dziękuję Ci, ojciec.
00:24:47Panie profesorze, już wszystko gotowe do operacji.
00:24:54A zaraz, zaraz, zaraz.
00:25:17Dziękuję.
00:25:47Dziękuję.
00:26:17Dziękuję.
00:26:47Dziękuję.
00:27:09Żona pana inżyniera.
00:27:10Do własnej osoby.
00:27:12Pan inżynier zajęty?
00:27:14Tak, mam dziś dużo pracy.
00:27:17No, ty głupi chłopcie.
00:27:21No i pomyśleć, że...
00:27:23że Leszek, mój Leszek
00:27:25mógł na chwileczkę przepuścić.
00:27:27Tyś ty już zupełnie zapomniał Radoliszka.
00:27:31O tym kinie.
00:27:33O rozklekotanym fortepianem.
00:27:35I o tym balu,
00:27:37na którym Królewicz z bajki poprosił o rękę kokciuszkę.
00:27:41Tak.
00:27:43Tam było dobrze.
00:27:45Nic nas wtedy nie dzieliło.
00:27:47Ale to już nie wróci.
00:27:49Tak.
00:27:51Niestety,
00:27:55nie ma już cichego kina.
00:27:57Ani dziewczyny z małego miasteczka.
00:27:59Która dzisiaj już...
00:28:01Ja dzisiaj może nie kocha Cię tak bardzo, jak dawniej.
00:28:04Wiem.
00:28:05Bo Cię kocha stokróć bardziej,
00:28:07jeżeli to tylko możliwe.
00:28:09Marysiu!
00:28:11Po naszej rozmowie wysłałam list do Dębicza.
00:28:27...
00:28:37...
00:28:39...
00:28:41...
00:28:45Wyjeżdżamy.
00:29:01Jak to?
00:29:03Ja jeszcze mówię.
00:29:04Wyjeżdżamy jeszcze dzisiaj.
00:29:06Co takiego?
00:29:07Jak to wyjeżdżamy?
00:29:09A już czyjszy występ w operze?
00:29:11A koncert?
00:29:12A fajfu, hrabiostwo?
00:29:13Odwoła Pan wszystko.
00:29:15Wyjeżdżamy jeszcze dzisiaj.
00:29:17Już znowu zaczyna drygać.
00:29:19...
00:29:27Halo!
00:29:28Tu klinika naszego znak...
00:29:30Tego, nie...
00:29:31Profesora Wilczura.
00:29:32Tak.
00:29:33Kto?
00:29:34Marysia!
00:29:35Aha, to Szkopkowa.
00:29:37Tak.
00:29:38Ja właśnie przyjechałam.
00:29:39Nie, nie.
00:29:41Profesor nie może dojść zajęty.
00:29:43Minister Donat się operuje.
00:29:46Tak.
00:29:47Co?
00:29:48Nie uda się.
00:29:49Co?
00:29:50Jak się może nie udać, jak nasz znakom...
00:29:51To jest jak...
00:29:52Jak profesor operuje, to się musi udać.
00:29:54Nie.
00:29:55Ja tam jestem spokojna.
00:29:56A!
00:29:57Pani jest tu sekretarka, tak?
00:29:58Tak.
00:29:59Pani bierze pensję.
00:30:00Nie, nie.
00:30:01To nie do Ciebie, Marysiu.
00:30:02I nie ma.
00:30:03Pani jak telefon dzwoni.
00:30:04O, wie Pani.
00:30:05Halo.
00:30:08Dzień dobry, Pani.
00:30:09Panno Joanno,
00:30:10zechce Pani łaskawie powiedzieć tatusiowi,
00:30:12że dzwoniłam, że...
00:30:13że dzwoniliśmy złem
00:30:15i że jest wszystko dobrze.
00:30:17A, że wszystko dobrze.
00:30:19Tak, powtórzę profesorowi, jak tylko skończy.
00:30:21Do widzenia Pani.
00:30:23Na.
00:30:24To czarująca kobieta ta Pani Marysia Arczyńska.
00:30:28Nie dziwię się, że ojciec ją taką hustlę.
00:30:31A wie Pani,
00:30:32był dzisiaj czymś bardzo zdenerwowany,
00:30:34po rozmowie z Zięciem.
00:30:36I to przed samą operacją.
00:30:39Słyszałem, jak profesor mówił dziś doktorowi Dobranieckim,
00:30:44że się źle czuje.
00:30:45O, nie.
00:30:46Doktor proponował, że go zastąpi,
00:30:48ale profesor nie zgodził się na to.
00:30:49No, chyba.
00:30:50Być operowanym przez naszego znachora.
00:30:54Ach Boże,
00:30:55są szczęśliwi ludzie na tym świecie.
00:30:58Ach, myślałem, że ta operacja nigdy się nie skończy.
00:31:04Operacja przeszła doskonale.
00:31:07Mimo, że robił Pan wrażenie czymś zdenerwowanego.
00:31:12Panie profesorze,
00:31:13Panie profesorze,
00:31:14liczyliśmy narzędzia, brak peana.
00:31:17Chorego z powodem na stół, natychmiast.
00:31:28No,no.
00:31:31Boże,
00:31:32może centrifđatson ebenfalls classe.
00:31:34Pokałem,
00:31:35alem
00:31:49swoim działusterski,
00:31:51stoją sucka.
00:31:52SM
00:31:56Wszystkie prawa zastrzeżone.
00:32:26Wielczor zostawił narzędzie w jamie brzusznej.
00:32:39Serce Donata nie wytrzymało.
00:32:41Umarł podczas drugiej operacji.
00:32:43Musimy z nim teraz skończyć.
00:32:46Musimy.
00:32:47Jeśli teraz nie zdobędziemy się na działanie,
00:32:49to już przez całe życie będziesz przez niego spychany w cień.
00:32:51Druga taka okazja się nie zdarzy.
00:32:53Teraz albo nigdy.
00:32:56Hej, to ja już przyjdę innym razem.
00:33:13Panie profesorze, przecież to mogło każdemu się zdarzyć.
00:33:17Lekarz nie jest cudotwórcą.
00:33:22Panie profesorze, nie powinien.
00:33:24Panu niewolnota.
00:33:26Największy wróg nie miałby panu nic do zarzucenia.
00:33:29Zwykła appendicitis.
00:33:32To moja wina.
00:33:34Moja wina.
00:33:34Niestety, panie profesorze, tak jest istotnie.
00:33:40To pańska wina.
00:33:42Jak pan może?
00:33:43Pani się myli.
00:33:45Mam prawo.
00:33:47Przeczuwałem, że to się źle skończy i proponowałem profesorowi, że go zastąpi.
00:33:51Są na to świadkowie.
00:33:55Teraz skutki mogą być fatalne.
00:33:58Choćby nawet tak było, to niegodziwe, że pan w takiej chwili...
00:34:01W tej chwili dla profesora Wilczura ważniejszą rzeczą jest reputacja kliniki, niż pani plomienna obrona, panno Joanno Damk.
00:34:11Kolega ma zupełną rację.
00:34:14Odpowiedzialnym tutaj za wszystko jestem ja.
00:34:19Tylko ja.
00:34:20Pan profesor wybaczy się.
00:34:22Dziękuję panu, dziękuję.
00:34:24Państwo zarują, ale ja chciałbym zostać sam.
00:34:31Dziękuje.
00:35:01W kolach lekarskich wiele mówi się na temat pewnego popularnego lekarza, który twierdzi, że znalazł sposób przywracania zmarłych do życia.
00:35:23Przeważa zdanie, że jak dotąd owemu lekarzowi łatwiej przychodzi uśmiercanie żywych, niż wskrzeszanie martwych.
00:35:29To musi być inspirowane.
00:35:30Naturalnie nawet domyślam się, przez kogo.
00:35:33Nareszcie.
00:35:35Nareszcie.
00:35:37Jeszcze kilka takich artykułów i zadamy mu decydujący cios.
00:35:42Nino.
00:35:43Co?
00:35:44Gdybyś tego widziała po tych napaściach, jaką się zestarzał...
00:35:49Ale dlaczego tak naraz, tak jednocześnie, we wszystkich pismach?
00:35:55Że to robi wrażenie jakiejś zorganizowanej kampanii.
00:35:58To jest zorganizowana kampania.
00:36:02Jak to?
00:36:04Dobraniecki.
00:36:05Co?
00:36:07Dobraniecki? Aż to niemożliwe.
00:36:10Ja w to nie wierzyłem.
00:36:11Dobraniecki, człowiek, który tyle mnie zawdzięcza, któremu wyświadczyłem tyle dobrego.
00:36:28I on był to zbyt ciężki cios.
00:36:34Czuję, że tracę wiarę w ludzi, w swoją pracę, we wszystko.
00:36:42To bardzo szlachetnie ze strony pana, panie profesorze, że zgodził się pan na pokrycie pretensji rodziny Donata.
00:36:52Tak, bardzo szlachetnie, niewątpliwie, ale to dało powód prasie do wszczęcia nowych ataków na pana.
00:37:03Czyżby to uważali jako przyznanie się do winy z mojej strony?
00:37:07No, zapewne musiał pan odczuć to bardzo bolesnie.
00:37:14No, czuć nieszczęście.
00:37:18Mówię o tej sumie.
00:37:21Co? A pan o pieniądzach?
00:37:23Oddałem wszystko, co miałem.
00:37:26Tak.
00:37:27Panie profesorze, czy nie sądzi pan, że krótki urlop dobrze by panu zrobił?
00:37:35Mógłby pana zastąpić doktor Dobraniecki.
00:37:41Co pan sądzi o tym?
00:37:47A no cóż, myślę, że pan prezes ma rację.
00:37:58Urlop dobrze zrobi mnie i klinice.
00:38:05Poznajesz mnie, Janku?
00:38:13Tak.
00:38:15Pan jest panem doktorem.
00:38:18Tu już cię święci nie odwiedzają.
00:38:20Nie.
00:38:23Tęsk mam mi za nim.
00:38:26Ale ja już wiem,
00:38:29że to niedługo.
00:38:33Oni
00:38:34czekają na mnie.
00:38:37nie.
00:38:51Nie.
00:38:53Nie.
00:38:54Panie Doktorze! Panie Doktorze! Niech go Pan ratuje!
00:39:12Niech Pan ratuje moje dziecko! Niech go Pan ratuje!
00:39:18Niech go Pan ratuje! Nie chce Pan! Nie chce Pan!
00:39:30To Pan go zabił! Pan! Wszystkie gazety piszą, że Pan zabija ludzi!
00:39:36Wnachor! Wnachor! Wnachor!
00:39:48Bożego!
00:39:50Chodza!
00:39:52Bez kół coś!
00:39:58Chodź!
00:40:00DZIĘKI ZA OBSERWACIE
00:40:30DZIĘKI ZA OBSERWACIE
00:41:00DZIĘKI ZA OBSERWACIE
00:41:30DZIĘKI ZA OBSERWACIE
00:41:32DZIĘKI ZA OBSERWACIE
00:41:34DZIĘKI ZA OBSERWACIE
00:41:36DZIĘKI ZA OBSERWACIE
00:41:38DZIĘKI ZA OBSERWACIE
00:41:40DZIĘKI ZA OBSERWACIE
00:41:42DZIĘKI ZA OBSERWACIE
00:41:44DZIĘKI ZA OBSERWACIE
00:41:46DZIĘKI ZA OBSERWACIE
00:41:50DZIĘKI ZA OBSERWACIE
00:41:52DZIĘKI ZA OBSERWACIE
00:41:54DZIĘKI ZA OBSERWACIE
00:41:56DZIĘKI ZA OBSERWACIE
00:41:58DZIĘKI ZA OBSERWACIE
00:42:00Co to?
00:42:02Przemożna?
00:42:06To? To Szekspier.
00:42:08Jaki Szekspier?
00:42:10Możesz iść, Ludwiku.
00:42:20Nie lubię fagazu.
00:42:22Zwrot.
00:42:30Pan pozwoli, Prezesie?
00:42:32Dobrze.
00:42:34Pan wybaczy, że nie jestem
00:42:36w żakiecie przewidzianym przez protokół
00:42:38dyplomatyczny.
00:42:40Co prawda, lepiej znam protokóły policyjne.
00:42:42Tout proportion garde.
00:42:44Ale wizytę moją,
00:42:46jako już z kolei drugą,
00:42:48racz ambasadorze uważać za nieoficjalną,
00:42:50a w dodatku tym razem
00:42:52bezinteresowną.
00:42:54Bez aneksji i kontrybucji.
00:42:56Proszę,
00:42:58wina przynieść.
00:43:02Dobrze, żeś przyszedł.
00:43:06Wieni, widzi
00:43:08i co widzi?
00:43:10Władca przygnębiony
00:43:12i przybity.
00:43:14Wyspowiadaje się, hrabio,
00:43:16na mlonie bez obawy, że spotka cię
00:43:18ironia lub litość.
00:43:20Będę obojętny
00:43:22jak nur.
00:43:24Jestem bodaj do tego
00:43:26wynaleziony,
00:43:28chociaż Żydy już przed paru tysiącami lat
00:43:30mieli swoją ścianę
00:43:32płaczą.
00:43:34Przysiądź wtedy,
00:43:36rabi pił mego podmurza
00:43:38i płacz.
00:43:40Oho!
00:43:42Coś cięższego niż lony
00:43:44musiało ci,
00:43:46signore, spaść na głodę.
00:43:48Czy znowu kobita?
00:43:50Ludzie.
00:43:52Ludzie.
00:43:58Ludzie źli,
00:44:00głupi.
00:44:02Chcą mnie pozbawić
00:44:04największego mojego skarbu.
00:44:06Chcą mi odebrać
00:44:08radość mojej pracy.
00:44:10A ty, admirale?
00:44:12Cóż ja mogę zrobić?
00:44:14Ustąpij.
00:44:16To wszystko.
00:44:18Co wszystko?
00:44:20Wszystko jest proste.
00:44:22Niepotrzebnie nie komplikować życia.
00:44:24Bez komplikacji.
00:44:26A tak, tak.
00:44:28Bo co?
00:44:30Człowiek rodzi się
00:44:32i w przeciągu kilkudziesięciu lat
00:44:34wykonywa miliony, miliardy różnych czynności.
00:44:36Cieszy się, rozmyśla, marzy,
00:44:38pracuje, zużywa tyle energii,
00:44:40co elektrownia warszawska.
00:44:42I po jaką to wszystko
00:44:44ekscuserę mo cholerę?
00:44:46Pytam?
00:44:48Pan też wierzył, profesorze,
00:44:50że jak się pan poświęci dla ludzi
00:44:52to wszystko będzie dobrze.
00:44:54I co pan z tego ma?
00:44:56Że gryzą pana
00:44:58w blutki.
00:45:00Co robić?
00:45:02Co robić?
00:45:04Przede wszystkim sprawnionego
00:45:06napoić, a po wtóre
00:45:08zgłodniałego nakarmić.
00:45:10Tak jest, panie profesorze,
00:45:12bez komplikacji.
00:45:14Ludwiku, proszę śniadanie na dwie osoby.
00:45:16I jeszcze alkoholu,
00:45:18tylko żadnych kolorowych budek.
00:45:20Ewentualnie może być koni.
00:45:22Pan profesor rozkaże,
00:45:24słyszałeś, co pan zadysponował?
00:45:26Sklavus saltans.
00:45:28Czyli po prostu małka.
00:45:30Zostaw.
00:45:32Zostaw.
00:45:34Zniknij.
00:45:36Tak, przyjacielu.
00:45:38Przeznaczeniem człowieka jest
00:45:40jego praca ustawiczna,
00:45:42dążenie do doskonałości.
00:45:44Aha.
00:45:46I dlatego,
00:46:00Napoleon musiał walczyć.
00:46:02Chociaż może przeczuwał swą klęskę.
00:46:06Takoż oleś macedoński.
00:46:08Takoż oleś macedoński.
00:46:10I dlatego,
00:46:12ty przyjacielu,
00:46:14musisz ratować ludzi,
00:46:16choćby ci w zamian za to robili.
00:46:18Świństwo.
00:46:20To też odejdę stąd.
00:46:24Przed swoim przeznaczeniem
00:46:26nie uciekniesz.
00:46:28Po tygodniu tęskniłbyś za pracą,
00:46:32po miesiącu byś był,
00:46:34a po roku,
00:46:36rok byś się obnieślił.
00:46:38Ja ci to lubię.
00:46:40Nie dają ci tu pracować, to
00:46:44znajdź sobie głucho dziurę i pracuj.
00:46:48Świat jest dosyć wielki.
00:46:50Wystarczy ludzi,
00:46:52potrzebujących ciebie.
00:46:54Ale nie, ty musisz
00:46:56łamać, krajać i zszywać
00:46:58rozmaitych idiotów.
00:47:00Musisz, boś chory.
00:47:02Chory na serce.
00:47:04Musisz, choćbyś nie chciał.
00:47:18Przed południem pojadę do Radogiszeka.
00:47:24Pojedziesz Pan ze mną?
00:47:26Chce mi Pan pomóc?
00:47:28Kraść?
00:47:30Bo przecież ja nic innego apostolu nie potrafię.
00:47:34Nie, Panie Emio.
00:47:36Potrafi Pan znacznie więcej.
00:47:40Pan potrafił utwierdzić mnie w moim postanowieniu.
00:47:44Ja nie wiem kim Pan był,
00:47:46ale wiem kim Pan jest.
00:47:48Jesteś Pan zmarnowanym człowiekiem,
00:47:50ale człowiekiem, który jeszcze...
00:47:52Stop!
00:47:54Nie, mocarzu.
00:47:55Ze mnie już nic nie będzie.
00:47:57Ale idealista z Pana.
00:48:00Raz omal Pana nie zabito przeze mnie,
00:48:04za drugim razem omal nie okradłem Pana,
00:48:08a za trzecim razem...
00:48:10No.
00:48:11Nie.
00:48:12Nie.
00:48:13Nie, ekscelencjo.
00:48:22Zypraca.
00:48:52Długo tak będziemy jechali, ministrze?
00:49:16Jem, jak się nie ma, myślałem, że już nie przyjdziesz.
00:49:22E nie, tylko miałem tam kłopoty z wejściem.
00:49:27Niedługo to nawet do raju będę wpuszczali za biletami.
00:49:31Proszę o bilety.
00:49:33A proszę, już jest aniowe.
00:49:35To bilet w przeciwnym kierunku.
00:49:47Oj, przepraszam.
00:49:57Ambarat 2 i 6.
00:50:00A ten zdaje się, że będzie dobry, co?
00:50:05Bez komunikacji.
00:50:12Co to za portfery, otór?
00:50:14Proszę?
00:50:15A nawet nie wiem, nie zdążyłem sprawdzić.
00:50:17Zaraz.
00:50:21Zbigniew Gniazdowski, inżynier dyplomowany.
00:50:24Proszę, inżynierski dyplomowany.
00:50:28To się musi raz skończyć.
00:50:30Zrozumiano?
00:50:31A cóż miałem robić, ekscelencjo kochana?
00:50:33To tylko dlatego, żeby ratować swą duszę.
00:50:36Inaczej nie trafiłbym tutaj do Pana.
00:50:38Cel uświęca środki, jak mawiał wielki matiamy.
00:50:42Odeszlemy to właścicielom z najbliższej stacji.
00:50:45A do...
00:50:46Dobrze.
00:50:47Zaraz.
00:50:48To może by i to razem odesnać?
00:50:50Co? Także cudze?
00:50:52Ludzie.
00:50:53Tylko do kogo to może należeć?
00:50:56Tyle tych palć tam wisiało.
00:50:58Gdzie też pać musi być wszędzie, gdzie Pani nie posiedzą.
00:51:07Ktoś, że też pań musi być wszędzie, gdzie pani nie posiedzą?
00:51:24Grzeczności dla dam uczy się przede wszystkim.
00:51:26Dawaj pan prędzej to, co tam, bo dynacho czeka i urutuje się.
00:51:31Mówiłem już pani tysiąc razy, Majdaryń.
00:51:33Co Majda? Jaki Majda?
00:51:35Pani Szkopkowa, że nie mamy nic wspólnego ze znachorstwem.
00:51:39Ale czemu Szkopek za młodym nasiąknitym na starość trąci?
00:51:43Co? Kto? Szkopek? Na starość? To niby ja, stara?
00:51:47Kto to stary? Powtórz no pan.
00:51:49Bez komplikacji.
00:51:51Do czego?
00:51:52Nie, bo pani nam to od znachorów wymyśla.
00:51:55Człowiek się zaharowuje panie skakańcem o świat i leczymy, harujemy.
00:51:59Leczymy, harujemy. My, my to, my tamto.
00:52:03Przepia się pan doktora, jak zepsie go ogona.
00:52:07Prymu, nie jestem rzepem. Sekundozoktor nie jest psim ogonem.
00:52:11A Tercio? Masz pani lekarstwo i wynoś się stąd póki dobry.
00:52:17Jaki dobry.
00:52:23Ojej, drga mi. Już mi drga znowu.
00:52:25Tam jakieś czary rzuca.
00:52:27Tak.
00:52:33Kobieta.
00:52:35Kobieta.
00:52:37Niższa istota.
00:52:39Uferia.
00:52:41Zadarki nożem.
00:52:43Jakaś nieczysta siła w nim siedzi, panie doktorze.
00:52:57Ja to panu mówię.
00:52:59On czary rzuca.
00:53:01Takie jakieś słowa mówi.
00:53:03Sekunda, terca, coś.
00:53:05Papaga.
00:53:07Bo ja wiem, może to jakieś świństwo.
00:53:09Trzeba brać trzy razy na dzień po łyżce tego lekarstwa i będzie wszystko dobrze.
00:53:11Trzy razy na dzień mam brać.
00:53:13Ale nie pani tylko ona.
00:53:15Idź pani, pani szkupka, ja przeszkadza pani.
00:53:17Weź, żeby.
00:53:19Nie bój się po krzyku, nie bój się.
00:53:21A ty zawsze tu.
00:53:23A ty zawsze tu.
00:53:25Tak.
00:53:27Tak.
00:53:29Tak.
00:53:31Tak.
00:53:33Tak.
00:53:35Tak.
00:53:37Tak.
00:53:38Tak.
00:53:39Tak.
00:53:40Słuchajcie, panie doktorze, może resztę ludzi odprawię? Bo już od świtu pracujecie.
00:53:52Nie, nie, nie.
00:53:54Nie można ich odprawiać.
00:53:56Między innymi są ludzie, którzy po kilka dni niechali, żeby się poradzić.
00:54:00Więc jak...
00:54:02Dobry z was człowiek.
00:54:04Nie taki jak inny, nie.
00:54:06Taki sam, taki sam.
00:54:07Tylko widzisz my, kochany, ja wiem, co to jest cierpienie.
00:54:20No, Fasiliu, pewnie ci tam idzie, nauczyłem się.
00:54:24Dobrze, nauczyłem się.
00:54:30Jak się macie?
00:54:32No, a weź syf.
00:54:33Panie znakorze, wyjścia nie ma.
00:54:35Jak się miał żenić i ten oto Lizek z moją Martinką, swoich pieniędzy do krowy dołożył.
00:54:41Sprawiedliwie mówię, nie zapieram się.
00:54:44Czwarta część krowy do niego należy.
00:54:46Ale jak się rozmyślił i zaczął latać za tą rudą, bedna żubną,
00:54:51to co ja mu teraz zrobię?
00:54:53Pieniędzy nie mam.
00:54:54Sprzedać krowę, na cenie cię straci.
00:54:57No tak.
00:54:58Rozumiesz.
00:54:59A czemu, Wolewski, jeżeli ci poją część oddać?
00:55:02No, czemu ci się nie chcesz z Malwinką lezić?
00:55:06Czemu?
00:55:07Ja nie wiem.
00:55:08No to, wodzisz bedna żubną?
00:55:09I co mam woleć?
00:55:11Baba do baby podobne, a wszystkie baby równe.
00:55:14No to, to przejście z Malwinką, no.
00:55:16Kiedy Malwinka ma tylko jedną pierzynę, a bedna żubna dwie.
00:55:20Jakie tam dwie?
00:55:21Lata na łacie.
00:55:22Ale dwie!
00:55:23Durny chłopak.
00:55:24O, racja, durny jesteś.
00:55:26Obywatele, profesor wszystkich przyjmie.
00:55:31Bez komplikacji.
00:55:33Dzień dobry.
00:55:34Proszę Boże.
00:55:35To dobra dziewczyna dobra dziewczyna dobra dobra dziewczyna dobra.
00:55:38Dobra dziewczyna dobra.
00:55:39Dzień dobry.
00:55:40Nie ma tego wyjść.
00:55:41Ludzie nie?
00:55:42Tylko do zdrowia to przejście.
00:55:43Dzień kołdzieki.
00:55:44Dzień dobry.
00:55:45No a czy, przez Pan taki smutny?
00:55:50A wstyd mi przed całą wsią.
00:55:52Ludzi mnie palcami pokazują.
00:55:54I co?
00:55:55Parababa, a takie rzeczy.
00:55:58Jakie rzeczy?
00:55:59Dziadonu, na wieczerinki chodzi.
00:56:02A zwierzaki w domu bez obrządku.
00:56:05A ona w głowie wciąż jej tylko tańce.
00:56:08To mówię, chodź do znachora, to ci powie jak należy.
00:56:11A ma rację.
00:56:12Twój mąż, jak ci nie wstyd tak postępować, co?
00:56:16Pomyśl, jakiego ty masz dobrego męża.
00:56:18Innej to by cię zbiły.
00:56:20O, ja bym też ją zbił.
00:56:22Ale nie mogę.
00:56:25Dlaczego nie możesz?
00:56:27Bo ona ode mnie silniejsza.
00:56:32Bez komplikacji.
00:56:33Bez komplikacji tylko.
00:56:41Przebracam panią.
00:56:43Bóg mi świadkiem, że chciał ją pani zapomnieć.
00:56:46Tylko dotrzymałem pani list.
00:56:48Ten straszny list.
00:56:50Chciałem wyjechać.
00:56:52Nie chciałem więcej widywać pani.
00:56:54Ale to było silniejsze ode mnie.
00:56:56Panie Juliuszu.
00:56:57Proszę.
00:56:58Niech pan zejdzie z mojej drogi.
00:57:00Mój mąż Leszek jest zazdruzny.
00:57:02O, tak wcześnie dzisiaj?
00:57:10Tak się masz.
00:57:12Słuchaj, wierzę, wierzyłem ci zawsze.
00:57:18Wierzyłem bez zastrzeżeń.
00:57:20Nawet wówczas, gdy miałem powody do podejrzeń.
00:57:22Tymczasem znowuż widziałem cię z tym.
00:57:24Zamierzałam ci sama o tym powiedzieć.
00:57:26Dlaczego ukrywasz przede mną, że się jednak widuje cię?
00:57:28Dlaczego ukrywasz przede mną, że się jednak widuje cię?
00:57:30Przestałeś mi wierzyć.
00:57:32Tak przestałem.
00:57:34Dałaś słowo, że nie zobaczysz się z nim więcej.
00:57:36Złamalaś to słowo.
00:57:37Ale zrozum.
00:57:38Spotkałam go niespodziewanie przed domem.
00:57:40Włagał mnie o parę słów.
00:57:52Odebrałam mu wszelką nadzieję i pogodził się z tym.
00:57:54I ty chcesz, żebym temu wierzył.
00:57:56Mążku, dostałam dzisiaj list od ojca.
00:58:01Przyspieszylabym chętnie swój wyjazd do Ludwikowa.
00:58:06Panie Ojca, przyspieszyłabym chętnie swój wyjazd do Ludwikowa.
00:58:12To byłoby bardzo dobrze ze względu na Inżunię.
00:58:15Rób, co chcesz.
00:58:29Już są!
00:58:30Idą, idą!
00:58:32Dzień dobry Panie Michale!
00:58:34Dzień dobry, dzień dobry!
00:58:35Młoda Pani przyjechała, mój Boże!
00:58:38I córeczka u śliczności moje!
00:58:41Jaka szkoda, że starsi Państwo są za granicą.
00:58:44Kto by się dopiero ucieszyli?
00:58:46Michalesi, niech Michalesia da teraz znać do tatusia, że jestem, że przyjechałam.
00:58:50Dobrze, proszę Panie, dobrze!
00:58:52Mój Boże!
00:58:53Dzisiejszy mój występ w operze odwola Pan. Wyjeżdżamy!
00:58:56Co takiego?
00:58:57Powiedziałem, wyjeżdżamy!
00:58:59Mistrzaniłość Bosku!
00:59:00Co?
00:59:01Nie palić!
00:59:02To ja zwariuję przez Pana!
00:59:03No zostajemy, wyjeżdżamy!
00:59:04Wyjeżdżamy, zostajemy!
00:59:05No!
00:59:06Spotkaj myszkę, Pan się ze mną bawi!
00:59:07Worlaj Reszkę!
00:59:08No!
00:59:09Odwolałem występ tutaj!
00:59:10Zapowiedziałem w Londynie!
00:59:11Odwolałem!
00:59:12W Londynie zapowiedziałem występ tutaj!
00:59:13No i teraz mam znowu tutaj odwoliwać!
00:59:17A dokąd idziemy?
00:59:18Ja sam wyjeżdżam.
00:59:19Na jeden dzień.
00:59:21A potem pojedziemy, dokąd Pan zechce.
00:59:23Na miłoską! Dlaczego mnie Pan prześladuje?
00:59:41Niezbyt gościnnie mnie Pani przyjmuje.
00:59:45Przepraszam, ale...
00:59:47Proszę.
00:59:52Właśnie.
00:59:53Dlaczego ja Panią prześladuję?
00:59:56Sam sobie zadaję to pytanie i nie potrafię na nie odpowiedzieć.
01:00:00Bo żeby mi ktoś jeszcze przed rokiem powiedział,
01:00:04że będę ścigał kobietę, może nawet czarującą,
01:00:08ale taką, która mnie odepchnie każdym swoim słowem, każdym spojrzeniem,
01:00:13roześmiałbym się w twarz.
01:00:16Tak.
01:00:19Urzekł mnie Pani.
01:00:22Na to nie ma rady.
01:00:24Ale niechże Pan zrozumie.
01:00:26Ja nie jestem wolna i nie chcę być wolna.
01:00:30Przecież Pan mi dał słowo.
01:00:32Miałam już tyle przykrości przez Pan.
01:00:35A teraz?
01:00:36Czy Pan pomyślał, na co mnie Pan naraża przyjeżdżając tutaj?
01:00:39Przecież o każdym Pańskim ruchu wszyscy wiedzą.
01:00:42O tym, że przyjechałem tutaj nie wie nikt.
01:00:45Naprawdę?
01:00:46No ale po co Pan przyjechał?
01:00:48Żeby spojrzeć na Panią.
01:00:49Ostatni raz.
01:00:51Wjeżdżam z kraju.
01:00:53Jutro.
01:00:54Na zawsze.
01:00:55Więc kiedy pomyślałem, że już nigdy Pani nie zobaczę,
01:00:58powiedziałam sobie jeszcze ten jeden.
01:01:00Czas spojrzeć na Panią, usłyszeć Pani głos.
01:01:02Tak, tak Panie Marysiu.
01:01:04To nawóg.
01:01:06To gorsze od narkotyku.
01:01:08Sam nie myślałem, że tak trudno będzie mi z tym walczyć.
01:01:11Dam Panu na to lekarstwo.
01:01:14Pan.
01:01:15Jeżeli Pan kiedy pomyśli o mnie, to niech Pan sobie powie.
01:01:19Ona ma męża, którego bardzo kocha.
01:01:23Niech Pan to sobie powtarza często, jak najczęściej.
01:01:27To pomoże.
01:01:29Dobrze, Panie Marysiu.
01:01:33Spróbuję.
01:01:36Gdyby jednak kiedykolwiek potrzebowała Pani pomocy przyjaciela,
01:01:41nie zawiedzie się Pani na mnie.
01:01:45Leszek!
01:01:46Leszek!
01:01:51Przecież...
01:01:52Przecież Ty chyba nie sądzisz.
01:01:55No...
01:01:56No niech Pan przemówi!
01:01:57Niech Pan mnie wytłumaczy!
01:01:59Daję nam słowo, że żona Pańska nie wiedziała nic.
01:02:01O Pańskim przyjeździe.
01:02:03I że jest Pan gotów dać mi satysfakcję.
01:02:05Co Ty mówisz?
01:02:06Jak Pan może.
01:02:07Przysięgam, że Pan się myli.
01:02:09Między mnie a Panią Marią nie było nic, co by trzeba było ukrywać.
01:02:12Naturalnie słowo dżentlmena.
01:02:15Proszę nas zostawić samych.
01:02:23Naśku, przecież pozwolisz sobie wytłumaczyć.
01:02:25Wracam do Warszawy. O szczegółach pomówi z Tobą mój adwokat.
01:02:29O!
01:02:30O!
01:02:31O!
01:02:32O!
01:02:33O!
01:02:34O!
01:02:35O!
01:02:36O!
01:02:37O!
01:02:38Idź się bawić, Elżunia.
01:02:45Dziecka Ci nie zostawię.
01:02:47To sobie zapamiętaj.
01:02:49O!
01:02:53Elżunia!
01:02:54Elżunia!
01:02:55O czym tak rozmyślasz?
01:03:25Że ludzie są tak samo głupi jak osób?
01:03:29Masz rację, są głupsi od osób.
01:03:55Jak tu pięknie.
01:04:02Tak, tak, my lord.
01:04:04A człowiek jest jak ten koń dorożkarski.
01:04:08Nic nie widzi przed sobą oprócz tego wąskiego wpaska drogi, którego mu nie zasłaniają okulary.
01:04:16Wystarczy tylko je zarwać i proszę.
01:04:19Słońce, powietrze co rozkosz.
01:04:23A żeby już nic do szczęścia nie brakowało, to nawet Szkopkowi mimo.
01:04:27He, he, he, he, szkopku.
01:04:30Pamięta pan przetowniku jaki pan był wtedy zrozpaczony?
01:04:33A dziś chce się panu śmiać z tych wszystkich ówczesnych tragedii.
01:04:37Tęsknił pan tylko za córką.
01:04:41I córka też przyjechała.
01:04:43Bez komplikacji.
01:04:44No ja nie rozumiem dlaczego Marysia wczoraj do mnie nie przyszła.
01:04:47Bo jest kobietą.
01:04:48Także.
01:04:49Powiedziała, że przyjdzie więc nie przyszła.
01:04:52Nie rozumiem.
01:04:53Gdyby przyszła tak jak powiedziała, nie byłaby kobietą.
01:04:56A czyż chcesz mieć córkę, która jest mężczyzną?
01:04:59Nie górstwa gadasz.
01:05:08Co pan dobra?
01:05:09A, Marysia, ja sięma.
01:05:15Ja sięma, Marysia.
01:05:17Ja sięma, Marysia.
01:05:19Co to jest Marysiu, co ci?
01:05:21Co to jest Marysiu?
01:05:23Co się stało?
01:05:24On chce mi zabrać Lżunię.
01:05:25Kto?
01:05:26Leszek.
01:05:27Co?
01:05:28Tadusiu.
01:05:29Jak jestem strasznie.
01:05:30Czekaj, czekaj, czekaj.
01:05:31Cicho moje dziecko, cicho, cicho, cicho.
01:05:33Opowiesz mi to wszystko dokładnie.
01:05:34Czekaj.
01:05:35A pan tu czego?
01:05:36Czekaj.
01:05:37Czekaj.
01:05:38Czekaj, czekaj.
01:05:39Czekaj.
01:05:40Czekaj, czekaj.
01:05:41Czekaj, czekaj.
01:05:42Czekaj, czekaj.
01:05:43Czekaj, czekaj.
01:05:44Czekaj, czekaj.
01:05:45Czekaj, czekaj.
01:05:46Czekaj, czekaj.
01:05:47Czekaj, czekaj.
01:05:48Czekaj.
01:05:49A pan tu czego?
01:05:50Proszę wyjść.
01:05:52Szlachetna osoba, królowo piękności, my darling.
01:05:57Pozwól chwilę popatrzeć na tę niewinną istotę.
01:06:01No to posiedź pan trochę.
01:06:04Tam.
01:06:05No Elżuniu, a teraz pomódź się do Bozi.
01:06:20I zrób Boziu, żeby mamusia była szczęśliwa i tatuś, i dziadziuś, i Zonia, i on też.
01:06:33Więc nie zostało mi nic innego, jak uciec z Elżuniu.
01:06:38Jak i prędzej.
01:06:39Muszę ją ukryć przed nim.
01:06:40Mariusz to no, zezma.
01:06:42Ja mu przemówię do rozsądku.
01:06:45Przecież on nie ma prawa, tak?
01:06:47Bez żadnego powodu.
01:06:49Chyba.
01:06:51Czy ty, aby czegoś nie ukrywasz przede mną, Mariusiu?
01:06:57No widzisz ojciec, no widzisz.
01:07:00Jeżeli ty mi nie ufasz, to dlaczegoż by on miał?
01:07:04No cóż zamierzasz robić?
01:07:08Telefonował do mnie Dębicz.
01:07:10Kto?
01:07:11Pytał czy może mi pomóc.
01:07:13Dębicz?
01:07:14Prosiłam, żeby zawiózł mnie do Warszawy.
01:07:16Ukryję się za Elżuniu i będę czekać, aż się Leszek nie uspokoi.
01:07:19Mariusz to szaleństwo.
01:07:21W ten sposób pali za sobą wszystkie włosy.
01:07:24Ja mu nie oddam Elżunic.
01:07:26Reszta mnie nic nie obchodzi.
01:07:27Cicho dziecko, cicho, cicho.
01:07:29Cicho, Mariusiu.
01:07:31Cicho.
01:07:32Taki jeden krok może zaważyć na całym życiu.
01:07:37Wszystko się powtarzało.
01:07:40Wszystko się powtarzało.
01:07:43Twoja matka również uczyniła kiedyś taki krok nieszczęsny.
01:07:50Mama.
01:07:52Tak.
01:07:53Jeden nieopatrzny krok, który złamał życie jej, mnie i pomalnie Tobie.
01:08:02I królewna Śnieżka zapytała swego dziadziusia.
01:08:08A czy Ty kochasz dziadziusia?
01:08:10Tak.
01:08:14A gdzie?
01:08:17Tak.
01:08:18No to pocałuj gdzie.
01:08:23Można, ale w rączkę.
01:08:28No idź już Pan, idź już Pan.
01:08:32Biedny tatusiu, jaka musiałeś czerpić.
01:08:36Wypadek mi Ciebie wówczas zwrócił, Marysiu, ale mógł również nie zwrócić.
01:08:41Umarłbym, nie zobaczywszy już nigdy mój cór.
01:08:45Widzisz, to wszystko było przez jeden fałszywy krok Twoim.
01:08:47Biedny tatusiu, jaka musiałeś czerpić.
01:08:49Wypadek mi Ciebie wówczas zwrócił, Marysiu, ale mógł również nie zwrócić.
01:08:55Umarłbym, nie zobaczywszy już nigdy mój cór.
01:09:01Widzisz, to wszystko było przez jeden fałszywy krok Twojej matki.
01:09:07Taki sam niemal, jak Ty teraz chcesz zrobić, odjeżdżając w demcie.
01:09:19Ja nie mam innego wyjścia.
01:09:21Dębik teraz nadjedzie autem.
01:09:23A co to się Panu stało?
01:09:25Tak sobie... utykam.
01:09:27No przecież przedtem Pan nie kulał.
01:09:29A ja jej też nie kuleję, tylko noga mi zasnęła i w żaden sposób
01:09:42nie mogę jej obudzić.
01:09:46No przecież przedtem Pan nie kulał.
01:09:48A ja jej też nie kuleję. Tylko nogami zasnęła i w żaden sposób nie mogę jej obudzić.
01:09:53Obudzisz.
01:09:55Coś takiego.
01:10:23Obudzisz.
01:10:53Obudzisz.
01:10:55Patrzę.
01:10:57A auto zrobiło w powietrzu
01:10:59kozła i wrób.
01:11:01Zahamował widocznie za gwałtownie,
01:11:03więc wzięliśmy go zaraz na bus i...
01:11:15Idźcie stąd.
01:11:17Co się stało?
01:11:19Dębicz.
01:11:23Natychmiast wody gorące i bandaży.
01:11:27To może być za późno.
01:11:29Serce naruszone.
01:11:31Wolejno Wasyla.
01:11:33Niech mi pomoże.
01:11:35Serce jeszcze biło.
01:11:37Ogłuchłeś.
01:11:39Jemu już nic nie pomoże.
01:11:41Poszanałeś?
01:11:43Pan nie rozumie, że to szczęście, że się tak stało.
01:11:45Jeżeli pan go uratuje, pańska synka zostanie przy nim na zawsze.
01:11:49On na jej wezwanie jechał.
01:11:51Przecież pan sam mówił, że mu serce ledwo bije,
01:11:55a tak umrze bez niczyjej winy.
01:12:03Przecz!
01:12:05Panie doktorze, wrzuć od woda.
01:12:07Wtychmiast chorego przenieść tutaj,
01:12:09prędzej.
01:12:11Przecz!
01:12:25Przecz!
01:12:27KONIEC
01:12:57Serce bije.
01:13:19Zastrzem.
01:13:27Zastrzem.
01:13:57Zastrzem.
01:14:19Igor.
01:14:27Dobry wieczór. Gdzie, gdzie są oni?
01:14:29Tam, w łynie.
01:14:31Proszę odesłać konie do Lidwikowa, ja zostanę tutaj na noc.
01:14:44Żyje!
01:14:49Ojcze! Ojcze!
01:14:53Boże, Boże! Doktorka!
01:14:56Wjechać do miasta.
01:14:57Dobrze, dobrze, ja pojadę.
01:14:58Kazała pani stangretorowi wracać do domu.
01:15:00Boże! Ale ja muszę! Ja muszę!
01:15:26Panie doktorze, panie doktorze, my tutaj do pana z młyna. Panie doktorze, mój ojciec jest nieprzytomny. Panie doktorze, niech go pan ratuje. Ale prędzej.
01:15:32Panie doktorze, panie doktorze, my tutaj do pana z młyna. Panie doktorze, mój ojciec jest nieprzytomny. Panie doktorze, niech go pan ratuje. Ale prędzej.
01:15:45Mnie jest doprawdy niewymownie przykro, szanowna pani, mnie jest bardzo przykro. Ale ja niestety pojechać nie mogę.
01:15:52Panie doktorze.
01:15:53Ja mam bardzo ciężko chorego.
01:15:55Panie doktorze.
01:15:56Ja wiem dlaczego pan nie chce jechać. Bo go pan nienawidzi.
01:15:59A ten czego tutaj, także dobry co nie.
01:16:01Pan nienawidzi go pan dlatego, że lepiej leczy od pana. Dlatego, że sąd go uwolnił. Dlatego, że pan powiedział, że będę wiecznym kaleką. A on mnie uzdrowił.
01:16:08Wyroś się stąd ty.
01:16:09Panie doktorze.
01:16:10Ja panią proszę. Ja panią na wszystko proszę. Niech pani stąd w tej chwili wyjdzie.
01:16:15Panie doktorze.
01:16:25Zygmusiu. Ty powinieneś tam pojechać.
01:16:37Jak to? Jak to? To i mama też? Zaraz, zaraz. Przepraszam pana. Dlaczego powinienem? Czy dlatego, że ten człowiek skazuje mnie na coraz większą nędzę? Czy dlatego, że ten człowiek odebrał mi prawie wszystkich pacjentów? Czy dlatego, że ja patrzę, że mama od rana do nocy zaharowywuje się, zapracowywuje się?
01:16:54Zapracowywuje się na to, żeby zdobyć ten mary, ten nędzny grosz i dlatego mamusiu ja powinienem?
01:17:01To wszystko nie jest ważne. Ważne jest to, że tam oczekuje na ciebie człowiek, który potrzebuje twojej pomocy.
01:17:10Zygmusiu. Ty musisz tam pojechać. To jest twój obowiązek.
01:17:24Panie doktorze.
01:17:26Tak.
01:17:28Tak.
01:17:35No więc teraz pani Mario musi poleżyć kilka miesięcy w absolutnym spokoju.
01:17:41Dziękuję pani doktorze bardzo.
01:17:43Dostrzegam panią, że najlżejszy wstrząs grozi śmiercią.
01:17:47Panie doktorze.
01:17:48O, pani Mario, niech się panią spokoi. Odwagi, odwagi. Ja teraz pójdę do tamtego, zajmę się nim sam.
01:17:54Wie pani, to jest cud prawdziwy, że pani ojciec go uratował.
01:17:57Tak. Jego uratowała zawsze.
01:17:59Ale odwagi pani Mario, będzie wszystko dobrze. Zabierze pani ojca do ludu.
01:18:04Ale powtarzam pani jeszcze raz, że najlżejszy wstrząs grozi ojcu śmiercią.
01:18:11Kochała go niewątpliwie. A to jest główną rzecz, o której mężowie szukają u swych żon.
01:18:17Więc jeżeli znajdują miłość, powinni wybaczyć inne braki albo ich w ogóle nie widzieć.
01:18:24Boże, dziś.
01:18:53Paniu, dziwi zapewne moja obecność tutaj. Ja wiem, ale mój mąż to stanął się tak niespodzianie.
01:19:07Niezbędna jest miastowa operacja, a on nie wierzy w nikogo poza profesorem.
01:19:13No tak, ale ojciec sam jest ciężko chory, tak? Mówiono mi już, ale myślałam, że...
01:19:20Panie profesorze, ja wiem, że zawiniliśmy ciężko wobec pana profesora, ale niech pan z Was umie.
01:19:29Zdeba może umrzeć. Błagam pana.
01:19:33Niech pani wstanie, niech pani nie kręga.
01:19:38Więc Dobranicki, kolega chory, nie wzywa.
01:19:46Pojadę.
01:19:49Tatusiu, nie pozwolę. Nie pozwalam. Jak pani może?
01:19:54Raz już zabiliście ojca moralnie, a teraz chcecie dokończyć swego dzieła.
01:19:57Nie pozwolę.
01:19:58Tak klina.
01:19:58Nie pozwalam.
01:20:02Tatusiu, niech pani stąd idzie. Niech pani stąd idzie.
01:20:07Nie może pojawić.
01:20:33KONIEC
01:21:03KONIEC
01:21:07Hej, człowieku!
01:21:11KONIEC
01:21:12KONIEC
01:21:18KONIEC
01:21:20KONIEC
01:21:21Musicie mnie zawieść na stację.
01:21:24KONIEC
01:21:25KONIEC
01:21:29KONIEC
01:21:31KONIEC
01:21:32Ja nie przeżyję tej operacji.
01:21:42Ja wiem, że nie przeżyłem.
01:21:49Stefanie, Stefanie, zobaczysz, że wszystko będzie dobrze.
01:21:54Polski jest świetnym chirurgiem.
01:21:56Nie wiem.
01:21:59On jeden mógł mnie uratować.
01:22:02Ojej.
01:22:05No i jak tam samo poczuwa?
01:22:08Do operacji wszystko gotowe.
01:22:10Wszystko będzie dobrze.
01:22:11Wszystko z wydaje mi się.
01:22:13Ojej.
01:22:13Lesz!
01:22:43Dzień dobry!
01:22:45Dzień dobry!
01:22:47Mówiłam, że Pan Profesor przyjechał!
01:22:49Pan Profesor przyjechał!
01:22:51A gdzie chory?
01:22:53My sami!
01:22:55Profesor Wilczur przyjechał!
01:22:59Przyjechał!
01:23:01Halo!
01:23:03Marysia?
01:23:07Co? Chory?
01:23:09Gdzie?
01:23:11W Warszawie?
01:23:12Tak! Jadę w tej chwili do kliniki!
01:23:18No cóż tam kolega Dobraniecki, co to?
01:23:20Stwierdziliśmy nowotwór żołądka!
01:23:22Tak jest, niestety, tumor złośliwy!
01:23:24Rad jestem, że Pan Profesor dokona rezekcji żołądka!
01:23:32Przebać, Profesorze!
01:23:36Zawiniłem!
01:23:38Kolego, cicho!
01:23:40Spokój!
01:23:42Zawiniłem!
01:23:44Zawiniłem!
01:23:46Zawiniłem know!
01:23:48Nie!
01:24:18Skalpę.
01:24:22Skalpę.
01:24:48Skalpę.
01:25:04Powiedziano nam, że profesor Wilczur operuje.
01:25:06A przecież on jest chory.
01:25:18Profesorze, pan uratował Dobranieckiego. Tak genialnej operacji jeszcze nie widziałem.
01:25:26Skończone.
01:25:28Skończone.
01:25:44Cicho.
01:25:46Cicho, Marysiu.
01:25:50Mnie także należy się odpoczynek.
01:25:58Jestem szczęśliwy.
01:26:08Nie mógłbym marzyć o piękniejszym końcu, jak żołnierz na posterunku w walce ze śmiercią.
01:26:22Wiem, że gdy przyjdzie czas, każdy z panów również spiązek.
01:26:34Choćby miał dać za to swe życie.
01:26:38Bo...
01:26:48Bo to jest powołaniem lekarza.
01:26:52Lekarzu.
01:27:08Nie miał.
01:27:10Czego płaczesz?
01:27:20Nie wstydzisz się?
01:27:22A...
01:27:24A pamiętasz jak to było?
01:27:26Jak to było?
01:27:28Bez...
01:27:30Bez komplikacji.
01:27:32Bez...
01:27:42Bez...
01:27:43Bez...
01:27:52Bez...
01:27:54Bez...
01:27:56KONIEC
Be the first to comment
Add your comment

Recommended